poniedziałek, 23 października 2017

Jan Wiewiórkowski żołnierz Armii Poznań. Strzelec 34 Eskadry Rozpoznawczej

Autor: Dominika Pawlikowska


Jestem z Wielkopolski. Można powiedzieć, że to tutaj zaczęła się II wojna światowa. Na małe miasteczko Wieluń o 4.40 Niemcy zrzucili bomby.

Kilka lat temu postanowiłam poznać historię mojej rodziny. Zaczęłam od poszukiwania informacji o moim dziadku Marianie Wiewiórkowskim / biogram tutaj/. To sprawiło, że poznałam kolejne fascynujące historie.
Niedawno poznałam historię młodszego brata mojego dziadka - Jana Wiewiórkowskiego (14.04.1915-1979). Okazało się że bronił kaliskiego nieba. Biogram Jana TUTAJ.

J1939-1945 Reichsgau Wartheland Regierungsbezirk Spatenfelde
Jan Wiewiórkowski w tańcu z żoną swojego brata Mariana-
Marią Wiewiórkowską.
Krótko przed wybuchem wojny.
Janek jest mi szczególnie bliski, ponieważ najbardziej ze wszystkich braci przypomina mojego dziadka. Byli do siebie bardzo podobni.
Na zdjęciu poniżej Janek krótko przed wybuchem wojny.

Janek był żołnierzem kampanii wrześniowej 1939 roku. Znalazł się w 34 Eskadrze Rozpoznawczej Armii Poznań. Na stanie eskadry znajdował się 1 samolot RWD-8 oraz 10 samolotów PZL.23B Karaś. Link do art. "Karaś w walce"
Armia „Poznań” utworzona została 23 marca 1939 roku w celu obrony Wielkopolski i współdziałania z sąsiednimi armiami („Pomorze” i „Łódź”). Tego dnia, w oparciu o Inspektorat Armii gen.dyw. Tadeusza Kutrzeby i przydzielonych oficerów – wykładowców Wyższej Szkoły Wojennej, zorganizowany został w Warszawie zalążek dowództwa i sztabu armii

Jan Wiewiórkowski był jednym z 6 strzelców pokładowych tej eskadry. Poza nim jako strzelcy służyli jeszcze: kpr. Bernard Czerny, kpr. Stanisław Marczak, kpr. Jan Stengierski, kpr. Stanisław Wawrzak, kpr. Jan Wilkowski.
Dowódcą eskadry był: kpt. obs. Janusz Badowski, oficerem takt. oper. eskadry: por. obs. Stanisław Martyni, oficerem technicznym eskadry: ppor. techn. Ciszewski, szefem mechaników: st. majster wojsk. Antoni Pietkiewicz, szefem admin. eskadry: st. sierż. Antoni Sierpowski.

PZL.23 Karaś


Najważniejszy wojenny epizod z życia Janka odnalazłam w książce Jerzego Pawlaka Polskie eskadry w latach 1918-1939 (Wyd. Komunikacji i Łączności, 1989)
Już 3 września 1939 roku kapral Jan Wiewiórkowski został ciężko ranny.
Razem z por. Sławomirskim, kpr. pil. Orlikowskim wykonywał lot z lotniska w Gulczewie rozpoznawczy w rejonie Gostyń-Kalisz-Krotoszyn.
Ten lot poprzedzony był lotem porucznika Grekowicza-Grochowskiego, pchor.pil. Sobczaka i kpr.strz. Stengierskiego. Podczas ataku na zaobserwowane niemieckie kolumny wojsk samolot został uszkodzony i musiał lądować przymusowo. Podczas lądowania zginął obserwator pokładowy, a pozostała załoga została bardzo ciężko ranna. 
Jan Wiewiórkowski miał wiedzę o przebiegu tego lotu.

O tym jak wyglądał lot Jana z załogą wiemy z relacji por. Sławomirskiego.

Porucznik Sławomirski opisywał, że lot odbywał się na wysokości 3500 metrów. Będąc cały czas pod ostrzałem niemieckiej artylerii przeciwlotniczej osiągnęli rejon Milicza.

Wracając z misji dostrzegli kolumnę samochodową. Obniżyli lot, aby ostrzelać ja pociskami zapalającymi. Ostrzelanie kolumny niemieckiej podczas niskiego lotu koszącego spowodowało poważne straty i panikę w siłach wroga.

Jednak podczas dalszego lotu, nad kompleksem leśnym w rejonie Brzezin na płd. wschód od Kalisza natknęli się na niemieckie stanowisko przeciwlotniczego działa ckm. Samolot ze strzelcem Janem Wiewiórkowskim na pokładzie otrzymał serię pocisków w płaty i kadłub samolotu i zapalił się.

Dalej relacja por. Sławomirskiego z książki Jerzego Pawlaka Polskie eskadry w latach 1918-1939 (Wyd. Komunikacji i Łączności, 1989):

