piątek, 15 czerwca 2018

Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady

14 czerwca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.
W czwartek przypadła 78 rocznica  przybycia pierwszego masowego transportu polskich więźniów do KL Auschwitz.
14 czerwca 1940 r. Niemcy skierowali z więzienia w Tarnowie do obozu Auschwitz grupę 728 Polaków. Wśród nich byli żołnierze kampanii wrześniowej, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci, a także niewielka grupa polskich Żydów. Data ta uznawana jest za początek funkcjonowania obozu.
O tym pierwszym transporcie pisze na swoim blogu dr Adam Cyra "Zginęła nawet połowa":


Zygmunt Wiewiórkowski. 
"(...) Wśród więźniów pierwszego transportu byli m.in. żołnierze Września, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci. Otrzymali numery od 31. do 758. Numery od 1 do 30 dostali przywiezieni z KL Sachsenhausen do Auschwitz 20 maja 1940 r. niemieccy więźniowie kryminalni, którym powierzono w obozie różne funkcje, m.in. kapo i blokowych."

Wraz z rodzinami ofiar obozów koncentracyjnych, również z Kalisza, postanowiliśmy zapalić znicze pod Ściana Śmierci.


Więźniem Auschwitz był brat mojego dziadka Zygmunt Wiewiórkowski. 



W obchodach rocznicy pierwszego transportu Polaków do Auschwitz, które odbyły się w Oświęcimiu i w Harmężach wzięli udział przedstawiciele władz Rzeczpospolitej Polskiej: premier RP Beata Szydło, parlamentarzyści, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, władz samorządowych, instytucji i stowarzyszeń współorganizujących obchody, dyrekcja i pracownicy Muzeum Auschwitz, a także wszyscy pragnący upamiętnić wydarzenia z 14 czerwca 1940 r.
Obchody rozpoczęły się od złożenia zniczy pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w byłym obozie Auschwitz I oraz wieńców pod tablicą poświęconą pierwszemu transportowi na budynku dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego, nieopodal terenu dzisiejszego Muzeum Auschwitz.

złożenie zniczy pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w byłym obozie Auschwitz I
oraz wieńców pod tablicą poświęconą pierwszemu transportowi na budynku
dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego, nieopodal terenu dzisiejszego Muzeum Auschwitz.


14 czerwca 1940 r. więźniów umieszczono tam na okres kwarantanny, a dziś mieści się tam Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. rtm. Witolda Pileckiego.
12:30
Zapalenie zniczy pod Ścianą Śmierci w hołdzie Ofiarom
(były obóz Auschwitz I)
13:00
Zwiedzanie Bloku 11 – Bloku Śmierci
(były obóz Auschwitz I)

Tutaj oraz tu  odnośnik do artykułu mówiący o kontrowersjach wokół tego święta. Warto przeczytać !
Zwiedzanie Bloku 11 – Bloku Śmierci
(były obóz Auschwitz I)
Publikacja związana jest z historią bloku nr 11 i losami więźniów, którzy na jego ścianach,
 drzwiach, parapetach okiennych i belkach stropowych pozostawili napisy i rysunki, 
wykonane niejednokrotnie przed straceniem. Streszczenie tutaj.
Po wystawie swojego autorstwa na piętrze bloku 11 oprowadził nas pan dr Adam Cyra



Auschwitz
Mieczysław Stobierski "Głód"
Auschwitz

Auschwitz

Brzezinka
Brzezinka
Pamiętajmy o ofiarach niemieckich obozów śmierci. Cześć ich pamięci !

Podobne posty

Poczta polska, telegraf, telefon. Opatówek.

A było to tak. Konrad Wuensche.

Matka Niobe. Leokadia Wiewiórkowska.

Listy proskrypcyjne. Aresztowania w Opatówku 1940



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ

https://historiawsepii.blogspot.com/





wtorek, 12 czerwca 2018

Przez kamieniołomy i kolczasty drut - Zbigniew Wlazłowski. Gusen.


