Etykiety

czwartek, 1 listopada 2018

Niewysłany list. Wspomnienie o Kazimierzu Leśniewiczu (16.I.1916 - 19.III.1941).

autor: Dominika Pawlikowska


Przy okazji spisywania historii rodzinnych, napotykam na inne informacje, które warte są zainteresowania i poszerzają obraz przedwojennej i wojennej historii Wielkopolski i Opatówka. Interesują mnie losy innych osób, które wraz z moim dziadkiem znalazły się liście proskrypcyjnej, osób, które padły ofiarą nazistowskiego terroru, przeznaczonych do aresztowania i wymordowania.

Brakowało mi bliższych informacji o Kazimierzu Leśniewiczu (16.I.1916 r. - 19.III.1941r.).

Kazimierz Leśniewicz (16.I.1916 r. - 19.III.1941r.)

Odwiedziłam państwa Antczaków z Opatówka, którzy spokrewnieni są z Kazimierzem Leśniewiczem, aresztowanym wraz z moim dziadkiem wiosną 1940 roku i zamordowanym w obozie Mauthausen podobóz Gusen. Wspólne tragiczne przeżycia bardzo zbliżyło nasze rodziny.
Kazimierz Leśniewicz znalazł się na lokalnej liście proskrypcyjnej wraz z moim dziadkiem Marianem Wiewiórkowskim oraz pozostałymi członkami mojej rodziny.
Napisano o nim: "Uchodzi za fanatycznego Polaka i jest przeciwnikiem niemieckości. Jest mądry na tyle, aby nie upubliczniać swojego antyniemieckiego nastawiania. Jednak uchodzi za człowieka, który potajemnie judzi przeciwko niemieckości".
Na tę postawę wrogą niemieckości nie było dowodów, były tylko domysły i insynuacje. Pomówienie.
I za to, ten 24-latek został wywieziony do jednego z najstraszliwszych obozów koncentracyjnych Mauthausen i jego podobozu Gusen, katowni polskiej inteligencji, drugiego Katynia.  Czym był obóz Gusen, znajdujący się na terenie Austrii, można przeczytać tutaj: O obozie Gusen.


Fragment listy proskrypcyjnej z nazwiskiem opatowianina Kazimierza Leśniewicza

W dokumentach odnajdujemy list matki Kazimierza, pani Adeli do niemieckich władz Kalisza:

List matki, Adeli Leśniewicz, do kaliskiego landrata
z prośbą o uwolnienie syna

"Mój syn został uwięziony 15 kwietnia. w domu pozostałam ja,  stara matka, w  tym ciężkim położeniu zwracam się do pana landrata o jego uwolnienie, ponieważ nigdy nie zajmował się politycznymi sprawami, co zaświadczają miejscowi volksdeutsche i jest naszym jedynym synem, który nas żywi, ponieważ mój mąż, który ma 62 lata jest od 10 lat inwalidą...

W moich poprzednich postach pisałam już o zamieszkałej w Opatówku przed wojną niemieckiej rodzinie Feichtów. Ta rodzina była doskonale poinformowana, co się dzieje w mojej rodzinie, ponieważ Feicht po sąsiedzku prowadził sklep rzeźniczy i posiadał część kamienicy należącej również do moich pradziadków Szalińskich. 
Przed 1 września uaktywniły się  bojówki Selbstschutzu, rekrutujące się z członków nazistowskich organizacji mniejszości niemieckiej, prowadzące akcje sabotażowe na ziemiach polskich. W ten sposób mniejszość niemiecka chciała wspomóc działania armii. 
W Opatówku zamieszkiwało wiele rodzin pochodzenia niemieckiego. Datuje się to od czasów powstania wielkiej fabryki sukna, o której powstanie zabiegał generał wojen napoleońskich Józef Zajączek. Gdy jesienią 1824 roku właściciel fabryki Fiedler wizytował Opatówek w miasteczku właśnie wytyczano ulice, zaprowadzano porządki i przygotowywano plan fabryki sukna.
Jeszcze w 1824 założono fundamenty pod główny budynek fabryki. Fabryka ma ciekawą historię, obecnie znajduje się w niej Muzeum Historii Przemysłu.
Rozwojowi przemysłowemu tych stron kres położyło powstanie styczniowe, za udział w którym Opatówek, jak wiele innych polskich miast, ukarany został przez cara pozbawieniem w 1870 r. praw miejskich.
Ludność napływowa, fabryczna częściowo wiązała się z Opatówkiem. Stąd dość duże osadnictwo niemieckie.
Szczególnie wielu Niemców zamieszkiwało tereny Pomorza, Wielkopolski i Śląska. Nazywano ich Niemcami etnicznymi. Mimo że posiadali oni polskie obywatelstwo, wielu z nich aktywnie działało w organizacjach mniejszościowych. Szczególnie w latach 30. XX wieku, kiedy to stworzyli w Polsce siatkę wywiadowczą, przekazując informację na temat obiektów strategicznych i wojskowych.

Po 1 września polska policja oraz rezerwa próbowała aresztować lub internować podejrzanych o szpiegostwo Niemców. Aresztowano Feichtów - ojca i syna.
Znalazłam dokument: Namentliche Liste der Volksdeutschen des Kreises Kalisch,die im Jahre 1939, insbesondere Krieges als Zivilpersonen verhaftet interniert oder verschleppt worden sind./Lista folksdojczów z okręgu Kaliskiego, którzy w 1939 zostali aresztowani lub internowani jako cywile.
Natrafiłam na nazwiska: Feicht Eduard, Flesicherlehrling /terminujący u rzeźnika/,23.03.1923, Spatenfelde ,  aresztowany 02.09.1939 , Bahnhof Spatenfelde (dworzec Opatówek)  dnia 02.09.
Feicht Hermann, Fleischerei /rzeźnictwo/, 09.03.1895, Spatenfelde  aresztowany 05.09.1939

Za uwięzionymi wstawił się właśnie Kazimierz Leśniewicz i Feichtów wypuszczono.
Napisałam tu o Feichtach, ponieważ kolejnym dokumentem zachowanym w domowym archiwum państwa Antczaków jest list wspomnianego już Feichta, ojca, w obronie Leśniewicza. 
Niestety, jak widać, list nigdy nie został wysłany.

