poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Opatówek 1939. Listy Jana Marszała do przyjaciela.

autor: Dominika Pawlikowska

Odnalazłam korespondencję Zenona Dziubińskiego do Jana Marszała z lat 40-tych ub. wieku. Bardzo wzbogaca wiedzę o wydarzeniach II wojny w Opatówku. Korespondencja została wykradziona Marszałowi przez robotnika, który był zatrudniony w tym samym niemieckim gospodarstwie. Zenon Dziubiński, który był wówczas urzędnikiem (sołtysem od 1939) w Opatówku i cieszył się zaufaniem Niemców, trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz za napisanie tych listów. Został zamordowany 20.02.1943.
Jan Marszał był piątym dzieckiem Walentego i Marii Marszałów. Urodził się 9.12.1913 roku w Opatówku. Od 7 do 14 roku życia uczęszczał do szkoły powszechnej w Opatówku. Uczył się ogrodnictwa i przez dwa lata pracował jako pomocnik ogrodnika. W 1938 został powołany do wojska. Dwa lata przed wybuchem wojny powołany na podoficera. 18.09.1939 dostał się do niewoli pod Kutnem. Po przejściu różnych obozów jenieckich został skierowany do pracy w charakterze robotnika cywilnego u rolnika w Ramsdorf w Westfalii.
Polski pracownik cywilny Józef Sajdak, znany Marszałowi jeszcze czasów niewoli jenieckiej, zatrudniony teraz wraz z nim, ukradł mu listy, które otrzymał od Zenona Dziubińskiego i zaniósł je Niemcom. Dziubiński napisał dwa listy do Marszała 14.10.1940 i 15.11.1940 na adres, który otrzymał od jego siostry.
Listy te - zdaniem oskarżycieli - miały na celu wywołanie u adresata nadziei na powstanie Polski. Są częściowo pisane szyfrem. Oto fragment pierwszego z nich:

„15.09.1940

Drogi kolego,

piszę do Ciebie już drugi list i nie wiem, czy go otrzymałeś, czy nie masz czas, czy gniewasz się o coś. Pisałem do Ciebie, gdy byłeś jeszcze w obozie. W grudniu 1939 i w marcu 1940. Piszę, choć nie wiem czy ten list dostaniesz, a nawet gdy dojdzie, to nie wiem czy będziesz mógł go otrzymać. Jeśli jednak otrzymasz, to napisz, co u Ciebie słychać. Jak się trzymasz i czy jest szansa na szybki powrót. Ja pracuję jako urzędnik w kancelarii burmistrza. Jestem samodzielnym urzędnikiem w gminie. Mam własny referat „Wsparcie” tzn. opiekowanie się wymagającymi wsparcia. Jestem pełnomocnikiem dla wszystkich. Jestem przeciążony pracą, Nie wiem od czego zacząć. Ale mówię ci z serca, diabeł idzie po wszystko. Wolałbym pracować na szosie, albo gdzie indziej, ale nie tu, gdzie teraz pracuję”.

Poniżej: Korespondencja Zenona Dziubińskiego do Jana Marszała z lat 40-tych ub. wieku.  Zenon Dziubiński, który był wówczas urzędnikiem (sołtysem od 1939) w Opatówku i cieszył się zaufaniem Niemców, trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz za napisanie tych listów. Został zamordowany 20.02.1943.

List z 1940. Drogi kolego,  piszę do Ciebie już drugi list i nie wiem, czy go otrzymałeś, czy nie masz czas, czy gniewasz się o coś. Pisałem do Ciebie, gdy byłeś jeszcze w obozie. W grudniu 1939 i w marcu 1940. Piszę, choć nie wiem czy ten list dostaniesz, a nawet gdy dojdzie, to nie wiem czy będziesz mógł go otrzymać. Jeśli jednak otrzymasz, to napisz, co u Ciebie słychać. Jak się trzymasz i czy jest szansa na szybki powrót. Ja pracuję jako urzędnik w kancelarii burmistrza. Jestem samodzielnym urzędnikiem w gminie. Mam własny referat „Wsparcie” tzn. opiekowanie się wymagającymi wsparcia. Jestem pełnomocnikiem dla wszystkich. Jestem przeciążony pracą, Nie wiem od czego zacząć. Ale mówię ci z serca, diabeł idzie po wszystko. Wolałbym pracować na szosie, albo gdzie indziej, ale nie tu, gdzie teraz pracuję”.

