Etykiety

sobota, 11 grudnia 2021

Niemieckie plany zagospodarowania Opatówka cz.1 Budowa straży pożarnej.

Niemieckie plany zagospodarowania Opatówka cz.1 Budowa straży pożarnej.

Straż pożarna w Opatówku przed wyburzeniem budynku przez Niemców

m razem zainspirowało mnie zdjęcie ze zbiorów p. Antczaka przedstawiające pusty plac, w miejscu gdzie dzisiaj stoi budynek gminy. Budynek ten stanowi szczytowe osiągnięcie epoki tzw. środkowego socjalizmu. Paskudna bryła, którą ożywiły teraz nieco pastelowe kolory.

fot.J.Antczak

Jeszcze wcześniej stał tu dom, który w części należał do rodziny Klibrów, częściowo natomiast do jakieś żydowskiej rodziny. Z pewnością zamieszkiwało go kilka rodzin.

zdjęcie nadesłane p.L.Budka

Odnalazłam w archiwum plany Niemców na zagospodarowanie tego narożnika placu w Opatówku. Opisałam i szerzej skomentowałam je w mojej książce "Historia w sepii. Opatówek. Wiewiórkowscy". Niestety nie mogłam tam, choćby ze względu na poniesiony przeze mnie koszt druku - zamieścić wszystkich planów. Czynię to teraz. 

Istniały także plany zagospodarowania rynku, które częściowo prezentowałam już na Facebooku. Kolejna częścią tych planów była budowa osiedla mieszkaniowego dla Niemców, ponieważ Polaków miało już tu nie być.


strona tytułowa niemieckich planów
dla Opatówka - budowa straży pożarnej

projekt straży


kolejny rzut straż pożarna - plany

mapa z zaznaczeniem miejsca w którym ma powstać straż

Imponujący projekt straży pożarnej
Widoczna data 1941 i podpis niemieckiego komisarza gminy Brakego




Post powiązany


Opatówek. Hitlerowska młodzieżówka. Bund Deutscher Mädel [BDM] (Związek Niemieckich Dziewcząt)


niedziela, 5 grudnia 2021

Powojenny upadek Opatówka.

autor: Dominika Pawlikowska

Autor zestawienia S.Modławski

Właściwe od czasów wojny centrum Opatówka niewiele się zmieniło, nadal wygląda smutno i prowincjonalnie. Co jest tego powodem? 

Powodem jest ustrój, jaki zapanował na kilkadziesiąt lat po wojnie, zrujnował i zdewastował wszystko, a przede wszystkim unicestwił ludzką przedsiębiorczość. Komuniści zabrali ludziom ich własność, doprowadzając ich do ruiny, pogrążając ich w rozpaczy i biedzie. Wytworzyli własne "elity". Budowano nowe, heroiczne życiorysy, mianując narzuconych decydentów "budowniczymi" lub "twórcami". 

Do dzisiaj okres ten znajduje swoich wielbicieli, do których należą najczęściej potomkowie tych "elit", zwani czasami "narodem PRL". Do zawiadowania znacjonalizowanym, ukradzionym (sapient sat) majątkiem wyznaczano lojalnych wobec partii kierowników z tzw. "awansu społecznego", którzy nie mieli pojęcia o danym fachu, a przede wszystkim pracowali „na państwowym”, a nie u siebie, więc nie dbali o powierzony sobie majątek. Nagminne były kradzieże i pijaństwo w pracy.  

Przed wojną wielu opatowian żyło z owoców pracy na własnym. Prowadzili dobrze prosperujące prywatne przedsiębiorstwa usługowe, handlowe, produkcyjne, często z pokolenia na pokolenie. Ci ludzie znali się na swoim fachu, umiejętności przechodziły z ojca na syna. To wszystko zaburzyła wojna, ale ludzie mieli nadzieję, że po tych okrucieństwach wojny, wysiedleniach, rabunku własnych domów i gospodarstw - niemieccy osadnicy okradli domy, które zasiedlali, wywieźli z nich wszystko – a więc mieli nadzieję, ze odbudują swoje życie. Ale nastały lata 1945- 1949, szczególnie tragiczne dla Polaków. Narzucona w sfałszowanych wyborach władza (post: Elity władzy komunistycznej w Opatówku. 7 marca 1945.) likwidowała stopniowo prywatną własność, narzucając absurdalne przepisy, nakładając domiary i podatki. Opatowianom zabrano ich sklepy, firmy, źródło utrzymania.

Wszystkich zagoniono do pracy na państwowym”, gdzie można było mieć ich pod kontrolą, zastraszać i inwigilować. Niszczenie prywatnych przedsiębiorstw przebiegało zgodnie z planem. Podczas plenum Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej (PPR) w kwietniu 1947 roku Hilary Minc zapowiedział, że rząd przystąpi niebawem do ścisłego kontrolowania rynku oraz radykalnego ograniczenia prywatnej i spółdzielczej działalności handlowo-gospodarczej. Minc stwierdził: "Zagadnienie stoi tak: albo aparat państwowy demokracji ludowej i rosnąca siła ekonomiczna państwa potrafią sobie podporządkować rynek i wtedy nasz przemysł będzie się stopniowo stawał całkowicie i konsekwentnie socjalistycznym, albo też rynek nie będzie opanowany i żywioł rynku kapitalistycznego stanie się dominujący”. W maju 1947 roku PPR wystąpiła np. z programem „bitwy o handel”. Kilka wprowadzonych uciążliwych regulacji wymierzonych w kupców doprowadziło do upadku między 1947 a 1949 rokiem 66% prywatnych hurtowni i 42% placówek detalicznych. Socjalistyczny reżim poprzez specjalne biura zajął się podporządkowaniem rynku, ustalając np. ceny na towary i wysokość marż. Właściciele opatóweckich sklepów, zakładów usługowych, produkcyjnych pisali odwołania do magistratu (istnieje cały zasób z tymi pismami w Archiwum w Poznaniu), ale ich los był już przesądzony. Własność prywatna w gospodarce niemal przestała istnieć. 

