wtorek, 27 kwietnia 2021

Heeresnebenzeugamt, czyli Wojskowa Składnica Uzbrojenia w Opatówku, Spatenfelde

W dniu 15.XI.1941 r. Niemcy uruchomili w Opatówku Heeresnebenzeugamt, czyli Wojskową Składnicę Uzbrojenia, stanowiącą wsparcie dla Feldzeug-Kommando XXI. Opatowianie nazywali je po prostu "magazynami".

Kierownikiem biura został Karl Kühnert, lat 52. Wraz z uruchomieniem tej instytucji przybyli urzędnicy, pracownicy cywilni Wehrmachtu z tzw. starej Rzeszy jak np. Adolf Schmidt, ur. w 1895 r. Heeresnebenbezugsamty były jednostkami pomocniczymi dla wojska i dysponowały bardzo dużymi powierzchniami magazynowymi.

Aktualnie na portalu aukcyjnym do nabycia koperta wysłana do pracownika Heeresnebenzeugamtu, podoficera Friedricha Schradera, strażaka.

link



poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Opatówek 1939. Listy Jana Marszała do przyjaciela.

autor: Dominika Pawlikowska

Odnalazłam korespondencję Zenona Dziubińskiego do Jana Marszała z lat 40-tych ub. wieku. Bardzo wzbogaca wiedzę o wydarzeniach II wojny w Opatówku. Korespondencja została wykradziona Marszałowi przez robotnika, który był zatrudniony w tym samym niemieckim gospodarstwie. Zenon Dziubiński, który był wówczas urzędnikiem (sołtysem od 1939) w Opatówku i cieszył się zaufaniem Niemców, trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz za napisanie tych listów. Został zamordowany 20.02.1943.
Jan Marszał był piątym dzieckiem Walentego i Marii Marszałów. Urodził się 9.12.1913 roku w Opatówku. Od 7 do 14 roku życia uczęszczał do szkoły powszechnej w Opatówku. Uczył się ogrodnictwa i przez dwa lata pracował jako pomocnik ogrodnika. W 1938 został powołany do wojska. Dwa lata przed wybuchem wojny powołany na podoficera. 18.09.1939 dostał się do niewoli pod Kutnem. Po przejściu różnych obozów jenieckich został skierowany do pracy w charakterze robotnika cywilnego u rolnika w Ramsdorf w Westfalii.
Polski pracownik cywilny Józef Sajdak, znany Marszałowi jeszcze czasów niewoli jenieckiej, zatrudniony teraz wraz z nim, ukradł mu listy, które otrzymał od Zenona Dziubińskiego i zaniósł je Niemcom. Dziubiński napisał dwa listy do Marszała 14.10.1940 i 15.11.1940 na adres, który otrzymał od jego siostry.
Listy te - zdaniem oskarżycieli - miały na celu wywołanie u adresata nadziei na powstanie Polski. Są częściowo pisane szyfrem. Oto fragment pierwszego z nich:

„15.09.1940

Drogi kolego,

piszę do Ciebie już drugi list i nie wiem, czy go otrzymałeś, czy nie masz czas, czy gniewasz się o coś. Pisałem do Ciebie, gdy byłeś jeszcze w obozie. W grudniu 1939 i w marcu 1940. Piszę, choć nie wiem czy ten list dostaniesz, a nawet gdy dojdzie, to nie wiem czy będziesz mógł go otrzymać. Jeśli jednak otrzymasz, to napisz, co u Ciebie słychać. Jak się trzymasz i czy jest szansa na szybki powrót. Ja pracuję jako urzędnik w kancelarii burmistrza. Jestem samodzielnym urzędnikiem w gminie. Mam własny referat „Wsparcie” tzn. opiekowanie się wymagającymi wsparcia. Jestem pełnomocnikiem dla wszystkich. Jestem przeciążony pracą, Nie wiem od czego zacząć. Ale mówię ci z serca, diabeł idzie po wszystko. Wolałbym pracować na szosie, albo gdzie indziej, ale nie tu, gdzie teraz pracuję”.