Wspomnienia Zbigniewa Wlazłowskiego z uwięzienia w "przedsionku piekła" jakim był hitlerowski obóz koncentracyjny Gusen na terenie Austrii zasługują na uważną lekturę.
Komendant obozu SS Hauptsturmfuehrer Seidler twierdził, że wiezień mógł w tym obozie przeżyć tylko 3 miesiące. Mój dziadek, Marian Wiewiórkowski, naczelnik pocztowy z Opatówka,  przebywał w tym piekle prawie rok, do swojej męczeńskiej śmierci 6 kwietnia 1941 roku. 

Zbigniew Wlazłowski, autor wspomnień, przeżył obóz. Pełnił w obozie funkcję sanitariusza, laboranta w przyoobozowym szpitalu.
13 lutego 1941 roku został aresztowany wraz z innymi studentami medycyny i uwięziony na Montelupich. Po krwawych przesłuchaniach został wsadzony do pociągu w stronę Buchenwaldu. W obozie w Buchenwaldzie otrzymał numer 3277. W maju, kolejnym transportem, pojechał do Mauthausen-Gusen. Tak opisuje warunki panujące w austriackim obozie śmierci Gusen:
"Błotnisty, nieduży plac apelowy oraz małe drewniane baraki, stojące rzędami przy wąskich uliczkach, robiły przykre wrażenie. Znalazłem się w nowym krajobrazie. Od północy i wschodu obóz otaczały strome granitowe skały kamieniołomu "Gusen" i "Kastenhofen". Od zachodu sterczało na horyzoncie wzniesienie Pfanning-Berg. Od południa na krańcach rozległej równiny wił się szeroko rozlany Dunaj i widniały zarysy pobliskich Alp. Sam lager o kształcie prostokąta i wymiarach około 360x150 metrów otaczały mury wysokie na 3 metry z pięcioma wieżami obserwacyjnymi. Nad każdą z nich błyskało oko potężnego reflektora. Przed murem rozciągało się ogrodzenie z kolczastego drutu ,naładowane prądem elektrycznym. Brama wyjściowa przechodziła przez budynek komendantury z celami więziennymi , tak zwany Jourahaus, a przed nim znajdował się plac apelowy o wymiarach ok. 150 x 75 metrów. Od strony kamieniołomu przylegał do niego duży drewniany barak, w którym mieściła się kuchnia. Po stronie zachodniej, przy wąskich błotnistych uliczkach stały 32 baraki, rozmieszczone w czterech szeregach, po osiem w każdym."
Więźniowie obozu pracowali przy budowie kolei Gusen-Linz, w kamieniołomach, przy drążeniu tunelów i w zakładach Steyr. Wlazłowski był zaangażowany dzięki swojej funkcji w misternie snutą siatkę ruchu oporu w obozie, polegającego na przeciwstawianiu się zbrodniczym planom i zarządzeniom ss-manów  oraz ratowaniu skazanych na śmierć chorych.

Gusen, obóz koncentracyjny, KL, warunki w Gusen,
Jourhaus w Gusen podczas wojny
 
Jourhaus dzisiaj- prywatna willa

Więźniowie pracujący w kamieniołomach od brzasku do świtu, w słońcu i na mrozie, ubrani jedynie w cienki drelich i otrzymujący jako pożywienie 250 g gliniastego chleba, gotowanego z pokrzyw zielska, w krótkim czasie ginęli z zimna i głodu. Normalnie odżywieni i dobrze wyglądający ludzie w ciągu bardzo krótkiego czasu stawali się tzw. muzułmanami, ludźmi-szklieletami, niezdolnymi do przetrwania ciężkich warunków i nadludzkiej pracy.

Na więźniach wyżywali się często pijani esesmani.  Komendant obozu Chmielewsky, przezywany "Czmij" szczuł swojego psa na pracujących więźniów. Pies zagryzał stawiającego coraz słabszy opór bezbronnego, osłabionego człowieka. Kompani Chmielewskiego śmiali się głośno i szczuli zwierzę.