„Prawdziwej skali dewastacji polskiej przedsiębiorczości, dokonanej w ramach „wojny o handel” nie da się rzetelnie ocenić bez uwzględnienia dramatu tysięcy osób, dla których konfrontacja z komunistycznym aparatem państwowym oznaczała nie tylko utratę całego majątku i rodzinnie zarządzanych przedsiębiorstw, ale często zdrowia, a nawet niekiedy życia. Znamy liczne przypadki przedsiębiorców, których udało się zniszczyć po 1945 r., choć przetrwali okupację niemiecką". (Tokarski Tomasz, Wojna o handel, czyli PRL przeciwko prywatnej własności)

Z zagrabionych prywatnych majątków tworzono POM-y, GS-y, spółdzielnie i tym podobne twory, którymi "zarządzali" ludzie z podstawowym wykształceniem, bez kompetencji, tzw. "proletariat". ( Post: POM-wzór ładu i porządku. Obchody XXX-lecia Polski Ludowej w Opatówku. 1974.)

Jak wyglądał Opatówek za komuny? To wspomnienie prześladuje mnie do dzisiaj. Tragiczne braki w zaopatrzeniu, najprawdziwsza bieda, walka o mięsa na kartki u rzeźnika, gdzie w tłumie skłębionych ciał można było zarobić łokciem. Godzina milicyjna. Braki prądu, siedzenie godzinami przy świeczkach. Obłażące z farby budynki, wszystko chylące się ku ruinie. Dewastowanie pozostałości po administratorze dóbr opatóweckich Wuensche. Spalenie pałacu. Pożar fabryki. Wyjście na moment z tej smugi cienia było możliwe tylko  w kinie, gdzie grano amerykańskie filmy. Komuna przyniosła zysk, tylko tym, którzy „państwowym” zawiadowali. Po tych "rządach ludu" Opatówek nie może się podnieść. Kłamstwem jest twierdzenie, że komuna stworzyła jakiekolwiek miejsca pracy. Jakie stworzono w Opatówku miejsca pracy, których nie było przed wojną? 

Przedsiębiorstwa prywatne upaństwowiono i zatrudniono w nich mieszkańców, którzy i tak tam wcześniej pracowali.

Na zdjęciu stara fabryka mebli, którą zbudowali Pinczewscy -
 Żydzi przybyli do Opatówka z Niemiec.

Na zdjęciu stara fabryka mebli, którą zbudowali Pinczewscy - Żydzi przybyli do Opatówka z Niemiec. Po wykupieniu nieruchomości przy ulicy obecnie nazywającej się Łódzka rozpoczęto wznoszenie obiektu z przeznaczeniem na fabrykę lalek.
Obiekt był dość duży, biorąc pod uwagę ówczesną okoliczną zabudowę. Materiał do budowy pochodził z kraju, a także sprowadzony był z Niemiec, Belgii, nawet z Anglii. To tłumaczy, w pewnym sensie fakt, iż budowa całej fabryki trwała bardzo długo - powstawała w latach 1910-1920. Po II wojnie światowej w obiektach znajdowały się część fabryczna i i mieszkaniowa.
Obecnie budynek rozpada się.

Post powiązany:

niedziela, 21 listopada 2021

Bolesław Mellerowicz 1894 - 1941. Ofiara akcji Inteligencja.

   Na zachowanej liście proskrypcyjnej dla okolic Kalisza Niemcy umieścili 160 nazwisk osób -przedstawicieli lokalnej inteligencji, urzędników, burmistrzów, wójtów, nauczycieli, dyrektorów szkół, weteranów wojennych, ziemian ze Stawiszyna, Liskowa, Opatówka, Kamienia, Błaszek, Piotrowa, Jastrzębnik i innych.   

    Zostali przeznaczeni do eksterminacji, ponieważ ich działalność zagrażała procesowi szybkiej germanizacji na tym terenie. Znaleźli się na tej liście z inicjatywy lokalnej mniejszości niemieckiej, która organizowała się w tzw. Selbstschutz i współpracowała z wywiadem, ponieważ wyróżniali się postawą, zaangażowaniem w pracę na rzecz lokalnej społeczności, kontaktami, wykształceniem itp. Wokół nich organizowała się konspiracja. I mimo, że zrobili dla swoich małych ojczyzn tak wiele, ich nazwisk nie odnajdziemy na stronach gmin, bibliotek czy szkół. Dlatego postanowiłam odszukać ich rodziny, pośród których wiele nie wie o istnieniu listy proskrypcyjnej i napisać o nich wspomnienie.

   14 kwietnia 1940 wszyscy, których nazwiska znalazły się na tej liście zostali aresztowani przez lokalną żandarmerię. Umieszczeni w obozie przejściowym w Hali Targowej Braci Szrajer - w miejscu dzisiejszej Galerii Tęcza. Historia tego miejsca TUTAJ. Na ścianie galerii znajduje się tablica poświęcona wywożonym z tego przejściowego obozu żołnierzom i ludności cywilnej.  Kilkanaście dni później tzw. "transportem łódzkim" pojechali do Dachau. Stamtąd większość z nich trafiła do podobozu Mauthausen-Gusen. Wróciło  niewielu. 

  W poszukiwanie rodzin tych 160 bohaterów angażuję moich znajomych i nieznajomych, a los stawia na mojej drodze ludzi, którzy mi w tym pomagają, choć nie jest to łatwe, ponieważ wielu z nich było młodymi ludźmi, którzy nie założyli jeszcze rodzin, wiele rodzin zmieniło miejsce zamieszkania. Odnalazłam już kilka takich rodzin (żadna z nich nie wiedziała o istnieniu listy proskrypcyjnej), a dzisiaj dzięki pomocy pani Renaty Paprota, regionalistki z Liskowa, autorki wielu cennych artykułów o tematyce historycznej, uzyskałam kontakt do rodziny Bolesława Mellerowicza, który również znalazł się na liście. 20 listopada 2021 otrzymałam telefon od żyjącej w Kanadzie córki Bolesława Mellerowicza - Jadwigi Urbańskiej. Było to krótka, lecz wzruszająca rozmowa,  a dzięki niej uzyskałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Bolesław Mellerowicz 1894 - 1941

Bolesław Mellerowicz (1894 - 1941) z zoną Dorotą z Grabskich  (1896 - 1949) i córkami
Bolesław Mellerowicz (1894 - 1941) z zoną Dorotą z Grabskich  (1896 - 1949) i córkami

Urodził się 23.7.1894 w Żychowie /koło Liskowa jako syn Ignacego h.Samson i Ireny z Lipińskich małżonków Mellerowiczów, właścicieli majątku Żychów. Brat Bolesława - Marian gospodarował w Żychowie do 1939. 