Poniżej: Korespondencja Zenona Dziubińskiego do Jana Marszała z lat 40-tych ub. wieku.  Zenon Dziubiński, który był wówczas urzędnikiem (sołtysem od 1939) w Opatówku i cieszył się zaufaniem Niemców, trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz za napisanie tych listów. Został zamordowany 20.02.1943.

List z 1940. Drogi kolego,  piszę do Ciebie już drugi list i nie wiem, czy go otrzymałeś, czy nie masz czas, czy gniewasz się o coś. Pisałem do Ciebie, gdy byłeś jeszcze w obozie. W grudniu 1939 i w marcu 1940. Piszę, choć nie wiem czy ten list dostaniesz, a nawet gdy dojdzie, to nie wiem czy będziesz mógł go otrzymać. Jeśli jednak otrzymasz, to napisz, co u Ciebie słychać. Jak się trzymasz i czy jest szansa na szybki powrót. Ja pracuję jako urzędnik w kancelarii burmistrza. Jestem samodzielnym urzędnikiem w gminie. Mam własny referat „Wsparcie” tzn. opiekowanie się wymagającymi wsparcia. Jestem pełnomocnikiem dla wszystkich. Jestem przeciążony pracą, Nie wiem od czego zacząć. Ale mówię ci z serca, diabeł idzie po wszystko. Wolałbym pracować na szosie, albo gdzie indziej, ale nie tu, gdzie teraz pracuję”.

Adresat listów Marszała - Zenon Dziubiński - urodził się 31.12.1910 w Łodzi, jako najstarszy z trojga rodzeństwa. W 1916 rodzice przeprowadzili się do Opatówka, gdzie ojciec założył warsztat szewski przy Poniatowskiego 7. W 1927 ukończył szkołę powszechną w Opatówku. Pomagał ojcu w warsztacie, choć nie nauczył się szewstwa. Po wybuchu wojny ewakuował się do Warszawy, wrócił do Opatówka 28.9.1939. Zwrócił się do folksdojcza - sekretarza gminy (nazwiska nie wymienia, sądzę, że chodzi o Skibę) o przydział pracy. Otrzymał pracę w urzędzie gminy przy komisarzu urzędowym, niem. Amtskomissar jako sołtys niem. Ortsvorsteher. Był zaufaną osobą dla Niemców.

Cześć druga jego listu do przyjaciela- Jana Marszała /tłumaczenie dosłowne/:

„Gdyby to były inne czasy, to pracowałbym całym sercem i duszą, ponieważ wiedziałabym po co pracuje, wiedziałbym, że pracuję dla przyszłości, dla jedności. A tu jestem jak każdy Polak- świnią, kopaną w twarz. Może nadejdą lepsze czasy, o których ciągle marzę. Może jeszcze tego doczekam, może będziemy jeszcze razem pracować, ręka w rękę. Może niebawem wyjdziesz i będziemy gdzieś blisko siebie. Człowiek żyje z dnia na dzień i czeka, czy go wyrzucą, czy go wysiedlą. To jest na porządku dziennym, a ta niesprawiedliwość jest nie do opisania. W Polsce każdej nocy jest niebezpiecznie. Ludzie chowają się po lasach i w szopach. Śpią za każdym razem gdzie indziej. Wyłapują młodzież i wywożą do Niemiec, a starych do Protektoratu. Mówię ci - masz tam lepiej niż tutaj, spokojniej. U nas wyszło nowe zarządzenie, aby zaciemniać miasto, ponieważ spodziewamy się wrogich nalotów. Mojemu ojcu zabrali warsztat, wywieźli go
do Dachau. Wielu ludzi, ale z pewnością wiesz, bo pisali ci z domu. Wysiedlili już większą część wsi, twoją rodzinę również. A twoi rodzice czekają, kiedy na nich przyjdzie czas. My Polacy nie mamy już wielu praw. Dostaliśmy burmistrza, który nas, Polaków, bije. Po morderstwie ( nie wiemy, co autor ma na myśli) wielu było wstrząśniętych. Nasz burmistrz /miał na myśli Brakego/ jest Polakożercą. Zawsze znajdzie pretekst, aby wyrządzić Polakowi, a szczególnie młodzieży jakąś krzywdę, aby dokuczyć i tępić. Napisz co u ciebie i czego można oczekiwać. Aniela* wysyła nam paczki lub nie wysyła nam paczek. Nasze oczy ciemnieją, gdy nie wysyła nam apetycznych paczek na żrącego Nikodema*

Twój kolega Z.

