środa, 29 września 2021

Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945, Władysław Pilarski


Podejmuję próbę zdobycia informacji na temat osób, których nazwiska zachowały się na sporządzonej przez Niemców liście proskrypcyjnej "wrogów Rzeszy" dla okręgu Kalisza. Ci ludzie, stanowili elitę intelektualną i materialną w swoich miejscowościach. Ich historie wplatające się w historie podkaliskich wsi i miasteczek nigdy nie zostały opisane. Poniższy dokument to opowieść naocznego świadka wojny w Stawiszynie śp. Władysława Pilarskiego i - choć z pewnością subiektywna - przyczynia się do zachowania lokalnej pamięci, która bywa bolesna.

      Serdeczne podziękowania dla pana Tadeusza Pilarskiego za udostępnienie nigdy nie publikowanego rękopisu wspomnień śp. ojca - Władysława. Są one interesującym przykładem indywidualnej pamięci  o przeżyciach okresu wojny oraz okresu stalinizmu. Zestawienie tych opisów - najpierw  okupacji niemieckiej, a następnie sowieckiej, pozwalają porównywać losy jednostki w obliczu różnych form zniewolenia. Zachowano autentyczną pisownię. Zdjęcia pochodzą z kolekcji pana Jerzego Widerskiego. 

Zdjęcia pochodzą z kolekcji pana Jerzego Widerskiego.

Dominika Pawlikowska

WŁADYSŁAW PILARSKI

Cz.I


Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945


W końcu sierpnia i pierwszych dniach września 1939 r. wypełniały Kościół parafialny tłumy wiernych, uciekających z ziem zachodnich Polski i miejscowi parafianie. Wielu też parafian, szczególnie młodych, uciekało na wschód. Musiał też uciekać ówczesny ks. wikary Kazimierz Woźniak, któremu groziło aresztowanie i zapewne rozstrzelanie w związku z wygłaszanymi patriotycznymi kazaniami i postawą wybitnie antyhitlerowską.

Stawiszyn dom parafialny pobudowany w roku 1938
W czasie wojny mieściła się tutaj  niemiecka organizacja
 młodzieżowa NSDAP Hitler-Jugend. 
Zdjęcie ze zbiorów p. Elżbiety i Henryka Celińskich

Pozostał natomiast z wiernymi ks. proboszcz kanonik Bronisław Kozankiewicz, który po odprawieniu 4 września mszy św. w intencji ojczyzny, armii i narodu, gorliwie prosił tłumnie zebranych parafian, by nie uciekali, by pozostali na miejscu, on bowiem nie opuszcza parafii i parafian.
Rozpoczęła się okupacja hitlerowska. Władze niemieckie zezwoliły na odprawianie mszy św. Do pomocy schorowanemu ks. proboszczowi przybył ks. Zenon Wiewiórski.
W pierwsze św. Bożego Narodzenia - w wigilię- zezwolono nawet na pasterkę o północy, najwyższą władzą było wtedy jeszcze wojsko. W krótkim czasie ograniczono zezwolenie na odprawianie mszy św. tylko w niedzielę i to bez wygłaszania kazań. Na każdej mszy św. był żandarm w cywilnym ubraniu.
W dni powszednie msze św. były odprawiane na plebanii w urządzonej kaplicy, naturalnie było to okryte tajemnicą i nieliczni i bardzo zaufani parafianie uczestniczyli w tych nabożeństwach. Wreszcie 8 września 1941 r. kościół został zamknięty dla Polaków, służył natomiast dalej katolikom-Niemcom.

Dla Polaków wstęp był surowo zabroniony. Proboszczem został przybyły ks. Weber, Niemiec z Węgier. I dobrze, że choć tak się stało, to o kościół dbano, nic nie zostało zniszczone, czy wywiezione. Słyszeliśmy też nadal głos naszych dzwonów, zakupionych w 1938 r.

Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945
Stawiszyn ks. Zenon Wiewiórski
Fotografia ze zbiorów p.Elżbiety i Henryka
Celińskich

Dopóki dzwoniły, dodawały nam Polakom otuchy. Lecz popłynęły też łzy, kiedy to w czerwcu 1940 r. ogłaszały Niemcom radość z powodu wkroczenia armii hitlerowskiej do Paryża. Oni się cieszyli, Polacy smucili. Oddalał się czas klęski Hitlera. Wreszcie i dzwony zamilkły, zabrali je Niemcy i wywieźli do Niemiec, zostawiając najmniejszy z nich, zakupiony przez dzieci - "Stanisław". On choć mały, dodawał nam otuchy. Starzy ludzie mówili: "gdy dzwony zabierają, to koniec Niemców bliski. Tak było w 1 wojnę światową, też zabrali nam dzwony, też zostawili najmniejszy i pomścili klęskę". I tymi słowy pocieszano się wzajemnie. Jak potoczyło się życie naszych kapłanów po zamknięciu kościoła dla Polaków. Ks. Zenonowi Wiewiórskiemu - miał to szczęście - zlecili Niemcy probostwo w Dębem. Był to kościół dla Polaków obejmujący duszpasterstwami duży rejon powiatu kaliskiego również parafię Stawiszyn. Naturalnie można było pojechać w niedzielę na mszę św., lecz bardzo często urządzali wtedy Niemcy w Dębem i na drogach prowadzących do Dębów tak zwane ,,łapanki".