Autor wspomnień Zbigniew Wlazłowski podał się w obozie za snycerza.  Został wezwany do oberkapo kamieniołomu Kastenhofen-Krutzkyego.
Krutzky był kryminalistą odsiadującym wieloletnie więzienie. Dozorował pracujących w kamieniołomie więźniów. Był też sztubowym bloku 19. Nazywano go "Tygrysem", wymyślał niewyobrażalne tortury dla więźniów, maltretował ich np. przez wkładanie bitemu człowiekowi węża do gardła i wlewanie wody. Krutzky skakał też lezącym, pobitym więźniom na pierś, łamiąc im żebra i uśmiercając poprzez tratowanie.
Po pewnym czasie autor wspomnień, przed wojną student medycyny, został wybrany do pracy w przyobozowym szpitalu. Otrzymał łózko w bloku 29 . W początkowym okresie trwania obozu szpital znajdował się w w bloku 24.W lipcu 1940 roku powiększono izbę chorych o blok 29 i 30.
W połowie 1941 roku sześć bloków oznaczonych numerami 27 do 32 oddzielono od pozostałej części obozu. Wykonywał analizy lekarskie chorym esesmanom oraz badał plwocinę więźniów chorych na gruźlicę, których natychmiast uśmiercano.
Autor opisuje życie obozowe widziane z perspektywy szpitala, nie szczędząc realistycznych obrazów tragicznego losu więźniów. Wymienia nazwiska niemieckich lekarzy pracujących w Gusen, miedzy innymi sadysty Kiesewettera, który ciężko chorych od razu skazywał na śmierć. Wyznaczonych zabijano przy pomocy szprycy. Wielu chorych umierało też po prostu z głodu. Polscy pracownicy szpitaliku dokonywali cudów, żeby ocalić chorych od śmierci. W  oficjalnych historiach chorób wpisywano zmyślone rozpoznania, rokujące szybkie wyleczenie, nieprawdziwe wyniku analiz lekarskich. Kiesewetter , chociaż podejrzewał jakieś machlojki, nie wpadł nigdy na właściwy trop.
W Gusen nie było komór gazowych.  Ponieważ Kiesewetter uznał ze zadawanie śmierci ciężko chorym jest mało efektywne rozkazał podać 70  chorym w bloku 27 cyjanek potasu w kawie.
Stosował tez kąpiele, zabijając za pomocą strug zimnej wody. Z tyłu obozu rozpięto sieć wodociągową, pod nią stawiano więźniów. W ten sposób wymordowano kilkuset.
W czasie jednego z apeli ogłoszono, że najsłabsi zostaną wysłani do sanatorium w Hartheim. Dostaną tam jedzenie i odpoczynek. Wielu więźniów zgłosiło u obozowych pisarzy chęć wyjazdu. Nie posłuchali przestróg nieufnych wobec tej propozycji współwięźniów. W sumie "do sanatorium" wywieziono z Gusen 1132 osoby. Po drodze zostali uduszeni spalinami z rur wydechowych, skierowanych do wnętrza wozów.

plan obozu Gusen
Wlazłowski w swoich wspomnieniach poświęca kilka stron obozowym prominentom. W obozie panowała specyficzna hierarchia.
Na czele obozowej kantyny stał Ernst Hallem. Za przywłaszczone towary skupował od więźniów przemycone kosztowności, złote zęby, wymieniał to na np. wódkę. Otaczał się artystami, śpiewakami, miał swojego masażystę, fryzjera, uważał się za "mecenasa sztuki". Postarał się o instrumenty dla orkiestry obozowej. Słynni więźniowie Gusen jak Faliszewski, Guziński, Jeleński musieli śpiewać dla niego wieczorami. Starszym obozu był Helmut Becker- przestępca kryminalny, zbrodniarz, pijak, psychopata, a pisarzem obozowym Rudol Meixner, o którym autor wypowiada się pozytywnie.
Po Chmielewskym komendantem obozu został Fritz Seidler. Były komendant Auschwitz, sadysta.
Po ucieczce jednego z więźniów /ucieczki należały do rzadkości/, zarządził dwa dni karnych ćwiczeń w obozie. Przy okazji innej ucieczki pijani oprawcy katowali pędzonych wiezniów bykowcami, a później stawiali ich na wielogodzinnych apelach, podczas których maltretowano ludzi na koźle, bijąc bykowcami. Po tym wszystkim zapędzono ich na następny dzień do pracy. Po takim dniu o zmierzchu przyniesiono do obozu 150 trupów.
Przed Jourhausem Franz Ziereis wygłosił przemówienie "więźniowie to ścierwo rzucone na kupę gnoju i żyjące tylko z mej łaski...każdy opór będzie karany śmiercią, a próba ucieczki powieszeniem".