Niewysłany list, Opatówek 1940

"3 września 1939 roku ostatnie polskie oddziały zbrojne zatrzymały mojego szesnastoletniego syna Eduarda na dworcu w Opatówku / Spatenfelde i uznały go za szpiega, ponieważ pochodzi z niemieckiej rodziny.
Został związany i następnym pociągiem miał zostać wysłany do Łodzi. Tam miał zostać zastrzelony. 
Z tego niebezpieczeństwa uratował go Kazimierz Leśniewicz, który powiedział, że mój syn nie jest szpiegiem, ze on się mylą i powiedział, że ręczy głową za mojego syna. Za te słowa został pobity przez polskiego oficera, ponieważ to było przestępstwem, wziąć pod ochronę niemieckie dziecko. Jednak Leśniewiczowi przyszli z pomocą inni koledzy i mój syn został wypuszczony. Tylko Leśniewiczowi zawdzięczam, że mój syn żyje. I chociaż jest on Polakiem, to zawsze z nami, Niemcami, żył dobrze i nigdy nie działał przeciwko nam. 
Zasłużył na to, aby teraz został uwolniony". 

Leśniewicz przebywał wówczas w obozie Gusen. I chociaż w liście nie ma dokładnej daty, to napisany na formowym papierze wskazuje, że musiał to już być rok 1940.
26.04.1940 Leśniewicz został zarejestrowany w Dachau. Poniżej fragment księgi przyjęć Dachau Entry Registers

Fragment księgi przyjęć Dachau Entry Registers.

W obozie Dachu, z którego zostali później przewiezieni do Gusen nie można było pisać wiadomości do rodziny.W tym obozie wolno było napisać po raz pierwszy list do domu. Chociaż, nie wolno było nic o sobie ani o obozie napisać – to tą drogą rodzina mogła się dowiedzieć, że ich bliski wciąż żyje. 

List z obozu Gusen

Z obozu Gusen Kazimierz wysłał kilka listów. Jeden z nich został ocenzurowany, przez wycięcie dużego fragmentu."Kochani rodzice i rodzino! Otrzymałem od Was list z 25.X.1940r. Cieszę się, że pieniądze od Didonia..../fragment wycięty/ Nowickiemu przesyłam serdeczne pozdrowienia. Proszę przyślijcie mi...

Wszyscy opatowianie uwięzieni w Gusen szybko zginęli. Jakim torturom zostali tam poddani można przeczytać w książce byłego więźnia tego obozu Wspomnienia Zbigniewa Wlazłowskiego. 
Znaleźli się w miejscu, gdzie funkcyjnymi byli kryminaliści, gdzie codziennie zdarzały się takie historie jak ta opisana przez byłego więźnia M. Główkę: "Myliśmy się na polu. Brudna woda ściekała do dołu. Widziałem jak SS-Mann wrzucił do dołu czapkę więźniowi i kazał mu nurkować i czapkę odszukać. Gdy podniósł głowę żołnierz narzucił na głowę wiadro i przytrzymał je nogą. I więzień utopił się."
Mój dziadek Marian Wiewiórkowski osadzony w tym samym bloku w obozie przeżył Leśniewicza o niecały miesiąc, został zamordowany 6.04.1941. Akt zgonu Totenschein.
Zrozpaczeni rodzice i siostra już nigdy nie zobaczyli swojego syna. Pięknego, młodego romantyka, który pisał wiersze, idealisty i wrażliwca. Człowieka na początku swojej życiowej drogi, mającego dobre perspektywy na przyszłości, ponieważ ojciec prowadził zakład kominiarski o doskonałej renomie. Miał również wizję swojej przyszłej rodziny, a w domu czekała na niego ukochana narzeczona.
I kolejny dokument. Dowód nadanie przesyłki pieniężnej przez rodziców do Kazimierza. Był on osadzony w tych samych blokach, co mój dziadek: blok 9 izba B, później blok 15 izba A. Świadczą o tym list z obozu otrzymane przez moją babcię. Mój dziadek najpierw w bloku 8, a później tez w 15.W nagłówkach obozowej korespondencji znajdują się numery bloków, w których umieszczeni są osadzeni. Listy z obozu będące w moim posiadaniu: tutaj
Wspomnienie M.Głowki na temat boku 15 TUTAJ . 
Prawdopodobnie wszyscy uwięzieni w bloku 15 musieli budować go własnymi rękoma. Z lektury wspomnień M.Główki dowiadujemy się ze budowa przypadła na okres zima 40/wiosna 41.




I wracam do niewysłanego listu. Uważam, że syn Feichta - Eduard/Edward został złapany i uznany za szpiega nie bezpodstawnie.
Miał on opinię człowieka, który szybko dał się uwieść idei narodowego socjalizmu. Spotkałam się z opinią przekazaną mi przez rodzinę Aleksandra Wiewiórkowskiego, że to Feichtowie przyczynili się do umieszczenia nazwisk opatowian na liście proskrypcyjnej. O listach proskrypcyjnych szczegółowo tutaj: Listy proskrypcyjne




niedziela, 21 października 2018

II Zjazd Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych

13 października 2018 roku odbył się II Zjazd Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych 

To było wspaniałe spotkanie., które miałam przyjemność i zaszczyt moderować.