Bolesław Mellerowicz 1894 - 1941 

Urodził się w 1894 roku w Polsce pod zaborem rosyjskim (w latach 1795-1918 Polska była podzielona przez mocarstwa rosyjskie, pruskie i austriackie). Polacy nie byli przyjmowani na studia wyższe na tym terenie, dlatego studiował prawo w Wiedniu i Berlinie. W czasie I wojny światowej zaciągnął się do II pułku kawalerii, ale zachorował na tyfus i został odesłany do domu. Ożenił się z Dorotą z Grabskich, córką Stefana Grabskiego herbu Wczele, który od 1909 roku, po śmierci żony Sabiny ze Śniechowskich i sprzedaży majątku w Woli Droszewskiej osiadł w majątku Dębsko, sąsiadującym z Liskowem. Stefan Grabski był ostatnim z linii młodszej Kamblan - Grabskich z Grabu nad Prosną. TUTAJ historia majątku Dębsko. Po ślubie rozpoczął pracę jako sędzia w Katowicach. Później praktykował jako prawnik w Kaliszu przy ulicy Browarnej 3, a następnie zamieszkał i praktykował w dawnych Alejach Józefiny, obecnie Aleja Wolności.   We wrześniu 1939 r., gdy hitlerowskie Niemcy najechały na Polskę, spodziewał się, że zostanie wezwany do broni, ale nie było oczekiwanej mobilizacji. Dlaczego przerwano mobilizację TUTAJ. Usiłował uzyskać posadę prawnika w Generalnym Gubernatorstwie. Aresztowany 15 kwietnia 1940 r. na podstawie listy proskrypcyjnej przygotowanej przez Niemców. Więcej o liście i Akcji Inteligencja TUTAJ. Aresztowano go 14 kwietnia 1940 wraz z wieloma przedstawicielami polskiej inteligencji. Najpierw trafił do Dachau, a trzy miesiące później w dniu 6.6.1940 wraz z pozostałymi aresztowanymi z  okolic Kalisza został przeniesiony do Mauthausen Gusen, obozu koncentracyjnego usytuowanego w Austrii, w sąsiedztwie kamieniołomów. O obozie Gusen TUTAJ.
Lista proskrypcyjna sporządzona przez Niemców dla okolic Kalisza.
O Mellerowiczu napisano: "Przed ewakuacją uciekł tu z Kalisza. Przesiaduje u miejscowej ludności
Należy założyć, że rozprzestrzenia nieprawdziwe plotki.
Aktualnie bez pracy"

Prawie żaden z aresztowanych wraz z nim w 1940 r. więźniów nie dożył końca wojny. 

W drodze do obozu udało mu się wysłać kartkę do żony z prośbą, żeby się o niego nie martwiła, bo niepokoiły go jej problemy z sercem. Zona powróciła po wojnie w Kaliszu do mieszkania w dawnych Alejach Józefiny, nazwanej teraz Marszałka Stalina 9/ 2, zmarła w styczniu 1949 roku w wieku 50 lat na skutek wszystkich przeżyć, jakie odbiły się na jej zdrowiu. 

{...}aresztowanie  i  śmierć  męża,  ciężkie  warunki  życia podczas okupacji niemieckiej,    poczucie wykorzenienia po niepomyślnym dla Polski zakończeniu II wojny światowej, życie w atmosferze szerzonego przez prawdziwych władców Polski  kłamstwa,  nienawiści  i  gwałtu  zwróconych przeciwko przedwojennej strukturze społeczeństwa, która była świadomie i programowo  niszczona,  negacja  w  planowanym  nowym  ładzie społecznym wszelkiej duchowości, z którą Ciocia była przez typ kultury, w której była  wychowana,  jak i przez wrodzone predyspozycje ogromnie silnie związana, wywołały nasilającą się stopniowo chorobę nadciśnieniową... fragment wspomnień Jana Piątkowskiego o Dorocie z Grabskich Bolesławowej Mellerowiczowej. 

Nagrobek Bolesława Mellerowicza i jego żony.
Cmentarz Miejski Parafii pw. św. Mikołaja w Kaliszu

 Mellerowicz był dobrego zdrowia i przeżył w obozie dość długo, jak na panujące tam warunki. Został zamordowany w sposób praktykowany tylko w obozie Gusen - w wyniku bestialskiej akcji  Totbadeaktion. Jeńcy byli na mrozie polewani zimną wodą, aż  zamarzli. „Śmiertelne kąpiele” były sposobem masowego mordowania więźniów, występującym wyłącznie w obozie Gusen. Szczegóły pobytu w obozie przekazał rodzinie również aresztowany z listy proskrypcyjnej nauczyciel z Liskowa  Zygmunt Wojciechowski, zwolniony z obozu. Na liście powyżej widzimy nazwisko Wojciechowskiego przekręcone przez Niemców.

Ulica Browarna 3 w Kaliszu, tu praktykował adwokat
Bolesław Mellerowicz 1894 - 1941 


Córka została aresztowana pierwszego dnia Powstania Warszawskiego 1944 i wywieziona do Niemiec do fabryki amunicji w wieku 16 lat.  

Córka Bolesława Mellerowicza pani Jadwiga Urbańska mówi: Nie mogę powstrzymać się od wyobrażenia, że ​​w swoich ostatnich dniach miał nadzieję i modlił się, aby jego śmierć była okupem za życie jego rodziny. I jego modlitwa została wysłuchana, ponieważ teraz czwarte pokolenie potomków może podziwiać go i jego portret.





