Podejmuję próbę zdobycia informacji na temat osób, których nazwiska zachowały się na sporządzonej przez Niemców liście proskrypcyjnej "wrogów Rzeszy" dla okręgu Kalisza. Ci ludzie, stanowili elitę intelektualną i materialną w swoich miejscowościach. Ich historie wplatające się w historie podkaliskich wsi i miasteczek nigdy nie zostały opisane. Poniższy dokument to opowieść naocznego świadka wojny w Stawiszynie śp. Władysława Pilarskiego i - choć z pewnością subiektywna - przyczynia się do zachowania lokalnej pamięci, która bywa bolesna.
Serdeczne podziękowania dla pana Tadeusza Pilarskiego za udostępnienie nigdy nie publikowanego rękopisu wspomnień śp. ojca - Władysława. Są one interesującym przykładem indywidualnej pamięci o przeżyciach okresu wojny oraz okresu stalinizmu. Zestawienie tych opisów - najpierw okupacji niemieckiej, a następnie sowieckiej, pozwalają porównywać losy jednostki w obliczu różnych form zniewolenia. Zachowano autentyczną pisownię. Zdjęcia pochodzą z kolekcji pana Jerzego Widerskiego.
Zdjęcia pochodzą z kolekcji pana Jerzego Widerskiego.
Dominika Pawlikowska
WŁADYSŁAW PILARSKI
Cz.I
Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień
1939 - styczeń 1945
Stawiszyn dom parafialny pobudowany w roku 1938 |
Dla Polaków wstęp był surowo zabroniony. Proboszczem został przybyły ks. Weber, Niemiec z Węgier. I dobrze, że choć tak się stało, to o kościół dbano, nic nie zostało zniszczone, czy wywiezione. Słyszeliśmy też nadal głos naszych dzwonów, zakupionych w 1938 r.
Stawiszyn ks. Zenon Wiewiórski Fotografia ze zbiorów p.Elżbiety i Henryka Celińskich |
Dopóki dzwoniły, dodawały nam Polakom otuchy. Lecz popłynęły też łzy, kiedy to w czerwcu 1940 r. ogłaszały Niemcom radość z powodu wkroczenia armii hitlerowskiej do Paryża. Oni się cieszyli, Polacy smucili. Oddalał się czas klęski Hitlera. Wreszcie i dzwony zamilkły, zabrali je Niemcy i wywieźli do Niemiec, zostawiając najmniejszy z nich, zakupiony przez dzieci - "Stanisław". On choć mały, dodawał nam otuchy. Starzy ludzie mówili: "gdy dzwony zabierają, to koniec Niemców bliski. Tak było w 1 wojnę światową, też zabrali nam dzwony, też zostawili najmniejszy i pomścili klęskę". I tymi słowy pocieszano się wzajemnie. Jak potoczyło się życie naszych kapłanów po zamknięciu kościoła dla Polaków. Ks. Zenonowi Wiewiórskiemu - miał to szczęście - zlecili Niemcy probostwo w Dębem. Był to kościół dla Polaków obejmujący duszpasterstwami duży rejon powiatu kaliskiego również parafię Stawiszyn. Naturalnie można było pojechać w niedzielę na mszę św., lecz bardzo często urządzali wtedy Niemcy w Dębem i na drogach prowadzących do Dębów tak zwane ,,łapanki".
Szczególnie młodzi wyłapani. byli
wywożeni na przymusowe roboty do Niemiec. W tymże kościele odbywały się chrzty
dzieci polskich i śluby, choć te były rzadkością w czasach okupacji. W dodatku
Polacy, którzy chcieli zawrzeć związek małżeński, musieli ukończyć 26 lat
niewiasta, 29 lat mężczyzna. Należy zaznaczyć też, że chrzczone polskie dziecko
musiało mieć na drugie imię Kazimierz - chłopiec, Kazimiera - dziewczynka.
ksiądz Bronisław Kozankiewicz w 1938, zamordowany wraz z pensjonariuszami domu starców w 1941 |
Autobus skierował się w stronę
Pleszewa i prawdopodobnie, zagazowanych (do tych celów przeznaczony był taki
autobus) w drodze starców i zwłoki księdza zakopano w lasach gołuchowskich.
Nie spoczęły więc zwłoki księdza kanonika Bronisława Kozankiewicza, kapłana proboszcza w parafii, w której pełnił posługę duszpasterską przez 30 lat, w grobowcu na tutejszym cmentarzu parafialnym, w którym spoczywają zwłoki Jego rodziców.
Następnie jeden z Niemców, Benzke, zaczął strzelać do
jednego z obrazów umieszczonych na bocznych ścianach kapliczki, jak do
strzelniczej tarczy, a strzelał podobno bardzo celnie. Całą też
kapliczkę w niedługim czasie rozebrano.