"Trudno jest pamiętać, bo wspomnienie naszych pomordowanych bliskich każdorazowo budzi emocje i wywołuje łzy. Ale po to się odnaleźliśmy się, by mówić o ich zagładzie, odwiedzać miejsca pamięci, organizować takie spotkania jak dzisiejsze"
Plan niemieckich okupantów na ziemiach polskich zakładał najpierw pozbawienie naszego narodu elit, a następnie uczynienia z niego niewolniczej siły roboczej, aż do całkowitego wyniszczenia. Głównym narzędziem, które służyło realizacji owych zbrodniczych zamierzeń były obozy koncentracyjne, przez które przeszły miliony obywateli polskich, cierpiąc głód, fizyczne wyczerpanie i odarcie z człowieczeństwa. Pamięć o Nich jest naszym obowiązkiem.
Podczas naszych spotkań dzielimy się swoimi przeżyciami, bo w tym gronie możemy liczyć na zrozumienie i pomoc.
Pozostaliśmy my, którzy pamiętamy, a po nas znicze pamięci i to na nas spoczywa kultywowanie pamięci.To na nas, na rodzinach ofiar spoczywa ten obowiązek i zaszczyt.
Zjazd to czas wspomnień, podsumowań, nowych projektów, informacji.
Gośćmi i prelegentami Zjazdu byli:
  • p.Grzegorz Kucharczyk, kierownik Muzeum Martyrologii Wielkopolan - Fort VII.
Muzeum Martyrologii Wielkopolan - Fort VII to nie tylko pierwszy obóz koncentracyjny, utworzony przez Niemców po zajęciu Polski. To miejsce, w którym uruchomiona została pierwsza komora gazowa. W Forcie VII szkolone były niemieckie kadry, które później trafiały do sukcesywnie otwieranych obozów i więzień. Było to miejsce, w którym dochodziło do niewyobrażalnego okrucieństwa.
  • p.Arkadiusz Szlachetko opowiedział o swojej rodzinnej historii i filmie nakręconym na jej podstawie pt."Odnajdę twoją mamę" 
  • p.Tomasz Cieślak z Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej w Poznaniu 
  • p. Jolanta Sowińska-Gogacz dziennikarka, poetka; uhonorowana doroczną nagrodą dziennikarską "Znak Dobra", przyznawaną przez Fundację im. Romy Brzezińskiej. Kapituła nagrody doceniła artykuł pt. Mały Oświęcim, dotyczący historii obozu przy ulicy Przemysłowej w Łodzihttp://www.e-kalejdoskop.pl/wiadomosci-a230/jola-sowinska-z-nagroda-r1349 
  • Zbysław Kaczmarek. Projekt „Zapomniane Historie” Zbysława Kaczmarka przybliża mało znane fakty z najnowszej historii Wielkopolski. Każdy odcinek Zapomniane Historie stanowi samodzielną całość i zrealizowany jest w formie reportażu dokumentalnego.
  • p. Romek Wójcicki, członek Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Obozow Koncentracyjnych, pasjonat historii, mocno zaangażowany w martyrologię powstańców wlkp. Pod wpływem rodzinnej historii związanej z ppor. Marianem Bartkowiakiem. Autor bloga https://romanwojcicki.blogspot.com/  
  • p.R.Dublis, syn Wacława Dubilisa więźnia politycznego, żołnierza NSZ, więźnia Auschwitz numer obozowy 155239, KL Mauthausen-Gusen numer obozowy 39298, Redl-Zipf, Ebensee
Podczas zjazdu promowano wydawnictwa związane z obszarem działalności stowarzyszenia, między innymi Wspomnienia z niemieckich obozów koncentracyjnych-praca zbiorowa, napisana przez byłych więźniów politycznych niemieckich obozów koncentracyjnych, Published 1946 by Ośrodek Polski b. więźniów OK- Camp 400, Gorna Austria in Ebensee .


Zdjęcia: Jolanta Jabłońska, Jolanta Sowińska-Gogacz

Dominika Pawlikowska
Dominika Pawlikowska, autorka bloga www.historiawsepii.blogspot.com

Członkowie Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych

p. A.Szlachetko opowiadał o filmie "Odnajdę twoją mamę"

p. profesor Elżbieta Kuta ze Stowarzyszenia Rodzina Więźniarek
 Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego Ravensbrueck
p. Romek Wójcicki, członek Stowarzyszenie Rodzin Polskich 
Ofiar Obozów Koncentracyjnych, pasjonat historii,
 mocno zaangażowany w martyrologię powstańców wlkp. 
pod wpływem rodzinnej historii związanej z ppor. Marianem Bartkowiakiem
E.Rybarska,U,Kowalska

niedziela, 14 października 2018

Akcja Zapal Znicz Pamięci 2018. Leon Prauziński.

Dzisiaj zapalamy Znicze Pamięci. Za tych, dzięki którym możemy cieszyć się wolnością. Ubiegłorocznym bohaterem akcji był mój dziadek Marian Wiewiórkowski. Biogram tutaj: https://historiawsepii.blogspot.com/…/biogram-mariana-wiewi…

Akcja Zapal Znicz Pamięci organizowana jest od 2009 roku, a w 2018 jej bohaterem był mój dziadek Zapal Znicz Pamięci 2018

Tegorocznym bohaterem kolejnej edycji akcji Zapal Znicz Pamięci jest Leon Prauziński (ur. 15 maja 1895 w Poznaniu, zm. 6 stycznia 1940)  

Uczęszczał do gimnazjum w Ostrowie Wielkopolskim i Poznaniu. W 1915 podczas I wojny światowej został powołany do armii niemieckiej i walczył na froncie zachodnim. Brał udział w powstaniu wielkopolskim w grupie Stanisława Nogaja. 27 grudnia 1918 brał udział w wybuchu walk powstańczych, między innymi w zdobywaniu Prezydium Policji i w walkach o most Chwaliszewski. Uczestniczył także w zdobywaniu Wolsztyna, Zbąszynia i Miejskiej Górki. Później walczył także w wojnie polsko-bolszewickiej.
Obraz Leona Prauzińskiego przedstawiający walki przy moście Chwaliszewskim w Poznaniu
W 1920 uzyskał maturę w Gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu, a w 1921 ukończył szkołę podchorążych. W latach 1921–1923 Leon Prauziński, na podstawie wykonanych w czasie powstania wielkopolskiego rysunków i szkiców namalował 12 obrazów olejnych ukazujących sceny walk powstańczych. Podczas okupacji obrazy Prauzińskiego zostały zniszczone przez Niemców. Pozostały po nich jedynie pocztówkowe reprodukcje wydane w okresie międzywojennym. W latach 1923–1924 studiował na wydziale rolnym Uniwersytetu Poznańskiego. W dniu 19 kwietnia 1927 ożenił się z Ireną Masuth i miał dwóch synów: Macieja (1927) i Wojciecha (1931). W 1927 wyjechał na studia do Monachium, gdzie rok później ukończył wydział malarstwa i sztuk pięknych. Po powrocie do kraju między innymi ilustrował czasopisma i książki. 