Szczególnie młodzi wyłapani. byli wywożeni na przymusowe roboty do Niemiec. W tymże kościele odbywały się chrzty dzieci polskich i śluby, choć te były rzadkością w czasach okupacji. W dodatku Polacy, którzy chcieli zawrzeć związek małżeński, musieli ukończyć 26 lat niewiasta, 29 lat mężczyzna. Należy zaznaczyć też, że chrzczone polskie dziecko musiało mieć na drugie imię Kazimierz - chłopiec, Kazimiera - dziewczynka.

Pogrzeby natomiast odbywały się w parafiach bez udziału kapłana.
Ks. Zenon Wiewiórski musiał co tydzień meldować się w Kaliszu w "gestapo" (tajna państwowa policja) i jak często wspominał, jechał zawsze z myślą, że może już nie wrócić. Szczęśliwie przeżył czasy okupacji. 
Ks. Kanonik Bronisław Kozankiewicz - proboszcz, po zajęciu budynku plebanii przez Niemców i urządzaniu tam przedszkola dla dzieci niemieckich, skorzystał z zamieszkania w domu starców przy ul. Kaliskiej 14 (dziś Poradnia „K”) prowadzonym przez siostry zakonne. Jednak nie długo cieszył się spokojem. W grudniu 1941 przyjechało do Stawiszyna tak zwane ,,czarne" auto, co oznaczało, że będzie działo się coś strasznego.

ksiądz Bronisław Kozankiewicz w 1938,
 zamordowany wraz z pensjonariuszami
domu starców w 1941

Faktycznie to się stało. Niemcy przyjechali likwidować domy starców, a były dwa. Najpierw załadowano starców wraz z ks. kan. Bronisławem Kozankiewiczem z domu przy ul. Kaliskiej 14, który prowadziły Siostry Służebniczki Najświętszej Marii Panny z Liskowa*, a następnie zrobiono to samo ze starcami w domu starców przy ul. Kościelnej 10.


 Dom starców, ulica Kaliska 14, drugi z lewej, za słupem elektr. Siostry przy domu miały duży sad i ogród, można było kupić od sióstr owoce, warzywa i kwiaty. Dzień 04.12.1941 był dniem tragicznym. Niemcy przyjechali samochodem, który służył im do mordowania ludzi, rura wydechowa ze spalinami była zamontowana do wewnątrz samochodu i spalinami mordowali ludzi. Zdjęcie i opis, własność: Jerzy Widerski


Autobus skierował się w stronę Pleszewa i prawdopodobnie, zagazowanych (do tych celów przeznaczony był taki autobus) w drodze starców i zwłoki księdza zakopano w lasach gołuchowskich.

Nie spoczęły więc zwłoki księdza kanonika Bronisława Kozankiewicza, kapłana proboszcza w parafii, w  której pełnił posługę duszpasterską przez 30 lat, w grobowcu na tutejszym cmentarzu parafialnym, w którym spoczywają zwłoki Jego rodziców.

Przed II wojną światową stała w parku parafialnym kapliczka, wybudowana w 1881r przez proboszcza Ks. Meyera, na której cokole była umieszczana figura Matki Boskiej. Wiosną czy jesienią 1942 grupa Niemców postanowiła  zniszczyć kapliczkę, a byli to: Jans - właściciel restauracji, która mieściła się w domu prawie naprzeciwko figury (w domu tym mieszka obecnie p. Eugeniusz Popiołek ul. Kaliska), Berendt - nauczyciel, Heinrich, Bose i Benzke. Popiwszy alkoholu udali się do parku, założyli łańcuch na figurkę Matki Boskiej i mocno uradowani  ściągnęli Ją na ziemię, którą następnie wrzucili do obok znajdującego się stawku. Figurka na szczęście nie rozpadła się.  

Następnie jeden z Niemców, Benzke, zaczął strzelać do jednego z obrazów umieszczonych na bocznych ścianach kapliczki, jak do strzelniczej tarczy, a strzelał podobno bardzo celnie. Całą też kapliczkę w niedługim czasie rozebrano. 

Nie długo dane było tym Niemcom cieszyć się życiem.

Nauczyciel Berendt w krótkim czasie zachorował na raka krtani i zmarł. Pozostali, kolejno powołani do służby wojskowej, zginęli na wschodnim froncie. My, Polacy, widzieliśmy w tym kare Bożą za ich bestialski czyn. W lecie, gdy woda w strumyku opadła, figurka Matki Boskiej stała się widoczna. Wydobyto ją i przeniesiono do kościoła, na co musiał wyrazić zgodę ówczesny ksiądz – Weber, Niemiec, sprawujący funkcje proboszcza. Ksiądz ten odważył się też na przyjęcie i przechowanie w kościele figury Matki Bożej, zdając sobie sprawę, że to było dla niego bardzo niebezpieczne. Naturalnie zachowano przy tym wszelkie środki ostrożności.  