*Anglia

*Niemcy


Korespondencja Zenona Dziubińskiego do Jana Marszała z lat 40-tych ub. wieku. Bardzo wzbogaca wiedzę o wydarzeniach II wojny w Opatówku. Korespondencja została wykradziona Marszałowi przez robotnika, który był zatrudniony w tym samym niemieckim gospodarstwie. 

W Polsce każdej nocy jest niebezpiecznie. Ludzie chowają się po lasach i w szopach. Śpią za każdym razem gdzie indziej. Wyłapują młodzież i wywożą do Niemiec, a starych do Protektoratu. Mówię ci - masz tam lepiej niż tutaj, spokojniej. U nas wyszło nowe zarządzenie, aby zaciemniać miasto, ponieważ spodziewamy się wrogich nalotów. Mojemu ojcu zabrali warsztat, wywieźli go do Dachau. Wielu ludzi, ale z pewnością wiesz, bo pisali ci z domu. Wysiedlili już większą część wsi, twoją rodzinę również. A twoi rodzice czekają, kiedy na nich przyjdzie czas. My Polacy nie mamy już wielu praw. Dostaliśmy burmistrza, który nas, Polaków, bije. Po morderstwie ( nie wiemy, co autor ma na myśli) wielu było wstrząśniętych. Nasz burmistrz /miał na myśli Brakego/ jest Polakożercą.

wtorek, 6 kwietnia 2021

Historia miłości Niemca i Żydówki z Koźminka


Rassenschande (znany również jako Blutschande – dosłownie: wstyd, hańba krwi ) był terminem propagandowym w nazistowskiej Rzeszy Niemieckiej, za pomocą którego, zgodnie z definicją nazistowskiego prawa rasowego, potępiano stosunki seksualne między Żydami a obywatelami „krwi niemieckiej lub pokrewnej”. Przejęcie pełni władzy przez nazistów w 1933 roku umożliwiło im wprowadzenie zmian administracyjno-prawnych regulujących status ludności żydowskiej. W niemieckim ustawodawstwie pojawił się m.in. podział ludności na aryjską i niearyjską. Miał odzwierciedlać przekonanie o wyższości ludów germańskich (aryjskich). Na margines zepchnięto Żydów, Romów i Słowian. Małżeństwa między Żydami i ludźmi „ krwi niemieckiej ” były określane jako zdrada rasowa. W 1935 roku tego rodzaju małżeństwa i kontakty seksualne zostały zakazane. Małżeństwa zawierane wbrew zakazowi zawierane były karane więzieniem albo grzywną. Ustawy norymberskie zostały uchwalone przez Reichstag 15 września 1935 roku. Na mocy ustaw norymberskich pozbawiono Żydów obywatelstwa niemieckiego i zmuszano do wyjazdu z Rzeszy.

W 1924 roku Niemiec z Koźminka Berthold Berendt  (ur. 1897) zakochał się z Żydówce Chane Matusiak (ur.1908), która miała wówczas 18 lat i była 11 lat młodsza od swojego wybranka. Chane była tak piękna, jak piękna i silna była ich miłość, która  musiała pokonać niechęć rodziców obu stron i złamać wszystkie bariery, które stały jej na przeszkodzie. Owocem ich miłości była córka, którą wspólnie wychowywali. Ciężko pracowali na roli, ale dzięki temu żyli szczęśliwie i dostatnio. Niczego im nie brakowało. Berthold był właścicielem 20 hektarowego gospodarstwa, posiadał dwa konie, 8 krów. Formalnego związku nigdy nie zawarli, nie byli małżeństwem. Społeczność żydowska w miasteczku była liczna i liczyła ponad 700 Żydów. Katolicy, Ewangelicy i Żydzi koegzystowali wspólnie. Ewangelicy prowadzili gospodarstwa rolne, a Żydzi trudnili się przede wszystkim rzemiosłem i handlem. Szczęście i spokój skończyło się wraz z wejściem Niemców do miasteczka i spaleniem synagogi. W 1940 Berthold i Chana spodziewali się drugiego dziecka. Na wiosnę zaczął rosnąć brzuch Chany, a rodzice nie mogli w spokoju cieszyć się swoim szczęściem. Od pierwszych dni wojny Berendt ukrywał swoja rodzinę w Koźminku i Opatówku, zmieniając miejsce kryjówki., a drzwi jego domu były zawsze zamknięte.