Podczas II wojny światowej zrezygnował z ukrywania się, co pozwoliło gestapo na szybkie ujęcie i osadzenie w Forcie VII w Poznaniu. Zginął zastrzelony na terenie obozu w styczniu 1940 roku. W wytoczonym mu przez Niemców procesie – tragifarsie głównym dowodem jego „winy” wobec Rzeszy Niemieckiej były właśnie wspomniane obrazy, uwieczniające bohaterski czyn zbrojny powstańców wielkopolskich. Został zamordowany w Forcie VII w dniu 6 stycznia 1940. 

 Obrazy Leona Prauzińskiego http://www.poznan.pl/powstanie/al_leon_prauzinski/index.html




czwartek, 9 sierpnia 2018

Rządca dóbr opatóweckich w latach 30 i 40-tych XX w. Szymon Kawala.

autor: Dominika Pawlikowska

W latach trzydziestych ubiegłego wieku majątek ziemski Karola Schlössera i Konrada Wünschego obejmował grunty na terenie Opatówka, Józefowa, Winiar i Brzezin.

Karol Ernest Schlösser (ur. 5 lipca 1832 r. w Ozorkowie, zm. 29 stycznia 1881 r. w Opatówku) pochodził z rodziny przybyłej do Polski z Akwizgranu w 1821 roku. Przemysłowcy niemieccy przybywali licznie do Królestwa Polskiego dzięki inicjatywie wspomagania finansowego idei industrializacji ziem polskich. Uzyskiwali tu od polskiego rządu korzystne kredyty.
Dobra opatóweckie Schlösser nabył na licytacji w 1878 roku za 450 tys. rubli.
W Opatówku  prowadził wzorowe gospodarstwo gospodarstwo rolnicze i hodowlane. Miał własną stadninę koni. We wsi Winiary założył browar w 1877 r.
Siedziba właścicieli majątku - pałac - mieściła się w parku za kościołem.

Dobra opatóweckie Schlösser nabył na licytacji w 1878 roku za 450 tys. rubli. W Opatówku  prowadził wzorowe gospodarstwo gospodarstwo rolnicze i hodowlane. Miał własną stadninę koni. We wsi Winiary założył browar w 1877 r. Siedziba właścicieli majątku - pałac - mieściła się w parku za kościołem.

Właściciel majątku nie gospodarował nim samodzielnie. Do pomocy zatrudniał rządcę. Praca rządcy prestiżem i zarobkami odpowiadała pracy wyższego urzędnika. Okoliczne gospodarstwa ziemiańskie zatrudniały najwyższej klasy fachowców z odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, często sprowadzanych z zagranicy. Będąc w posiadaniu hodowli zwierząt: koni, stad kur i kaczek wyjątkowych ras nie mogli sobie pozwolić na niekompetencję pracowników. Była to zbyt duża odpowiedzialność, również materialna.
Maria Eliza Steinhagen w książce "Steinhagenowie. Historia ze smakiem" opisuje zapewnione rządcy uposażenie tak: "(...) W umowie ojciec zapewnił mu pensję miesięczną 550 zł, opal i światło oraz prawo do korzystania z willi sąsiadującej z dworem (...) Ponadto otrzyma W. Pan w stosunku rocznym sumę zł 2400, z których zł 1800 płatne w czterech równych ratach kwartalnych, pozostałe zł 600 po oddaniu bilansu, fachowo uzgodnionego". Rządcą dóbr opatóweckich w latach 30 i 40-tych XX w. był Szymon Kawala.
Opatówek, Kawala
Szymon Kawala/zdjęcie z zasobów p. Krystyny Kawala

Majątek ziemski był właściwie przedsiębiorstwem zatrudniającym kilkadziesiąt osób.  Każdy kawałek ziemi był wykorzystywany zgodnie ze swoimi właściwościami, co powodowało dużą różnorodność produkcji. Aby to ogarnąć, zatrudniano poza niewykwalifikowanymi robotnikami rolnymi do prostych prac, także specjalistów posiadających dużą wiedzę w swojej dziedzinie. Oni nadzorowali poszczególne dziedziny produkcji. Zadaniem właściciela poza dopilnowaniem, było wytyczenie głównych kierunków rozwoju produkcji majątku, zsynchronizowanie całości działań i znalezienie zbytu dla produkowanych towarów. Co jest charakterystyczne dla wszystkich przedsiębiorstw średniej wielkości.

Opatówek, Dominika Pawlikowska
Szymon Kawala, "rządca w Dominją w Opatówku". Akt urodzenia syna Tadeusza, wystawiony przez księdza Adama Marczewskiego

Część zabudowań gospodarczych należących do majątku istnieje do dziś.
Syn Szymona - Jan, był członkiem ruchu oporu w Opatówku i Kaliszu. Jako pracownik administracji wykorzystywał zajmowane stanowisko jako przykrywkę do działalności konspiracyjnej. Pozostała po Nim taka wymowna pamiątka:



Zięć Karola Schlössera Konrad Wünsche, żonaty z urodzoną w 1907 roku z jego pierworodna córką Zofią, oficer 7 pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich, pięknie zapisał się na kartach niepodległości Polski i Opatówka. Za członkostwo w organizacjach antyniemieckich i tworzenie nowych, został aresztowany,  uwięziony w Kaliszu, a następnie zamordowany 19 stycznia 1945 roku w lesie skarszewskim. 

Po wkroczeniu gestapo do Opatówka i wysiedleniu mojego dziadka Mariana Wiewiórkowskiego Konrad Wünsche udzielił schronienia jemu i rodzinie. Babcia mówiła, że przeżyła wojnę dzięki Wünschemu.Ta historia tutaj: A było to tak. Konrad Wuensche.

W byłym dworze w latach 1945-1951 mieściła się szkoła podstawowa, którą współorganizowała moja babcia Maria Wiewiórkowska:

Opatówek, Dominika Pawlikowska, Konrad Wünsche
Zanim wybudowano nowy budynek szkoły naukę kontynuowano
 w Pałacu dawnego właściciela Opatówka Schlössera.
Kadra nauczycielska.Maria Wiewiórkowska stoi trzecia od prawej.