I cytuje słowa modlitwy napisanej w obozie koncentracyjnym przez żydowskiego więźnia:

„Pokój wszystkim ludziom złej woli! Niech się skończy wszelka zemsta, wszelkie żądania kary i zemsty...

Zbrodnie przeszły wszelką miarę, nie da się ich już ogarnąć ludzkim rozumem. 

Męczenników jest zbyt wielu...

A więc nie waż ich cierpień na szalach sprawiedliwości Twojej, Panie, i nie obciążaj tych cierpień katami, aby wymusić na nich straszny rachunek. 

Oddaj je w inny sposób! 

Odrzuceni na korzyść katów, donosicieli, zdrajców i wszystkich ludzi złej woli, 

odwagi, duchowej siły innych, ich pokory, ich wzniosłej godności, ich nieustannego wewnętrznego zmagania i niezwyciężonej nadziei, uśmiechu, który zatęsknił łzy, ich miłość, ich zniszczone, złamane serca, które pozostały niezachwiane i ufne w obliczu samej śmierci,

 tak, nawet w chwilach największej słabości.

Niech to wszystko, О Panie, zostanie przedłożone Tobie na odpuszczenie grzechów,

 jako okup za triumf sprawiedliwości, aby dobro, a nie zło brane było pod uwagę! 

I obyśmy pozostali w pamięci naszych wrogów nie jako ich ofiary,

 nie jako koszmar, nie jako nawiedzające widma, 

ale jako pomocnicy w ich dążeniu do zniszczenia furii ich zbrodniczych namiętności.

Niczego więcej od nich nie chcemy. 

A kiedy to wszystko się skończy, daj nam żyć wśród ludzi jako ludzie i niech pokój znów zagości na naszej biednej ziemi — pokój dla ludzi dobrej woli i dla wszystkich innych…”

 (tłumaczenie zacytowane z książki Anthony'ego Blooma: Żywa modlitwa) 


Boleslaw Mellerowicz, Gusen, Fiszka z obozu

Zamordowany 21 września 1941.

„Śmiertelne kąpiele” Todtbadeaktion Gusen



niedziela, 14 listopada 2021

Plany rozbudowy Opatówka przez Niemców 1941. Cegielnia.


Niemcy planowali rozbudowę Opatówka i sporządzili Wirtschaftsplan - plan gospodarczy, na który Prezes Rejencji Łódzkiej wyasygnował 19 IX 1941 roku zaliczkę w wysokości 1000 RM. Sporządzano plany nowych obiektów, za które odpowiadało biuro architekta Heinricha Zellera z siedzibą w Berlinie przy Sächsische Straße 10.

10 XII 1941 komisarz Opatówka - Amtskomissar Herwarth Brake, syn ślusarza, ur. 03 XI 1900 roku w Traben-Trarbach, miejscowości w Nadrenii-Palatynacie - napisał list do Prezesa Rejencji Łódzkiej, z którego dowiedziałam jak dalekosiężne i wielkie były plany rozbudowy Opatówka. Komisarz Brake pisał o konieczności budowy nowej remizy, o planach umiejscowienia w Opatówku nowych obiektów wojskowych i cywilnych.

Fragment listu:
" (...) plan rozbudowy Opatówka przewiduje zwiększenie liczby mieszkańców do 10 000 i z powodu centralnego położenia w okręgu powstanie tu wytwórnia węży strażackich. Na piętrze remizy przewiduje się pomieszczenie szkoleniowe i mieszkania dla strażaków. Powstanie sprawnie funkcjonującej straży jest pilne również z uwagi na fakt, że w pobliżu umiejscowiono Heeresmunitionsanstalt (magazyny amunicji w Borowie), Heeresverpflegungsamt (urząd zaopatrzenia wojska - nazwy dziś nie istnieją, więc trudno dokładnie przetłumaczyć), wielkie magazyny i warsztaty oraz zakłady rzemieślnicze. Koszty tego przedsięwzięcia wyniosą ok. 150 000 RM.


Materiał budowlany planowano pozyskać z pobliskiej cegielni. Plany były już sporządzone. Jak wynika z treści listu planowano osiedlenie w Opatówku 10 tys. Niemców i tylko Polaków miało już tu nie być.
Niemcy zinwigilowali dokładnie Polaków i wszystko o nas wiedzieli, o stanie posiadania, majątku, gospodarstwie, ziemi. Przejęli urzędy i archiwa, posiadali dokładne plany. Oto sporządzony przez nich plan cegielni.
O innych projektach budowalnych wkrótce.
 
Plany rozbudowy Opatówka przez Niemców 1941. Cegielnia Spatenfelde


sobota, 6 listopada 2021

Akcja T 4 w Stawiszynie. Mord na pensjonariuszach przytułku dla starców i kalek 4 grudnia 1941. Die Mordaktion der Nationalsozialisten in Stavenshagen

autor: Dominika Pawlikowska

Zakład opiekuńczy zamknięty dla dorosłych Sejmiku Kaliskiego w Stawiszynie zwany potocznie Przytułkiem dla starców i kalek.

Znajdował się w Stawiszynie na ulicy Marszałka Piłsudskiego 12, po wojnie nastąpiła zmiana nazwy ulicy - obecnie ul. Kaliska 14. 
O naszej historii przedwojennej nie wolno było mówić i pisać przez prawie 50 lat, a i dzisiaj mam wrażenie ktoś "trzyma na tym rękę". Bo po wojnie nad wszystkim czuwali rosyjscy agenci i posterunki milicji obywatelskiej, ale dzisiaj jest już wolna Polska. I co? I nic się nie dzieje. Historycy nie sięgają po bliskie nam tematy z historii lokalnej. Podobnie nikt nie opisał krwawych wydarzeń w Stawiszynie z lat 1939-45. Nikt nie opisuje mordów Niemców na polskiej inteligencji. Wirtualne Muzeum. Historia w sepii. : Listy proskrypcyjne dla okręgu Kalisza. Intelligenzaktion. Liste der Polenführer und der polnischen Intelligenz
Nikt nie opisuje wymordowania mieszkańców Stawiszyna w ramach tej akcji. Wirtualne Muzeum. Historia w sepii. : Henryk Łowicki 1889 - 1941, burmistrz Stawiszyna, ofiara Akcji Inteligencja, zamordowany w Mauthausen-Gusen Dlaczego ? Za to wydaje się albumiki ze zdjęciami Album o Zbiersku | rc.fm bez treści. Jakby tym lokalnym decydentom zależało, żeby ta prawdziwa historia nigdy nie ujrzała światła dziennego. 