Represje wobec Żydów narastały. Berthold rozmyślał, jak zapewnić bezpieczeństwo rodzinie. Ich położenie było tragiczne, wszędzie czyhało niebezpieczeństwo, bowiem getto zajęło już duży obszar miasta. Wszyscy bliżsi i dalsi znajomi Chany zostali wypędzeni ze swoich domów i stoczeni wraz z setkami innych, przywiezionych tu z Sieradza, Warty, Błaszek i Stawiszyna. Wyloty ulic odgrodzono drutem kolczastym pozostawiając tylko jeden wjazd. Getto było już tak przeludnione, że spano na chodnikach. „Tej zimy istnieje niebezpieczeństwo, że nie uda się już wyżywić wszystkich Żydów. Należy poważnie rozważyć, czy nie byłoby najbardziej ludzkim rozwiązaniem pozbyć się Żydów – o ile nie są zdolni do pracy – za pomocą środka o szybkim działaniu” – pisał 16 lipca 1941 roku szef Centrali Przesiedleńczej w Poznaniu SS-Sturmbannfuehrer Rolf Hoeppner do Adolfa Eichmanna.

W sierpniu Chana poczuła bóle porodowe. Wydała na świat syna, szczęście małżonków mieszało się ze strachem. Wiedzieli, że wszędzie krążyli szpicle. Wypatrywali, czy w domu Bertholda w końcu otworzą się drzwi i będzie okazja do aresztowania obojga. 2 października 1941 roku około godziny 13 do domu Bertholdta Berendta wdarli się niemieccy żandarmi, łomocząc kolbami i wyważając drzwi. Nie wiemy czy Chana i Berndt byli spokojni i pogodzeni z losem, czy płakali i rozpaczali, gdy wraz z niemowlęciem wleczono ich na przesłuchanie. Ale wiemy, co działo się dalej, choć barbarzyństwo Niemców wobec tej rodziny trudno ubrać w słowa… Na posterunku żandarmerii złożyli ze zeznania, niemowlę zostało zabrane matce. Chana zeznała, że jej starszą córeczkę wzięła do siebie matka Berendta i wychowywała ją w duchu protestantyzmu, w ten sposób rodzice być może uratowali życie dziewczynce.

Kilka godzin po przesłuchaniu żandarm Hörnchen wypełniający dokument przesłuchania napisał, że 6 tygodniowe niemowlę zmarło na zapalenie płuc. Tej jesieni do getta codziennie przyjeżdżały po 3-4 samochody, do których ładowano więźniów. Najpierw gazowano dzieci, następnie kobiety i na końcu mężczyzn. Wypędzaniem z domów i ładowaniem na samochody zajmowało się ok. 8 – 15 uzbrojonych w kije żydowskich policjantów, którymi posłużyli się Niemcy. Po kilku miesiącach (listopad 1941 rok)  większość z nich wywieziono do obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Drugi transport z getta miał miejsce w marcu 1942 roku. Cześć Żydów trafiła później do getta w Łodzi, a po jego likwidacji do obozu koncentracyjnego Auschwitz – Birkenau.


Ślad Chany odnajdujemy na stronach Archiwum Arolsen, wymieniona jest w dokumencie ”Register of names pertaining to prisoners of various prisons in Litzmannstadt who were transferred to various concentration camps” [1] Dalszy jej los jest nieznany, nie wiemy w jakim obozie koncentracyjnym została uwięziona.

Może ktoś z opatowian zapamiętał wspomnienia dziadków o ukrywanej przez nich Żydówce Chanie?



[1] https://collections.arolsen-archives.org/en/search/people/78624178/?p=1&s=chana%20ruchel%20matusiak&s_lastName=asc