Opowieści o Szymonie Kawali mogłam wysłuchać i obejrzeć pamiątki  dzięki pani Krystynie Kawala, zasłużonej nauczycielce szkoły w Liskowie, zaprzyjaźnionej z moją rodziną.


poniedziałek, 9 lipca 2018

Magazyny w Opatówku. Ze wspomnień mieszkańców. Stodoły w Opatówku.

 autor: D. Pawlikowska

   Jedną z najstarszych mieszkanek Opatówka jest p. Lucyna Sieradzka (ur. 1925 r.)
Przez wiele lat pracowała w Banku Spółdzielczym. Cieszy się doskonała kondycją i równie doskonałą pamięcią. Odwiedziłam ją z moją chrzestną Teresą Jaśkiewicz, która jest jej dobrą koleżanką.

Śp. Teresa Jaśkiewicz z p. Lucyną Sieradzką (2018. Zdjęcie autorka)

    Wysłuchałam jej interesującej kilkugodzinnej opowieści o przedwojennym Opatówku, którą nagrałam. Obejrzałam stare zdjęcia, pani Lucyna pozwoliła mi na upowszechnianie jej opowieści. 

P.Lucyna Sieradzka, jedna z najstarszych mieszkanek Opatówka

Rozmowa była wielowątkowa. Jednym z ciekawych tematów jest historia tzw. stodół. Stodoły znajdowały się w centrum miasteczka między ulicą Św. Jana i Piaskową i służyły przedwojennej młodzieży Opatówka za tło do spotkań i zabaw. Podczas wojny Niemcy ogrodzili teren, zrobili w nich obóz jeniecki dla 44 jeńców francuskich, 18 jeńców angielskich i 200 radzieckich. Jeńców wykorzystywano do prac budowlanych w miasteczku i budowy magazynów w Borowie, później ślad po nich zaginął. Po 1943 roku w stodołach urządzono magazyny, głównie odzieży dla wojska i niemieckich cywilów. Przechowywali tam ciepłe rzeczy, futra, kożuchy, pościel, swetry. Magazynów pilnowali żołnierze radzieccy gen. Własowa, którzy przeszli na stronę niemiecką. Było ich około 450. Zostali skoszarowani przy magazynie broni w Borowie. Dokładny opis magazynów zachowany we wspomnieniach mieszkańców możemy odnaleźć na stronach internetowych biblioteki w Opatówku.

Pani Sieradzka: "Czasami gospodarze w Opatówku nie mieli stodół przy domu, a mieli gdzieś tam kawałek ziemi, niektórzy gospodarze nie mieli na nie miejsca. Tam jeszcze tory są. Była zrobiona bocznica, tory prowadziły do borowskich lasów. Mówiło się, za na poligon. Terenu pilnowali własowcy, Ukraińcy. Byli to tacy, którzy po zajęciu przez Niemców wschodnich terenów Rosji, wstąpili do niemieckiego wojska. Oni wynosili, kradli, handlowali. Kobiety kupowały materiał, jakby ze spadochronów, bo kilka lat wojny przeminęło i ludzie nie mieli gdzie co kupić. Ten materiał był czymś powleczony, to się zdrapywało i kobiety potem szyły z tego bieliznę pościelową. W Opatówku był jeden sklep i ja tam też pracowałam."
Mieszkańcy próbowali odkupować niezbędne do życia rzeczy. Jedna z opatowianek umówiona była na taką transakcję. Niestety, zmieniła się nieoczekiwanie warta i strażnik nic o tym nie wiedział. Widząc skradającą się kobietę, strzelił i zabił ją. 
Tych kilka stodół mijałam codziennie maszerując do podstawówki. W latach 80-tych płonęły jedna po drugiej. Teren został później podzielony na działki budowane.
Temat powiązany jest z postem miłośników historii Liskowa
http://www.schondorf.pl/borow-tajemnice-niemieckich-magazynow/




stodoły w Opatówku

Opatówek, stodoły, dawne magazyny, lata powojenne

Pogrzeb teścia pani Sieradzkiej. Widok na stodoły. 1953r.

Spatenfelde, Opatówek
W latach 80-tych stodoły płonęły jedna po drugiej/ze zbiorów p. Jerzego Antczaka

Opatówek, widok na to samo miejsce obecnie. 2020. Zdjęcie-autorka.

I dalszy ciąg opowieści dotyczący magazynów:
"Magazyny niemieckie były wszędzie. W fabryce, w stodołach, moja siostra pracowała w tych magazynach" stwierdziła w swojej opowieści p. L.Sieradzka.



Podobne posty


Poczta polska, telegraf, telefon. Opatówek.

A było to tak. Konrad Wuensche.

Matka Niobe. Leokadia Wiewiórkowska.

Listy proskrypcyjne. Aresztowania w Opatówku 1940

Rządca dóbr opatóweckich Szymon Kawala





piątek, 15 czerwca 2018

Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady

14 czerwca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.
W czwartek przypadła 78 rocznica  przybycia pierwszego masowego transportu polskich więźniów do KL Auschwitz.
14 czerwca 1940 r. Niemcy skierowali z więzienia w Tarnowie do obozu Auschwitz grupę 728 Polaków. Wśród nich byli żołnierze kampanii wrześniowej, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci, a także niewielka grupa polskich Żydów. Data ta uznawana jest za początek funkcjonowania obozu.
O tym pierwszym transporcie pisze na swoim blogu dr Adam Cyra "Zginęła nawet połowa":


Zygmunt Wiewiórkowski. 
"(...) Wśród więźniów pierwszego transportu byli m.in. żołnierze Września, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci. Otrzymali numery od 31. do 758. Numery od 1 do 30 dostali przywiezieni z KL Sachsenhausen do Auschwitz 20 maja 1940 r. niemieccy więźniowie kryminalni, którym powierzono w obozie różne funkcje, m.in. kapo i blokowych."

Wraz z rodzinami ofiar obozów koncentracyjnych, również z Kalisza, postanowiliśmy zapalić znicze pod Ściana Śmierci.


Więźniem Auschwitz był brat mojego dziadka Zygmunt Wiewiórkowski. 