"(...) Nie mogliśmy wyciągnąć w górę by wyskoczyć ze spadochronem, gdyż skupilibyśmy na sobie cały ogień niemieckiej OPL; nie mogliśmy lecieć dalej na małej wysokości, bo w każdej chwili groziła eksplozja zbiorników paliwa na skutek rozprzestrzenienia się pożaru samolotu. Trzeba było więc lądować "na wprost", na las. Przed nami pojawiła się wąska podmokła polana, na której dzięki wysokim umiejętnościom pilotażowym kpr. Orlikowskiego wylądowaliśmy, niestety z kapotażem (wypadek lotniczy, polegający na przewróceniu się samolotu przez nos na plecy, kołami podwozia do góry-przyp. autorki) płonącego "Karasia" w połowie dobiegu.
Przy kapotażu wyrzuciło Orlikowskiego i mnie z maszyny. Straciłem przytomność. Po jej odzyskaniu zobaczyłem jakiegoś cywila, udzielającego mi pierwszej pomocy, który pokazał mi leżącego, nieprzytomnego i i poparzonego kpr. Orlikowskiego.
Wspólnie ocuciliśmy go i ugasili tlący się na nim kombinezon. Cywil ten, obserwujący nasze lądowanie, powiedział mi, że kilkadziesiąt metrów od miejsca naszej kraksy wypadł z samolotu jakiś worek. Tym "workiem" okazał się strzelec samolotowy kapral Jan Wiewiórkowski najbardziej narażony na dym i płomienie. Na skutek tego wyskoczył z samolotu przed pierwszym dotknięciem kołami ziemi. Doznał kontuzji kręgosłupa, połamania żeber, tracąc przytomność z chwilą upadku na pomokła łąkę.ale żył jeszcze.."

To zdarzenie miało miejsce blisko domu rodzinnego Jana w Opatówku. W domu czekała matka, niespokojna o losy syna. Są wspomnienia w rodzinie, że prawdopodobnie od okolicznych mieszkańców Leokadia dowiedziała się, że syn został ciężko ranny.
Cała załoga została wzięta do niewoli i umieszczona w obozie jenieckim w Łambinowicach, gdzie przebywał do 1943 roku.
Obóz jeniecki w Łambinowicach / po niem.Lamsdorf to też miejsce trochę zapomniane w świadomości narodowej. Jeden z największych w Europie obozów jenieckich Wehrmachtu w czasie II wojny światowej.
Był to tak zwany Stalag (Stammlager für kriegsgefangene Mannschaften und Unteroffiziere) – dla podoficerów i szeregowych. 


Łambinowice. Lambsdorf. Obóz jeniecki. Jan Wiewiórkowski stoi czwarty z prawej.


W 1944 roku trafiło tutaj ok 6 tyś. powstańców warszawskich (m.in. rotmistrz Witold Pilecki)
Wobec żołnierzy pochodzących z krajów Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych stosowano zapisy konwencji genewskiej z 1929 r., dzięki czemu mieli oni względnie dobre warunki życia. 
Nieludzko Niemcy traktowali  jeńców radzieckich. Z tą samą sytuacją spotkałam się w innych obozach. Poniekąd można to tłumaczyć faktem, że ZSRR nie podpisał konwencji genewskiej z 27 lipca 1929 roku „O traktowaniu jeńców wojennych”, co stanowiło koronny argument stosowany przez Niemców dla usprawiedliwienia niehumanitarnego traktowania radzieckich jeńców. To nie jest jednak pełne uzasadnienie, Hitler planował wyniszczenie Słowian, a zdobyte przez Wehrmacht terytoria ZSRR miały w ciągu 25 lat zostać „oczyszczone” i skolonizowane. Hitler założył wojnę eksterminacyjną upatrując w ideologii komunistycznej ogromne zagrożenie ze strony Sowietów. Niemieckim żołnierzom mówiono, że karmienie jeńców jest równoznaczne odbieraniem pożywienia niemieckim dzieciom.
 Za Wikipedia: Ostatecznie „kropkę nad i” postawił sam Stalin, który w transmitowanym przez radio przemówieniu z okazji 24. rocznicy rewolucji październikowej (7 listopada 1941) oświadczył: „nie ma sowieckich jeńców wojennych, są tylko zdrajcy". Byłych jeńców z reguły czekał wyrok w trybie administracyjnym z artykułu 58 §1-b sowieckiego kodeksu karnego (w czasie wojny kara śmierci, według obowiązującej praktyki zamieniany najczęściej na 10 lat obozu pracy i 5 lat pozbawienia praw publicznych)
Do 1945 r. do obozu trafiło ich ok. 200 tysięcy, z czego z powodu zimna, głodu i chorób zmarło ok. 40 tysięcy. Podczas gdy Brytyjczycy przebywali w murowanych barakach, to jeńcy ze Wschodu często nocowali pod gołym niebem. 

To jest prawdopodobnie stalag VIII B.
Może ktoś będzie potrafił coś więcej powiedzieć na temat tego zdjęcia.
 
Jan powrócił do Opatówka, gdzie podjął pracę w Zarządzie Gminy, jako pracownik umysłowy. W 1946r. był pracownikiem Centrali Ogrodniczej w Kaliszu. W 1947 r. został powołany do organizacji Państwowego Domu Towarowego w Kaliszu jako dyrektor ds.handlowych. Od 1952 pełnił funkcje kierownicze w Państwowej Spółdzielni Spożywców, Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska i innych placówkach handlowych.
W 1974 r. ze względu na pogarszający się stan zdrowia odszedł na rentę inwalidzką.
Zmarł w  1979 i został pochowany na cmentarzu w Opatówku wraz ze swoimi braćmi: Marianem Wiewiórkowskim zamordowanym przez Niemców w Mauthausen Gusen w 1941r., bratem Zygmuntem, zamęczonym w Ąuschwitz, siostrą Heleną i jej mężem Zygmuntem Gadzinowskim zamordowanym w Mauthausen Gusen w 1941r. oraz ze swoimi rodzicami: Stanisławem i Leokadią Wiewiórkowskimi.

O historii 34 Eskadry Rozpoznawczej. Link tutaj.

Relacja i życiorys POR. Juliana Sławomirskiego TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.