Dom starców, ulica Kaliska 14, przed wojną Marszałka Piłudskiego, drugi z lewej, za słupem elektr. Siostry przy domu miały duży sad i ogród, można było kupić tu owoce, warzywa i kwiaty. Dzień 04.12.1941 był dniem tragicznym.  Zdjęcie i opis-własność: Jerzy Widerski Altenheim, Kaliska-Straße 14, vor dem Krieg des Marschalls Pilludski, das zweite links, hinter der elektrischen Säule. Die Schwestern hatten einen großen Obstgarten und Garten, man konnte hier Obst, Gemüse und Blumen kaufen. Der 04. 12. 1941 war ein tragischer Tag. Foto und Beschreibung-Besitz: Jerzy Widerski
Dom starców, ulica Kaliska 14, przed wojną Marszałka Piłudskiego, drugi z lewej, za słupem elektr. Siostry przy domu miały duży sad i ogród, można było kupić tu owoce, warzywa i kwiaty. Dzień 04.12.1941 był dniem tragicznym.  Zdjęcie i opis-własność: Jerzy Widerski

Altenheim, Kaliska-Straße 14, vor dem Krieg des Marschalls Pilludski, das zweite links, hinter der elektrischen Säule. Die Schwestern hatten einen großen Obstgarten und Garten, man konnte hier Obst, Gemüse und Blumen kaufen. Der 04. 12. 1941 war ein tragischer Tag. Foto und Beschreibung-Besitz: Jerzy Widerski



W murach zakładu prowadzonego i zarządzanego przez Wydział Powiatowy Sejmiku Kaliskiego znajdowało opiekę w zależności od roku od 22 do 27 osób ociemniałych, chorych, kalekich, pozbawionych opieki i środków do życia, nad którymi opiekę przejęło państwo.
Zakład powstał w 1924 roku, kierowała nim  siostra Maria Grzymalska z pomocą dwóch Sióstr Służebniczek Najśw. Panny Maryi: Zyty Orzechównej - pielęgniarki i Anieli Maziownej- szafarki, dwóch służących oraz dozorcy. 
Zatrudniał dochodzącego lekarza, który pojawiał się natychmiast w razie potrzeby, a w razie poważniejszej choroby np. zakaźnej, chorego zabierano do szpitala miejskiego.  

Życie kulturalne w zakładzie


W 1935 stawka żywieniowa wynosiła 65 groszy, zakład utrzymywał zwierzęta gospodarskie, m.in. świnie, krowy. W budynku było oświetlenie elektryczne. Budynek był w bardzo dobrym stanie, miał 5 pomieszczeń dla pacjentów o łącznej powierzchni 135 m 2, palono w 8 piecach. 
Łączna kubatura pomieszczeń wynosiła 347 m2. Posiłki przygotowywano w kuchni o powierzchni 13 m 2, stały tam dwa stoły i dwie szafy. Uprawiano ogród, a nadwyżki sprzedawano.
W 1934 znajdowało się tam 22 pensjonariuszy. 

Akcja T 4 w Stawiszynie. Wymordowanie pacjentów przytułku dla starców i kalek
Pacjenci  przytułku dla starców i kalek w Stawiszynie wg zawodów 


We wspomnieniach pana Pilarskiego odnajdujemy informację, że 4 grudnia 1941 roku przyjechało do Stawiszyna tak zwane ,,czarne" auto, co oznaczało, że będzie działo się coś strasznego. Opowieść pana Pilarskiego TUTAJ.
Faktycznie tak się stało. Niemcy przyjechali likwidować domy starców, a były dwa. Najpierw załadowano starców wraz z ks. kan. Bronisławem Kozankiewiczem z domu przy ul. Kaliskiej 14, który prowadziły Siostry Służebniczki Najświętszej Marii Panny z Liskowa, a następnie zrobiono to samo ze starcami z domu starców przy ul. Kościelnej 10.

 Siostry Służebniczki Najświętszej Marii Panny z Liskowa
prowadziły tez ochronkę dla dzieci, w środku burmistrz Henryk Łowicki zamordowany przez Niemców
w obozie koncentracyjnym Mauthausen Gusen na terenie Austrii.


Pacjenci zakładu padli ofiarą akcji T4, podobnie jak wszyscy pensjonariusze zakładów psychiatrycznych na terenie Wielkopolski. Niemcy mieli doskonałe rozeznanie w okolicy, ponieważ wielu  ich pobratymców zamieszkiwało Stawiszyn i okolicę od pokoleń. 
W budynku zlikwidowanego domu starców przy obecnej ul. Kaliskiej 14 Niemcy urządzili izbę porodową dla niemieckich kobiet, które zjeżdżały tu z całego okręgu. Położną była folksdojczka Apolonia Wasiński.
Dokonanie zbrodni powierzono szwadronom śmierci tzw. Einsatzgruppen, w skład formacji wchodziły lotne komanda, które dokonywały zbrodni na terenie Wielkopolski. Zanim Einsatzkommando przystąpiło do działań lokalne władze niemieckie przygotowywały tę operację pod względem logistycznym i organizowały egzekucję. Zarząd cywilny, landraci przygotowywali doły śmierci, kulochwyty itd. Na terenie Kraju Warty do zabijania chorych została powołana specjalna jednostka funkcjonariuszy w Poznaniu, którą dowodził komisarz SS Obersturmführera Herberta Lange.
Niemcy przyjęli jednakowy schemat działań na terenie Polski.
"Na początku kierownictwo szpitala przejmował niemiecki dyrektor, kierownik administracji oraz nadpielęgniarz. Sporządzone listy pacjentów trafiały do władz centralnych w Berlinie. Pacjentów szpitali psychiatrycznych wywożono ciężarówkami pod nadzorem żołnierzy SS. Ślady zbrodni likwidowano, uśmiercania dokonywano skrycie. Zbrodnia dokonywała się w tzw. czarnym samochodzie, w którym dokonywano zagazowania, zwłoki zamordowanych w Stawiszynie zakopywano w lasach gołuchowskich.