W obchodach rocznicy pierwszego transportu Polaków do Auschwitz, które odbyły się w Oświęcimiu i w Harmężach wzięli udział przedstawiciele władz Rzeczpospolitej Polskiej: premier RP Beata Szydło, parlamentarzyści, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, władz samorządowych, instytucji i stowarzyszeń współorganizujących obchody, dyrekcja i pracownicy Muzeum Auschwitz, a także wszyscy pragnący upamiętnić wydarzenia z 14 czerwca 1940 r.
Obchody rozpoczęły się od złożenia zniczy pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w byłym obozie Auschwitz I oraz wieńców pod tablicą poświęconą pierwszemu transportowi na budynku dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego, nieopodal terenu dzisiejszego Muzeum Auschwitz.

złożenie zniczy pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w byłym obozie Auschwitz I
oraz wieńców pod tablicą poświęconą pierwszemu transportowi na budynku
dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego, nieopodal terenu dzisiejszego Muzeum Auschwitz.


14 czerwca 1940 r. więźniów umieszczono tam na okres kwarantanny, a dziś mieści się tam Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. rtm. Witolda Pileckiego.
12:30
Zapalenie zniczy pod Ścianą Śmierci w hołdzie Ofiarom
(były obóz Auschwitz I)
13:00
Zwiedzanie Bloku 11 – Bloku Śmierci
(były obóz Auschwitz I)

Tutaj oraz tu  odnośnik do artykułu mówiący o kontrowersjach wokół tego święta. Warto przeczytać !
Zwiedzanie Bloku 11 – Bloku Śmierci
(były obóz Auschwitz I)
Publikacja związana jest z historią bloku nr 11 i losami więźniów, którzy na jego ścianach,
 drzwiach, parapetach okiennych i belkach stropowych pozostawili napisy i rysunki, 
wykonane niejednokrotnie przed straceniem. Streszczenie tutaj.
Po wystawie swojego autorstwa na piętrze bloku 11 oprowadził nas pan dr Adam Cyra



Auschwitz
Mieczysław Stobierski "Głód"
Auschwitz

Auschwitz

Brzezinka
Brzezinka
Pamiętajmy o ofiarach niemieckich obozów śmierci. Cześć ich pamięci !

Podobne posty

Poczta polska, telegraf, telefon. Opatówek.

A było to tak. Konrad Wuensche.

Matka Niobe. Leokadia Wiewiórkowska.

Listy proskrypcyjne. Aresztowania w Opatówku 1940



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ

https://historiawsepii.blogspot.com/





wtorek, 12 czerwca 2018

Przez kamieniołomy i kolczasty drut - Zbigniew Wlazłowski. Gusen.


Wspomnienia Zbigniewa Wlazłowskiego z uwięzienia w "przedsionku piekła" jakim był hitlerowski obóz koncentracyjny Gusen na terenie Austrii zasługują na uważną lekturę.
Komendant obozu SS Hauptsturmfuehrer Seidler twierdził, że wiezień mógł w tym obozie przeżyć tylko 3 miesiące. Mój dziadek, Marian Wiewiórkowski, naczelnik pocztowy z Opatówka,  przebywał w tym piekle prawie rok, do swojej męczeńskiej śmierci 6 kwietnia 1941 roku. 

Zbigniew Wlazłowski, autor wspomnień, przeżył obóz. Pełnił w obozie funkcję sanitariusza, laboranta w przyoobozowym szpitalu.
13 lutego 1941 roku został aresztowany wraz z innymi studentami medycyny i uwięziony na Montelupich. Po krwawych przesłuchaniach został wsadzony do pociągu w stronę Buchenwaldu. W obozie w Buchenwaldzie otrzymał numer 3277. W maju, kolejnym transportem, pojechał do Mauthausen-Gusen. Tak opisuje warunki panujące w austriackim obozie śmierci Gusen:
"Błotnisty, nieduży plac apelowy oraz małe drewniane baraki, stojące rzędami przy wąskich uliczkach, robiły przykre wrażenie. Znalazłem się w nowym krajobrazie. Od północy i wschodu obóz otaczały strome granitowe skały kamieniołomu "Gusen" i "Kastenhofen". Od zachodu sterczało na horyzoncie wzniesienie Pfanning-Berg. Od południa na krańcach rozległej równiny wił się szeroko rozlany Dunaj i widniały zarysy pobliskich Alp. Sam lager o kształcie prostokąta i wymiarach około 360x150 metrów otaczały mury wysokie na 3 metry z pięcioma wieżami obserwacyjnymi. Nad każdą z nich błyskało oko potężnego reflektora. Przed murem rozciągało się ogrodzenie z kolczastego drutu ,naładowane prądem elektrycznym. Brama wyjściowa przechodziła przez budynek komendantury z celami więziennymi , tak zwany Jourahaus, a przed nim znajdował się plac apelowy o wymiarach ok. 150 x 75 metrów. Od strony kamieniołomu przylegał do niego duży drewniany barak, w którym mieściła się kuchnia. Po stronie zachodniej, przy wąskich błotnistych uliczkach stały 32 baraki, rozmieszczone w czterech szeregach, po osiem w każdym."
Więźniowie obozu pracowali przy budowie kolei Gusen-Linz, w kamieniołomach, przy drążeniu tunelów i w zakładach Steyr. Wlazłowski był zaangażowany dzięki swojej funkcji w misternie snutą siatkę ruchu oporu w obozie, polegającego na przeciwstawianiu się zbrodniczym planom i zarządzeniom ss-manów  oraz ratowaniu skazanych na śmierć chorych.

Gusen, obóz koncentracyjny, KL, warunki w Gusen,
Jourhaus w Gusen podczas wojny
 
Jourhaus dzisiaj- prywatna willa

Więźniowie pracujący w kamieniołomach od brzasku do świtu, w słońcu i na mrozie, ubrani jedynie w cienki drelich i otrzymujący jako pożywienie 250 g gliniastego chleba, gotowanego z pokrzyw zielska, w krótkim czasie ginęli z zimna i głodu. Normalnie odżywieni i dobrze wyglądający ludzie w ciągu bardzo krótkiego czasu stawali się tzw. muzułmanami, ludźmi-szklieletami, niezdolnymi do przetrwania ciężkich warunków i nadludzkiej pracy.

Na więźniach wyżywali się często pijani esesmani.  Komendant obozu Chmielewsky, przezywany "Czmij" szczuł swojego psa na pracujących więźniów. Pies zagryzał stawiającego coraz słabszy opór bezbronnego, osłabionego człowieka. Kompani Chmielewskiego śmiali się głośno i szczuli zwierzę.