Adresat listów Marszała - Zenon Dziubiński - urodził się 31.12.1910 w Łodzi, jako najstarszy z trojga rodzeństwa. W 1916 rodzice przeprowadzili się do Opatówka, gdzie ojciec założył warsztat szewski przy Poniatowskiego 7. W 1927 ukończył szkołę powszechną w Opatówku. Pomagał ojcu w warsztacie, choć nie nauczył się szewstwa. Po wybuchu wojny ewakuował się do Warszawy, wrócił do Opatówka 28.9.1939. Zwrócił się do folksdojcza - sekretarza gminy (nazwiska nie wymienia, sądzę, że chodzi o Skibę) o przydział pracy. Otrzymał pracę w urzędzie gminy przy komisarzu urzędowym, niem. Amtskomissar jako sołtys niem. Ortsvorsteher. Był zaufaną osobą dla Niemców.

Cześć druga jego listu do przyjaciela- Jana Marszała /tłumaczenie dosłowne/:

„Gdyby to były inne czasy, to pracowałbym całym sercem i duszą, ponieważ wiedziałabym po co pracuje, wiedziałbym, że pracuję dla przyszłości, dla jedności. A tu jestem jak każdy Polak- świnią, kopaną w twarz. Może nadejdą lepsze czasy, o których ciągle marzę. Może jeszcze tego doczekam, może będziemy jeszcze razem pracować, ręka w rękę. Może niebawem wyjdziesz i będziemy gdzieś blisko siebie. Człowiek żyje z dnia na dzień i czeka, czy go wyrzucą, czy go wysiedlą. To jest na porządku dziennym, a ta niesprawiedliwość jest nie do opisania. W Polsce każdej nocy jest niebezpiecznie. Ludzie chowają się po lasach i w szopach. Śpią za każdym razem gdzie indziej. Wyłapują młodzież i wywożą do Niemiec, a starych do Protektoratu. Mówię ci - masz tam lepiej niż tutaj, spokojniej. U nas wyszło nowe zarządzenie, aby zaciemniać miasto, ponieważ spodziewamy się wrogich nalotów. Mojemu ojcu zabrali warsztat, wywieźli go
do Dachau. Wielu ludzi, ale z pewnością wiesz, bo pisali ci z domu. Wysiedlili już większą część wsi, twoją rodzinę również. A twoi rodzice czekają, kiedy na nich przyjdzie czas. My Polacy nie mamy już wielu praw. Dostaliśmy burmistrza, który nas, Polaków, bije. Po morderstwie ( nie wiemy, co autor ma na myśli) wielu było wstrząśniętych. Nasz burmistrz /miał na myśli Brakego/ jest Polakożercą. Zawsze znajdzie pretekst, aby wyrządzić Polakowi, a szczególnie młodzieży jakąś krzywdę, aby dokuczyć i tępić. Napisz co u ciebie i czego można oczekiwać. Aniela* wysyła nam paczki lub nie wysyła nam paczek. Nasze oczy ciemnieją, gdy nie wysyła nam apetycznych paczek na żrącego Nikodema*

Twój kolega Z.

*Anglia

*Niemcy


Korespondencja Zenona Dziubińskiego do Jana Marszała z lat 40-tych ub. wieku. Bardzo wzbogaca wiedzę o wydarzeniach II wojny w Opatówku. Korespondencja została wykradziona Marszałowi przez robotnika, który był zatrudniony w tym samym niemieckim gospodarstwie. 

W Polsce każdej nocy jest niebezpiecznie. Ludzie chowają się po lasach i w szopach. Śpią za każdym razem gdzie indziej. Wyłapują młodzież i wywożą do Niemiec, a starych do Protektoratu. Mówię ci - masz tam lepiej niż tutaj, spokojniej. U nas wyszło nowe zarządzenie, aby zaciemniać miasto, ponieważ spodziewamy się wrogich nalotów. Mojemu ojcu zabrali warsztat, wywieźli go do Dachau. Wielu ludzi, ale z pewnością wiesz, bo pisali ci z domu. Wysiedlili już większą część wsi, twoją rodzinę również. A twoi rodzice czekają, kiedy na nich przyjdzie czas. My Polacy nie mamy już wielu praw. Dostaliśmy burmistrza, który nas, Polaków, bije. Po morderstwie ( nie wiemy, co autor ma na myśli) wielu było wstrząśniętych. Nasz burmistrz /miał na myśli Brakego/ jest Polakożercą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.