wtorek, 6 kwietnia 2021

Historia miłości Niemca i Żydówki z Koźminka


Rassenschande (znany również jako Blutschande – dosłownie: wstyd, hańba krwi ) był terminem propagandowym w nazistowskiej Rzeszy Niemieckiej, za pomocą którego, zgodnie z definicją nazistowskiego prawa rasowego, potępiano stosunki seksualne między Żydami a obywatelami „krwi niemieckiej lub pokrewnej”. Przejęcie pełni władzy przez nazistów w 1933 roku umożliwiło im wprowadzenie zmian administracyjno-prawnych regulujących status ludności żydowskiej. W niemieckim ustawodawstwie pojawił się m.in. podział ludności na aryjską i niearyjską. Miał odzwierciedlać przekonanie o wyższości ludów germańskich (aryjskich). Na margines zepchnięto Żydów, Romów i Słowian. Małżeństwa między Żydami i ludźmi „ krwi niemieckiej ” były określane jako zdrada rasowa. W 1935 roku tego rodzaju małżeństwa i kontakty seksualne zostały zakazane. Małżeństwa zawierane wbrew zakazowi zawierane były karane więzieniem albo grzywną. Ustawy norymberskie zostały uchwalone przez Reichstag 15 września 1935 roku. Na mocy ustaw norymberskich pozbawiono Żydów obywatelstwa niemieckiego i zmuszano do wyjazdu z Rzeszy.

W 1924 roku Niemiec z Koźminka Berthold Berendt  (ur. 1897) zakochał się z Żydówce Chane Matusiak (ur.1908), która miała wówczas 18 lat i była 11 lat młodsza od swojego wybranka. Chane była tak piękna, jak piękna i silna była ich miłość, która  musiała pokonać niechęć rodziców obu stron i złamać wszystkie bariery, które stały jej na przeszkodzie. Owocem ich miłości była córka, którą wspólnie wychowywali. Ciężko pracowali na roli, ale dzięki temu żyli szczęśliwie i dostatnio. Niczego im nie brakowało. Berthold był właścicielem 20 hektarowego gospodarstwa, posiadał dwa konie, 8 krów. Formalnego związku nigdy nie zawarli, nie byli małżeństwem. Społeczność żydowska w miasteczku była liczna i liczyła ponad 700 Żydów. Katolicy, Ewangelicy i Żydzi koegzystowali wspólnie. Ewangelicy prowadzili gospodarstwa rolne, a Żydzi trudnili się przede wszystkim rzemiosłem i handlem. Szczęście i spokój skończyło się wraz z wejściem Niemców do miasteczka i spaleniem synagogi. W 1940 Berthold i Chana spodziewali się drugiego dziecka. Na wiosnę zaczął rosnąć brzuch Chany, a rodzice nie mogli w spokoju cieszyć się swoim szczęściem. Od pierwszych dni wojny Berendt ukrywał swoja rodzinę w Koźminku i Opatówku, zmieniając miejsce kryjówki., a drzwi jego domu były zawsze zamknięte.

Represje wobec Żydów narastały. Berthold rozmyślał, jak zapewnić bezpieczeństwo rodzinie. Ich położenie było tragiczne, wszędzie czyhało niebezpieczeństwo, bowiem getto zajęło już duży obszar miasta. Wszyscy bliżsi i dalsi znajomi Chany zostali wypędzeni ze swoich domów i stoczeni wraz z setkami innych, przywiezionych tu z Sieradza, Warty, Błaszek i Stawiszyna. Wyloty ulic odgrodzono drutem kolczastym pozostawiając tylko jeden wjazd. Getto było już tak przeludnione, że spano na chodnikach. „Tej zimy istnieje niebezpieczeństwo, że nie uda się już wyżywić wszystkich Żydów. Należy poważnie rozważyć, czy nie byłoby najbardziej ludzkim rozwiązaniem pozbyć się Żydów – o ile nie są zdolni do pracy – za pomocą środka o szybkim działaniu” – pisał 16 lipca 1941 roku szef Centrali Przesiedleńczej w Poznaniu SS-Sturmbannfuehrer Rolf Hoeppner do Adolfa Eichmanna.

W sierpniu Chana poczuła bóle porodowe. Wydała na świat syna, szczęście małżonków mieszało się ze strachem. Wiedzieli, że wszędzie krążyli szpicle. Wypatrywali, czy w domu Bertholda w końcu otworzą się drzwi i będzie okazja do aresztowania obojga. 2 października 1941 roku około godziny 13 do domu Bertholdta Berendta wdarli się niemieccy żandarmi, łomocząc kolbami i wyważając drzwi. Nie wiemy czy Chana i Berndt byli spokojni i pogodzeni z losem, czy płakali i rozpaczali, gdy wraz z niemowlęciem wleczono ich na przesłuchanie. Ale wiemy, co działo się dalej, choć barbarzyństwo Niemców wobec tej rodziny trudno ubrać w słowa… Na posterunku żandarmerii złożyli ze zeznania, niemowlę zostało zabrane matce. Chana zeznała, że jej starszą córeczkę wzięła do siebie matka Berendta i wychowywała ją w duchu protestantyzmu, w ten sposób rodzice być może uratowali życie dziewczynce.

Kilka godzin po przesłuchaniu żandarm Hörnchen wypełniający dokument przesłuchania napisał, że 6 tygodniowe niemowlę zmarło na zapalenie płuc. Tej jesieni do getta codziennie przyjeżdżały po 3-4 samochody, do których ładowano więźniów. Najpierw gazowano dzieci, następnie kobiety i na końcu mężczyzn. Wypędzaniem z domów i ładowaniem na samochody zajmowało się ok. 8 – 15 uzbrojonych w kije żydowskich policjantów, którymi posłużyli się Niemcy. Po kilku miesiącach (listopad 1941 rok)  większość z nich wywieziono do obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Drugi transport z getta miał miejsce w marcu 1942 roku. Cześć Żydów trafiła później do getta w Łodzi, a po jego likwidacji do obozu koncentracyjnego Auschwitz – Birkenau.


Ślad Chany odnajdujemy na stronach Archiwum Arolsen, wymieniona jest w dokumencie ”Register of names pertaining to prisoners of various prisons in Litzmannstadt who were transferred to various concentration camps” [1] Dalszy jej los jest nieznany, nie wiemy w jakim obozie koncentracyjnym została uwięziona.

Może ktoś z opatowian zapamiętał wspomnienia dziadków o ukrywanej przez nich Żydówce Chanie?



[1] https://collections.arolsen-archives.org/en/search/people/78624178/?p=1&s=chana%20ruchel%20matusiak&s_lastName=asc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.