Autor wspomnień Zbigniew Wlazłowski podał się w obozie za snycerza.  Został wezwany do oberkapo kamieniołomu Kastenhofen-Krutzkyego.
Krutzky był kryminalistą odsiadującym wieloletnie więzienie. Dozorował pracujących w kamieniołomie więźniów. Był też sztubowym bloku 19. Nazywano go "Tygrysem", wymyślał niewyobrażalne tortury dla więźniów, maltretował ich np. przez wkładanie bitemu człowiekowi węża do gardła i wlewanie wody. Krutzky skakał też lezącym, pobitym więźniom na pierś, łamiąc im żebra i uśmiercając poprzez tratowanie.
Po pewnym czasie autor wspomnień, przed wojną student medycyny, został wybrany do pracy w przyobozowym szpitalu. Otrzymał łózko w bloku 29 . W początkowym okresie trwania obozu szpital znajdował się w w bloku 24.W lipcu 1940 roku powiększono izbę chorych o blok 29 i 30.
W połowie 1941 roku sześć bloków oznaczonych numerami 27 do 32 oddzielono od pozostałej części obozu. Wykonywał analizy lekarskie chorym esesmanom oraz badał plwocinę więźniów chorych na gruźlicę, których natychmiast uśmiercano.
Autor opisuje życie obozowe widziane z perspektywy szpitala, nie szczędząc realistycznych obrazów tragicznego losu więźniów. Wymienia nazwiska niemieckich lekarzy pracujących w Gusen, miedzy innymi sadysty Kiesewettera, który ciężko chorych od razu skazywał na śmierć. Wyznaczonych zabijano przy pomocy szprycy. Wielu chorych umierało też po prostu z głodu. Polscy pracownicy szpitaliku dokonywali cudów, żeby ocalić chorych od śmierci. W  oficjalnych historiach chorób wpisywano zmyślone rozpoznania, rokujące szybkie wyleczenie, nieprawdziwe wyniku analiz lekarskich. Kiesewetter , chociaż podejrzewał jakieś machlojki, nie wpadł nigdy na właściwy trop.
W Gusen nie było komór gazowych.  Ponieważ Kiesewetter uznał ze zadawanie śmierci ciężko chorym jest mało efektywne rozkazał podać 70  chorym w bloku 27 cyjanek potasu w kawie.
Stosował tez kąpiele, zabijając za pomocą strug zimnej wody. Z tyłu obozu rozpięto sieć wodociągową, pod nią stawiano więźniów. W ten sposób wymordowano kilkuset.
W czasie jednego z apeli ogłoszono, że najsłabsi zostaną wysłani do sanatorium w Hartheim. Dostaną tam jedzenie i odpoczynek. Wielu więźniów zgłosiło u obozowych pisarzy chęć wyjazdu. Nie posłuchali przestróg nieufnych wobec tej propozycji współwięźniów. W sumie "do sanatorium" wywieziono z Gusen 1132 osoby. Po drodze zostali uduszeni spalinami z rur wydechowych, skierowanych do wnętrza wozów.

plan obozu Gusen
Wlazłowski w swoich wspomnieniach poświęca kilka stron obozowym prominentom. W obozie panowała specyficzna hierarchia.
Na czele obozowej kantyny stał Ernst Hallem. Za przywłaszczone towary skupował od więźniów przemycone kosztowności, złote zęby, wymieniał to na np. wódkę. Otaczał się artystami, śpiewakami, miał swojego masażystę, fryzjera, uważał się za "mecenasa sztuki". Postarał się o instrumenty dla orkiestry obozowej. Słynni więźniowie Gusen jak Faliszewski, Guziński, Jeleński musieli śpiewać dla niego wieczorami. Starszym obozu był Helmut Becker- przestępca kryminalny, zbrodniarz, pijak, psychopata, a pisarzem obozowym Rudol Meixner, o którym autor wypowiada się pozytywnie.
Po Chmielewskym komendantem obozu został Fritz Seidler. Były komendant Auschwitz, sadysta.
Po ucieczce jednego z więźniów /ucieczki należały do rzadkości/, zarządził dwa dni karnych ćwiczeń w obozie. Przy okazji innej ucieczki pijani oprawcy katowali pędzonych wiezniów bykowcami, a później stawiali ich na wielogodzinnych apelach, podczas których maltretowano ludzi na koźle, bijąc bykowcami. Po tym wszystkim zapędzono ich na następny dzień do pracy. Po takim dniu o zmierzchu przyniesiono do obozu 150 trupów.
Przed Jourhausem Franz Ziereis wygłosił przemówienie "więźniowie to ścierwo rzucone na kupę gnoju i żyjące tylko z mej łaski...każdy opór będzie karany śmiercią, a próba ucieczki powieszeniem".

Pod koniec 1942 skończyło się masowe mordowanie więźniów. Rozciągający się front wymagał coraz większej  ilości broni, a co za tym idzie, fabryki - robotników przymusowych.
Zwiększono racje żywnościowe, kapom zakazano bicia. Niestety mój dziadek nie dożył już tej chwili.
Po uruchomieniu fabryk Steyera śmiertelność w obozie zmalała. Przyczyniło się tez do tego pozwolenie na przysyłanie paczek więźniom. Paczki wielu uratowały życie. Dzięki nim można było załatwić lepsza pracę, zdobyć przychylność blokowego czy kapo. Ci, którzy niechętnie płacili daninę byli narażeni na różne nieprzyjemności.
Więźniami Gusen byłą głownie inteligencja. Artyści, naukowcy, nauczyciele, poeci, muzycy, plastycy. Wśród nich poeta Grzegorz Timofiejew, którego książka Człowiek jest nagi stanowi jedną z podstawowych lektur dla chcących poznać życie obozowe w 'przedsionku śmierci', jakim było Gusen.
Z postacią Wacława Gazińskiego - kompozytora, poety, śpiewaka, można się zapoznać na stronie p. Romana Wójcickiego.
Mimo głodu, upodlenia, muzułmaństwa ludzie ciągnęli do sztuki, ujawniały się talenty, na kawałkach papieru po cemencie zapisywano wiersze, jak ten Lubomira Szopińskiego:

"Śniła mi się wioska, mazowieckie nasze piaski, 
a pod gruszą Matka Boska, strojna w swej korony blaski, 
na rozstajnych drogach stała, śniła mi się nasza chatka, 
nad kądzielą pochylona, przędła sobie moja matka, samiuteńka, opuszczona..."