Na terenie Wielkopolski takie działania podjęto w Owińskach, w Dziekance (obecnie część Gniezna) oraz w Kościanie. W ramach akcji T4 zamordowano również pensjonariuszy zakładów opieki społecznej w Bojanowie oraz Śremie. Hitlerowcy kierowali się nie tylko przesłankami ideologicznymi, potrzebne im były szpitale do wykorzystania dla własnych celów takich jak tworzenie szkół SS i innych instytucji. W okresie tym na terenie Wielkopolski zostało uśmierconych poprzez rozstrzelanie, zagazowanie bądź podanie fenobarbitalu (lek nasenny) co najmniej 4 tys. pacjentów szpitali psychiatrycznych. Liczba ta jednak jest ciężka do dokładnego oszacowania ze względu na fakt, że w latach 1943-1944 Niemcy zacierali ślady poprzednich zbrodni, a akcja T4 posiadała tajny charakter. W okresie tym przeprowadzano eksperymenty na osobach chorych psychicznie i niepełnosprawnych z zaangażowaniem niemieckich lekarzy i pielęgniarek" Zródło: http://wielkopolskasercempolski.pl/akcja-t4-w-wielkopolsce/

 

Niemcy zniszczyli wszystkie dokumenty, mieli świadomość, że dostanie się ich w ręce wroga, może skutkować konsekwencjami, ale w archiwum znalazłam dokumenty na temat stawiszyńskiego domu starców z okresu przedwojennego.
Relację ustną o tym tragicznym wydarzeniu uzyskał pan Jerzy Widerski od pani Marii Nowak, która mieszkała w domu przy ul. Kaliskiej 15 i moment wywozu pacjentów oglądała ze strychu swojego domu.

W archiwum zachowały się dokumenty z nazwiskami pensjonariuszy zakładu w 1934 roku oraz lista nazwisk, można założyć, że to między innymi ci ludzie zginęli 4 grudnia 1941: Beret Maria, Czarnojańczyk Franciszek, Józefiak Jakub, Janiszewska Maria, Majewski Stanisław, Gajda Zofia, Góral Katarzyna, Grabarka Maria, Godlewski Michał lat 22, Grzelaczyk Czesław, Kowalczyk Feliks, Kaczmarek Florentyna, Kaczmarek Katarzyna, Korolewska Józefa, Skonieczna Petronela, Czarnojańczyk Tekla, Lipczyński Stanisław, Łukomska Józefa, Łukomski Ignacy, Szcześniak Walenty, Spiżowa Maria, Trawnik Stanisława, Witek Teofil, Borusiewicz Feliks, dziecko lat 4 Śnieg Józef, Tomaszewski Ignacy, Helemska lub Hełemska Józefa
Lista pensjonariuszy zakładu 


W archiwum zachowały się dokumenty z nazwiskami pensjonariuszy zakładu w 1934 roku oraz lista nazwisk, można założyć, że to między innymi ci ludzie zginęli 4 grudnia 1941:
Beret Maria, Czarnojańczyk Franciszek, Józefiak Jakub, Janiszewska Maria, Majewski Stanisław, Gajda Zofia, Góral Katarzyna, Grabarka Maria, Godlewski Michał lat 22, Grzelaczyk Czesław, Kowalczyk Feliks, Kaczmarek Florentyna, Kaczmarek Katarzyna, Korolewska Józefa, Skonieczna Petronela, Czarnojańczyk Tekla, Lipczyński Stanisław, Łukomska Józefa, Łukomski Ignacy, Szcześniak Walenty, Spiżowa Maria, Trawnik Stanisława, Witek Teofil, Borusiewicz Feliks, dziecko lat 4 Śnieg Józef, Tomaszewski Ignacy, Helemska lub Hełemska Józefa


Stawiszyn, cmentarz katolicki
Grób przełożonej Domu Starców w Stawiszynie Zgromadzenia Sióstr Służebniczek N M P
siostry Marii Grzymalskiej, którą litościwy Bóg zabrał do siebie 2.VI.1941 i było jej oszczędzone
zginąć z raąk Niemców wraz ze swoimi podopiecznymi
 4.XII.1941 w lasach gołuchowskich
Zdj. Jerzy Widerski

Rozchody w  kwietniu 1935 "na utrzymanie pensjonariuszów"

Akcja T 4 w Stawiszynie. Mord na pensjonariuszach przytułku dla starców i kalek 4 grudnia 1941
Środki, regulamin, zarząd domu opieki w Stawiszynie

Wydatki 1934/34

Akcja T 4 w Stawiszynie. Mord na pensjonariuszach przytułku dla starców i kalek 4 grudnia 1941. Die Mordaktion der Nationalsozialisten in Stavenshagen
Wydatki 1932/33



Lasy gołuchowskie czekają na odkrycie swojej tajemnicy.

Post powiązany:

Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945
Polecam artykuł Akcja T4 w Wielkopolsce



czwartek, 28 października 2021

Jan Bachocki z Jastrzębnik i Władysław Pakulski z Jankowa, ofiary akcji Inteligencja - Zapal Znicz Pamięci

autor: Dominika Pawlikowska

Od 13 lat w październiku odbywa się akcja „Zapal znicz pamięci”, wspólna inicjatywa pionów edukacyjnych IPN w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku, Łodzi i Bydgoszczy wraz z Radiem Poznań i lokalnymi rozgłośniami Polskiego Radia przypomina, kogo wówczas straciliśmy i gdzie są groby pomordowanych. Zachęca się do odwiedzenia miejsc pamięci i zapalenia symbolicznego znicza. Każdego roku opowiadane są nowe historie ludzi.
1 września 1939 zakończył szczęśliwy okres również w życiu mojej rodziny. Zabrał dzieciom ojców, Polsce światłych obywateli, dzieci uczynił sierotami. Zabrał życie, dach nad głową i cały dorobek materialny gromadzony przez pokolenia. 