Po wojnie w 1949 r. postawiono na tym samym miejscu nowa kapliczkę, choć w innym stylu, na której zajęła miejsce figurka Matki Boskiej, szczęśliwie uratowana przed zniszczeniem.  Do czasu wysiedlenia ks. Kanonika Br. Kozankiewicza z plebanii, odwiedziłem od czasu do czasu ks. proboszcza zachowując wielka ostrożność, ponieważ miałem przy sobie gazetkę organizacji podziemnej “ZWZ - Armia Krajowa”, której byłem żołnierzem i komendantem Placówki Stawiszyn.  

Jednego razu siedzimy przy stole, ks. kanonik czyta z wielkim zainteresowaniem gazetkę. Wtedy wchodzi do pokoju gosposia, blada, trzęsąca się i mówi szeptem: “Księżulku, żandarmi”! Ks. Bardzo - wydawało się - spokojny, kładzie gazetkę pod serwetkę i “Proś” mówi. Wchodzą dwaj, ale nie żandarmi, nie gestapowcy, lecz oficerowie wojska niemieckiego, salutują i pytają, czy ks. proboszcz wyrazi zgodę, by na kilka dni zostali zakwaterowani żołnierze, naturalnie niemieccy, na sali Domu Parafialnego. Zapewniali tez, że będzie utrzymany ład i porządek. Ks. kanonik wyraził zgodę, nie mógł przecież odmówić, bo Niemcy mogli bez zwracania się do ks. Proboszcza o wyrażenie zgody, zająć salę i ksiądz też by na to nic nie mógł poradzić. Oficerowie podziękowali, zasalutowali i wyszli.  

A czy kto może sobie wyobrazić, co myśmy przeżyli przez te chwilę od wejścia gosposi do momentu zobaczenia kto i w jakim celu przyszedł ?!!! 

Jeszcze jedno wydarzenie, które miało miejsce już po wyzwoleniu Stawiszyna w styczniu 1945 roku. Otóż przybył do Stawiszyna niby ksiądz. Wierni zebrali się w kościele, on prowadził modlitwy, 
wygłaszał kazania, spowiadał, udzielał Komunii Świętej, udzielił nawet jednej parze ślubu, ale nie odprawiał Mszy Świętej, co wzbudziło u niektórych parafian podejrzenia, że to może być nie ksiądz.

Na szczęście przybył do Stawiszyna, by odwiedzić parafię i niektórych bliższych parafian przedostatni przed wojną wikary ks. Władysław Siepka. Przy pierwszym spotkaniu z parafianami dowiedział się o przybyłym podejrzanym księdzu i bezzwłocznie poszedł do kościoła, zastał go w zakrystii, wylegitymował go i okazało się, że to żaden ksiądz. Źle też się stało, że ks. Siepka umożliwił mu ucieczkę. Pogoń parafian za oszustem nie odniosła skutku. Ks. Siepka udzielił też ślubu wyżej wspomnianej parze. Ale jak się okazało, ten ślub też był nieważny, ponieważ ks. Siepka, jak to sam stwierdził, nie miał wtedy uprawnień udzielić w tej parafii ślubu.

Ks. Władysław Siepka, kleryk Stefan Magnuszewski

Kleryk Stefan Magnuszewski ze Stawiszyna ur.w 1912 r.
Zginął w niemieckim obozie zagłady Soldau
 w dn 27.05.1940 r.
 zdjęcie z albumu rodzinnego p. Klaudiusza Jaworskiego

Po objęciu probostwa przez pierwszego po wojnie proboszcz ks. Aleksego Chrulewicza para ta musiała ponownie zawrzeć kościelny, tym razem już prawny związek małżeński. Ks. Władysław Siepka ukrywał się przez cały czas okupacji hitlerowskiej, szczęśliwie przeżył ten okrutny czas, ale postępująca choroba, gruźlica, nie dała mu długo cieszyć się życiem w wolnej ojczyźnie. Zmarł w swojej rodzinnej wiosce koło Tuliszkowa powiat Turek w 1946 roku. W Tuliszkowie na cmentarzu pochowano jego zwłoki. W pogrzebie wzięła też udział delegacja parafii Stawiszyn oraz chór kościelny.

Władysław Pilarski

*w tym budynku Niemcy urządzili izbę porodowa dla niemieckich kobiet, które zjeżdżały tu z całego okręgu. Położną była folksdojczka Apolonia Wasiński.



Post powiązany Henryk Łowicki 1889 - 1941, burmistrz Stawiszyna, ofiara Akcji Inteligencja, zamordowany w Mauthausen-Gusen

Część I opowieści pana Pilarskiego tutaj: Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945, Władysław Pilarski

Część II opowieści Stawiszyn w latach poprzedzających wybuch II wojny światowej w 1939 i w czasach okupacji hitlerowskiej 1939-1945 

Część III Ruch oporu w czasie okupacji hitlerowskiej w Stawiszynie i okolicznych wioskach 

Część IV Stawiszyn po ucieczce Niemców i wyzwoleniu w styczniu 1945 , Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza Warta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.