Choć życie w obozie nie sprzyjało twórczości artystycznej, coraz więcej utalentowanych ludzi znajdowało się w obozie. Szopiński skupił wokół siebie podobnych mu artystów i w ten sposób powstał chór, który liczył nawet do 200 osób. Pierwszy występ chóru miał miejsce w 1941 roku w wigilię Bożego Narodzenia. Audytorium stanowili więźniowie a scenerię plac apelowy. Chór dał setki koncertów w różnych blokach. Wielką popularnością cieszył się "Już przebrzmiał grom"
cdn

Gusen, obóz koncentracyjny, KL, Konzentrationslager, Jourhaus, Opatówek
Zbigniew Wlazłowski/ Przez kamieniołomy i kolczasty drut
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Kraków 1974

Karl Chmielewski od 1940 do 1942 sprawował stanowisko komendanta Gusen I, podobozu Mauthausen. Jako że osobiście mordował i maltretował więźniów na każdym kroku, Chmielewski otrzymał pseudonim „diabła z Gusen”. W 1944 został skazany przez Sąd SS (SS-Gericht) na 15 lat pozbawienia wolności. Umieszczono go najpierw w obozie Sachsenhausen, a następnie w Dachau (między innymi w podobozie Allach, gdzie pełnił funkcję starszego obozu do kwietnia 1945). W 1953 Chmielewski został skazany przez sąd zachodnioniemiecki za morderstwa dokonywane w Gusen na jeden rok więzienia.
Kolejny jego proces odbył się w 1961 przed Sądem w Ansbach. Za dokonanie 282 zabójstw i inne zbrodnie Karl Chmielewski skazany został na dożywotnie pozbawienie wolności. Z więzienia zwolniono go w marcu 1979. Dożył 88 lat i zmarł śmiercią naturalną.

Moja pielgrzymka do KL Gusen wrzesień 2017


Podobne posty

Gdy Opatówek został "Spatenfelde"

Poczta polska, telegraf, telefon. Opatówek.

A było to tak. Konrad Wuensche.

Matka Niobe. Leokadia Wiewiórkowska.

Listy proskrypcyjne. Aresztowania w Opatówku 1940





piątek, 4 maja 2018

Zofia Wiewiórkowska - Walecka.

Zofia Wiewiórkowska -Walecka.
Urodzona w maju 1923 roku w Opatówku.

Najmłodsze dziecko Stanisława i Leokadii Wiewiórkowskich.

Zosia Wiewiórkowska stoi pomiędzy rodzicami Stanisławem i Leokadią. Zdjęcie z ok.1926 roku
Poprosiłam Marię, córkę Zosi, najmłodszej dziewczynki z tego zdjęcia, by opisała losy swojej mamy.

" 20 lat różnicy miedzy Zosią i najstarszym bratem Stasiem, który na tym zdjęciu stoi pierwszy z lewej. Pierwszy z prawej-Marian.
Rozpieszczana w dzieciństwie pamiętała jak mówiła: Zosia jest najmłodsza, Zosi wszystko wolno.
Lata wczesnej młodości, między16-22 rokiem życia zabrała jej wojna, przerwała naukę w szkole ekonomicznej w Kaliszu.
Uciekała z Opatówka przed Niemcami wozem drabiniastym wraz ze swoimi szwagierkami: Erną, Marią i ich malutkimi dziećmi, ze straszą siostrą Helą. Bracia, ojcowie rodzin,  tj. Stanisław i Marian  w drodze się odłączyli i została sama do powożenia końmi, opieką nad reszta rodziny, a miała tylko 16 lat.
Reszta okupacji przepleciona rodzinnymi tragediami upłynęła na pomocy babci Lodzi w ogarnięciu potrzebujących w rodzinie, opiece nad sierotami po Helenie - Leszkiem i Teresą i podobno czasami Bożeną, córką Zygmunta, który znajdował się w obozie.
Aby uniknąć wywiezienia do Niemiec na roboty, pracowała u Niemca rzeźnika Fajchta, potem w jakimś biurze administracyjnym prowadzonym przez Niemców, a jak nie miała pracy ukrywała się z grupa przyjaciół na tzw. wądołach przed wywiezieniem na roboty do Niemiec.

Zosia pracowała u pracowała u Niemca rzeźnika Fajchta


       Po wojnie chwilę była nauczycielką w szkole, zrobiła maturę i wyjechała z Opatówka wraz z bratem Zygmuntem na tzw. Ziemie Odzyskane szukać pracy.
Wspominała tez jak po wojnie pojechała do Liskowa do domu opuszczonego przez Hele i Zygmunta Gadzinowskich w poszukiwaniu pozostawionych przez nich rzeczy, argumentując ze dzieci zostały sierotami i odzyskała od sąsiadów komplet mebli.
       Wracając do mamy - wyjechali z bratem Zygmuntem Wiewiórkowskim do Żar, była świadkiem na jego ślubie z Renią, tam poznała męża Henryka Waleckiego. Rodzice przeprowadzali się kilka razy, ja urodziłam się w Koninie.
W końcu, mając już troje dzieci, osiedlili się w Wierzbicy k/Radomia, bo tam dostali prace i mieszkanie.
Mama była księgową, a ojciec mechanikiem w nowo powstałej cementowni Przyjaźń.
Mama zawsze tęskniła za Opatówkiem, zawsze chciała wrócić do Opatówka, większość wakacji spędzaliśmy u babci Leokadii Wiewiórkowskiej.
Mama chciała być pochowana w Opatówku, ale stało się inaczej.

Zmarła w wieku 64 lat w 1987 roku i pochowana jest w Radomiu."

Przed dawnym pałacem Schloesserów w Opatówku, w latach powojennych zamienionym w budynek szkoły, 1946, młodzież szkolna /ze zbiorów p.J.Antczaka



Posty powiązane

Gdy Opatówek został Spatenfelde

A było to tak...Konrad Wuensche

Listy proskrypcyjne dla okręgu Kalisza