Niemcy weszli do Polski z gotowymi listami proskrypcyjnymi, na których były nazwiska tych Polaków, którzy ich zdaniem zagrażali istnieniu wielkiej Rzeszy: nastawieni patriotycznie, weterani wojen, zdolni zbudować wokół siebie konspirację. Jak przebiegało to na Pomorzu doskonale przedstawił Filip Bajon w filmie „Kamerdyner”. Pokazano w nim, że miejscowa piąta kolumna wskazywała na listy proskrypcyjne (wrogów Rzeszy): nauczycieli, działaczy kulturalnych i politycznych, ziemian. W ramach akcja „Inteligencja” Funkcjonariusze SS oraz członkowie paramilitarnego Selbstschutzu rozstrzelali w lasach Piaśnicy ok. 50 tys. Polaków. Listy proskrypcyjne aktualizowano na bieżąco. Akcja „Inteligencja” objęła także mieszkańców Kalisza i okolic. Zachowała się lista z nazwiskami 160 osób. Są na niej 4 najbliższe mi osoby: mój dziadek, jego teść, kuzyn oraz szwagier. Uwięziono ich w prowizorycznym obozie na terenie dzisiejszej galerii handlowej „Tęcza”, a później w obozie Dachau. Tam brakowało już miejsca dla podobnych jak oni, więc pojechali do obozu na terenie Austrii Mauthausen-Gusen. Zanim zginęli, byli dręczeni katorżniczą pracą, głodzeni, bici i poniżani. W obozie Gusen zamordowano 27 tys. Polaków, a współcześnie większość Polaków nawet nie słyszała o tym obozie. Było to po Katyniu drugie największe miejsce kaźni polskiej inteligencji.

Próbuję odnaleźć rodziny osób z okolic Kalisza, których bliscy znaleźli się na tej liście. Z pomocą moich uczniów, znajomych i innych zaangażowanych osób (dziękuję - pani dyrektor biblioteki w Blizanowie Paulinie Wróblewskiej i p. Magdzie Płócienniczak) odnalazłam kolejne dwie takie rodziny. Żadna z nich nie wiedziała o istnieniu listy proskrypcyjnej.

Bachocki Jan, ur. 25.I.1920,
 nr obozowy w Dachau 6273,
5.VI.1940 przewieziony do Mauthausen,
wyzwolony 5.V.1945

O
Jan Bachocki urodził się w Jastrzębnikach 20.05.1920 roku. Był zdolnym i bardzo młodym człowiekiem, w chwili aresztowania miał zaledwie 19 lat! kochał przyrodę, grał na instrumentach, między innymi na pianinie, akordeonie, był uczniem liceum pedagogicznego w Krotoszynie, chciał zostać nauczycielem, przed wybuchem wojny zdążył skończyć pierwszą klasę. 

O Stefanie napisano na liście proskrypcyjnej: Rozprzestrzenia nieprawdziwe plotki, odbywa potajemne spotkania, podejrzewa się, że słucha zagranicznych rozgłośni. Zachowuje się bezczelnie. Na temat nauczyciela Jana Gajdy sporządzono notatkę: Często widziany w towarzystwie Bachockich - ojca i syna. Przypuszczalnie należy do organizacji.



O Stefanie napisano na liście proskrypcyjnej: Rozprzestrzenia nieprawdziwe plotki, odbywa potajemne spotkania, podejrzewa się, że słucha zagranicznych rozgłośni. Zachowuje się bezczelnie. Na temat nauczyciela Jana Gajdy sporządzono notatkę: Często widziany w towarzystwie Bachockich- ojca i syna. Przypuszczalnie należy do organizacji.
O Stefanie Bachockim napisano na liście proskrypcyjnej: 
Rozprzestrzenia nieprawdziwe plotki, odbywa potajemne spotkania, podejrzewa się,
że słucha zagranicznych rozgłośni. Zachowuje się bezczelnie.
 
Na temat nauczyciela Jana Gajdy sporządzono notatkę: Często widziany w towarzystwie Bachockich
- ojca i syna. Przypuszczalnie należy do organizacji.
Liste der Polenf
ührer und der polnischen Intelligenz

Córka Jana p. Anna Zatorska oraz wnuczka Stefana pani Alicja Salamon opowiadają mi o swoim ojcu i dziadku. Zachowały się zeszyty, w których zamieścił starannie wykonane rysunki przyrody.

Akt zgonu Stefana Bachockiego przysłany z obozu Mauthausen


Rodzice Jana - Stefan i Maria Bachoccy trzy lata wcześniej tj. w 1917 kupili w Jastrzębnikach dom i założyli w nim sklep, który prowadzili do wybuchu wojny (obecnie numer domu 57).  Stefan pochodził z Policka pod Koninem. 

W dniu 9.02.1940 sklep został zarekwirowany. Zachował się niezwykły dokument sporządzony w dniu 3.08.1941 tzw. Bescheinigung, który potwierdza fakt przejęcia sklepu przez Niemkę lub folksdojczkę Olgę Henke. Właściciel sklepu Stefan Bachocki, miał rzekomo otrzymać odszkodowanie z tego tytułu w wysokości 66 marek, co było śmiesznie niską sumą, na dodatek nie wiadomo, czy żona faktycznie je otrzymała, ponieważ Stefan Bachocki już nie żył, a na dokumencie brakuje jej podpisu.

 Bescheinigung,  potwierdza fakt przejęcia sklepu Bachockich przez
Niemkę lub 
folksdojczkę Olgę Henke

W księdze Dachau tzw. Zugangsbuch Jan Bachocki został zapisany pod numerem 6273, jego ojciec Stefan otrzymał numer 6274. Stefan został zamordowany 13.11.1940, w wieku 55 lat. Rodzina otrzymała tzw. Totenschein, czyli akt zgonu, w którym zwykle podawano fikcyjny powód śmierci. Niestety żadne listy Jana ani jego ojca Stefana z obozu Gusen nie zachowały się.