Nie długo dane było tym Niemcom cieszyć się życiem.
Nauczyciel Berendt w krótkim czasie zachorował na
raka krtani i zmarł. Pozostali, kolejno powołani do służby wojskowej,
zginęli na wschodnim froncie. My, Polacy, widzieliśmy w tym kare Bożą za
ich bestialski czyn. W lecie, gdy woda w strumyku opadła, figurka Matki
Boskiej stała się widoczna. Wydobyto ją i przeniesiono
do kościoła, na co musiał wyrazić zgodę ówczesny ksiądz
– Weber, Niemiec, sprawujący funkcje proboszcza. Ksiądz
ten odważył się też na przyjęcie i przechowanie
w kościele figury Matki Bożej, zdając sobie sprawę, że to
było dla niego bardzo niebezpieczne. Naturalnie zachowano przy tym wszelkie środki ostrożności.
Po wojnie w 1949 r. postawiono na tym samym
miejscu nowa kapliczkę, choć w innym stylu,
na której zajęła miejsce figurka Matki
Boskiej, szczęśliwie uratowana przed zniszczeniem. Do
czasu wysiedlenia ks. Kanonika Br. Kozankiewicza z plebanii,
odwiedziłem od czasu do czasu ks. proboszcza zachowując
wielka ostrożność, ponieważ miałem przy sobie gazetkę organizacji
podziemnej “ZWZ - Armia
Krajowa”, której byłem żołnierzem i
komendantem Placówki Stawiszyn.
Jednego razu siedzimy przy stole, ks. kanonik czyta z
wielkim zainteresowaniem gazetkę. Wtedy wchodzi do pokoju gosposia,
blada, trzęsąca się i mówi szeptem:
“Księżulku, żandarmi”! Ks. Bardzo - wydawało się - spokojny, kładzie
gazetkę pod serwetkę i “Proś” mówi. Wchodzą dwaj, ale
nie żandarmi, nie gestapowcy, lecz oficerowie wojska
niemieckiego, salutują i pytają, czy ks. proboszcz wyrazi zgodę,
by na kilka dni zostali zakwaterowani żołnierze, naturalnie niemieccy, na
sali Domu Parafialnego. Zapewniali tez, że
będzie utrzymany ład i porządek. Ks. kanonik wyraził zgodę,
nie mógł przecież odmówić, bo Niemcy mogli bez zwracania się do ks. Proboszcza o wyrażenie zgody, zająć salę i ksiądz też by na to nic nie mógł poradzić. Oficerowie podziękowali, zasalutowali i wyszli.
A czy kto może sobie wyobrazić,
co myśmy przeżyli przez te chwilę od wejścia gosposi
do momentu zobaczenia kto i w jakim celu przyszedł ?!!!
Ks. Władysław Siepka, kleryk Stefan Magnuszewski |
Kleryk Stefan Magnuszewski ze Stawiszyna ur.w 1912 r. Zginął w niemieckim obozie zagłady Soldau w dn 27.05.1940 r. zdjęcie z albumu rodzinnego p. Klaudiusza Jaworskiego |
Po objęciu probostwa przez pierwszego po wojnie proboszcz ks. Aleksego Chrulewicza para ta musiała ponownie zawrzeć kościelny, tym razem już prawny związek małżeński. Ks. Władysław Siepka ukrywał się przez cały czas okupacji hitlerowskiej, szczęśliwie przeżył ten okrutny czas, ale postępująca choroba, gruźlica, nie dała mu długo cieszyć się życiem w wolnej ojczyźnie. Zmarł w swojej rodzinnej wiosce koło Tuliszkowa powiat Turek w 1946 roku. W Tuliszkowie na cmentarzu pochowano jego zwłoki. W pogrzebie wzięła też udział delegacja parafii Stawiszyn oraz chór kościelny.
Władysław Pilarski
*w tym budynku Niemcy urządzili izbę porodowa dla niemieckich kobiet, które zjeżdżały tu z całego okręgu. Położną była folksdojczka Apolonia Wasiński.
Post powiązany Henryk Łowicki 1889 - 1941, burmistrz Stawiszyna, ofiara Akcji Inteligencja, zamordowany w Mauthausen-Gusen
Część I opowieści pana Pilarskiego tutaj: Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945, Władysław Pilarski
Część II opowieści Stawiszyn w latach poprzedzających wybuch II wojny światowej w 1939 i w czasach okupacji hitlerowskiej 1939-1945
Część III Ruch oporu w czasie okupacji hitlerowskiej w Stawiszynie i okolicznych wioskach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.