Pod koniec 1942 skończyło się masowe mordowanie więźniów. Rozciągający się front wymagał coraz większej  ilości broni, a co za tym idzie, fabryki - robotników przymusowych.
Zwiększono racje żywnościowe, kapom zakazano bicia. Niestety mój dziadek nie dożył już tej chwili.
Po uruchomieniu fabryk Steyera śmiertelność w obozie zmalała. Przyczyniło się tez do tego pozwolenie na przysyłanie paczek więźniom. Paczki wielu uratowały życie. Dzięki nim można było załatwić lepsza pracę, zdobyć przychylność blokowego czy kapo. Ci, którzy niechętnie płacili daninę byli narażeni na różne nieprzyjemności.
Więźniami Gusen byłą głownie inteligencja. Artyści, naukowcy, nauczyciele, poeci, muzycy, plastycy. Wśród nich poeta Grzegorz Timofiejew, którego książka Człowiek jest nagi stanowi jedną z podstawowych lektur dla chcących poznać życie obozowe w 'przedsionku śmierci', jakim było Gusen.
Z postacią Wacława Gazińskiego - kompozytora, poety, śpiewaka, można się zapoznać na stronie p. Romana Wójcickiego.
Mimo głodu, upodlenia, muzułmaństwa ludzie ciągnęli do sztuki, ujawniały się talenty, na kawałkach papieru po cemencie zapisywano wiersze, jak ten Lubomira Szopińskiego:

"Śniła mi się wioska, mazowieckie nasze piaski, 
a pod gruszą Matka Boska, strojna w swej korony blaski, 
na rozstajnych drogach stała, śniła mi się nasza chatka, 
nad kądzielą pochylona, przędła sobie moja matka, samiuteńka, opuszczona..."

Choć życie w obozie nie sprzyjało twórczości artystycznej, coraz więcej utalentowanych ludzi znajdowało się w obozie. Szopiński skupił wokół siebie podobnych mu artystów i w ten sposób powstał chór, który liczył nawet do 200 osób. Pierwszy występ chóru miał miejsce w 1941 roku w wigilię Bożego Narodzenia. Audytorium stanowili więźniowie a scenerię plac apelowy. Chór dał setki koncertów w różnych blokach. Wielką popularnością cieszył się "Już przebrzmiał grom"
cdn

Gusen, obóz koncentracyjny, KL, Konzentrationslager, Jourhaus, Opatówek
Zbigniew Wlazłowski/ Przez kamieniołomy i kolczasty drut
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Kraków 1974

Karl Chmielewski od 1940 do 1942 sprawował stanowisko komendanta Gusen I, podobozu Mauthausen. Jako że osobiście mordował i maltretował więźniów na każdym kroku, Chmielewski otrzymał pseudonim „diabła z Gusen”. W 1944 został skazany przez Sąd SS (SS-Gericht) na 15 lat pozbawienia wolności. Umieszczono go najpierw w obozie Sachsenhausen, a następnie w Dachau (między innymi w podobozie Allach, gdzie pełnił funkcję starszego obozu do kwietnia 1945). W 1953 Chmielewski został skazany przez sąd zachodnioniemiecki za morderstwa dokonywane w Gusen na jeden rok więzienia.
Kolejny jego proces odbył się w 1961 przed Sądem w Ansbach. Za dokonanie 282 zabójstw i inne zbrodnie Karl Chmielewski skazany został na dożywotnie pozbawienie wolności. Z więzienia zwolniono go w marcu 1979. Dożył 88 lat i zmarł śmiercią naturalną.

Moja pielgrzymka do KL Gusen wrzesień 2017


Podobne posty

Gdy Opatówek został "Spatenfelde"

Poczta polska, telegraf, telefon. Opatówek.

A było to tak. Konrad Wuensche.

Matka Niobe. Leokadia Wiewiórkowska.

Listy proskrypcyjne. Aresztowania w Opatówku 1940