Karta więźnia Jana Bachockiego z obozu Mauthausen

Jako jeden z nielicznych przebywających od 1940 w obozie Mauthausen Gusen więźniów  Jan przeżył obóz. Na stronie Arolsen znajduje się zdigitalizowana karta dipisa Jana Bachockiego. Mianem dipisa (od ang. displaced persons 'osoby przemieszczone', w skrócie DPs) – alianci określali osoby, które w „wyniku wojny znalazły się poza swoim państwem i chcą albo wrócić do kraju, albo znaleźć nową ojczyznę, lecz bez pomocy uczynić tego nie mogą”.

Zdigitalizowana karta dipisa Jana Bachockiego.


Matka i siostra wyruszyły po niego do Austrii, gdyż nie był w stanie odbyć tej drogi samodzielnie. Był tak osłabiony, że nie był w stanie utrzymać łyżki, więc był karmiony przez matkę. Zamieszkał w Łodzi, pracował w fabryce włókienniczej.


Na liście proskrypcyjnej znalazł się także Władysław Pakulski/Pakuła  ur 2.12.1893 w Brudzewie.

Władysław
Pakulski/Pakuła

Mieszkał i pracował w Jankowie, w gospodarstwie zakupionym po powrocie z pracy we Francji od państwa Biadasiewiczów, stare zabudowania zostały wyburzone i pan Władysław wybudował nowe - dom i warsztat rzeźnicki /dzisiaj te zabudowania znajdują się po lewej stronie w kierunku na Blizanów. Był samoukiem, w rodzinie nie było do tej pory tego zawodu. 

Ojciec Władysława był kołodziejem w majątku dziedzica w Łaszkowie w tutejszej kuźni. Rodzinie dobrze się wiodło, więc Władysław dokupił w Choczu mleczarnię, a wyroby rzeźnicze i mleczarskie wysyłał do Poznania pociągiem z Kowalewa. 

Angażował się społecznie, dla dobra społeczności w której mieszkał, należał do straży, do koła łowieckiego. Po wybuchu wojny pięść niemieckiej agresji zacisnęła się nad głową rodziny i wymierzyła potworny cios. Niemcy poszukiwali Władysława oraz jego syna Stanisława ur. w 2.12.1918. Stanisław należał do Akcji Katolickiej, śpiewał w chorze w  kościele w Blizanowie, jego tez poszukiwano, jednak za każdym razem udawało mu się uciec.

Żandarmi przyszli ich aresztować - jak wszystkich, których nazwiska umieszczono na liście proskrypcyjnej, o świcie 26 kwietnia 1940 roku. Gdy załomotali do drzwi Władysław Pakuła poprosił żonę Józefę o ciepły sweter, zdjął kamizelkę, w której miał zegarek. Ten zegarek stanowi do dzisiaj rodzinną pamiątkę jego wnuczki pani Haliny Łuczak z Piotrowa, która spotkała się ze mną i z panią dyrektor biblioteki w Blizanowie i opowiedziała te historię. Kazano mu wsiąść na wóz, a gdy dojechali do zabudowań państwa Urbańskich, pod dachem wiaty stali już inni aresztowani: Roman Ruciński (syn Jana i Marianny z d. Sobczak) ur. 3.08.1887 w Szymanowicach nr w Dachau 6089, wójt Blizanowa, rolnik, mający 8 dzieci. O Rucińskim Niemcy sporządzili następującą notatkę:

 „Jako były sołtys ma duże zasługi w polonizowaniu tego okręgu. Zasłużył na nienawiść tutejszych folksdojczów przez preferowanie polskiej ludności. Podejrzewany o sianie jątrzącej propagandy i branie udziału w tajnych spotkaniach. Jest bardzo inteligentny i dysponuje wielkimi wpływami”

Pod wiatą byli już inni aresztowani z okolicy, byłam tam też Józef Wrzesiński - nauczyciel z Jankowa i kierownik Publicznej Szkoły Powszechnej w Blizanowie (ur. 20.06.1892 w Blizanowie). Na liście proskrypcyjnej napisano o nim: „Należy do wiodących mężczyzn we wsi, organizator niebezpiecznych Polaków, w Dachau otrzymał numer 6081, 5 czerwca 1940 transportowano go do Mauthausen, zginął 1.05.1941.

Pamiątki pani Haliny Łuczak z Piotrowa
po dziadku Władysławie Pakulskim

Zona Władysława Pakuły, Józefa poszła pieszo do Kalisza do Hali Targowej Braci Szrajer, gdzie przetrzymywano jeńców, aby podać mężowi ciepłe rzeczy i jedzenie przed rychłym transportem do obozu. 

Na zdjęciu poniżej: 

Moment wyprowadzania aresztowanych w ramach Akcji Inteligencja przez niemieckich żandarmów. Zdjęcie z książki Zbrodnie hitlerowskie na ziemi kaliskiej w latach 1939-1945, Redakcja: Antoni Czubiński, Adres wydawniczy: Kalisz, Federacja Towarzystw Kulturalnych Ziemi Kaliskiej, 1979


Moment wyprowadzania aresztowanych w ramach Akcji Inteligencja przez niemieckich żandarmów. Zdjęcie z książki Zbrodnie hitlerowskie na ziemi kaliskiej w latach 1939-1945, Redakcja: Antoni Czubiński, Adres wydawniczy: Kalisz : Federacja Towarzystw Kulturalnych Ziemi Kaliskiej, 1979
Moment wyprowadzania aresztowanych w ramach Akcji Inteligencja przez niemieckich żandarmów. Zdjęcie z książki Zbrodnie hitlerowskie na ziemi kaliskiej w latach 1939-1945, Redakcja: Antoni Czubiński, Adres wydawniczy: Kalisz : Federacja Towarzystw Kulturalnych Ziemi Kaliskiej, 1979


Władysław powiedział żonie, ze Niemcom podał zamiast swojego nazwiska Pakuła nazwisko Pakulski, żeby uchronić rodzinę przed represjami. 26 kwietnia został przywieziony do Dachau, gdzie otrzymał numer 6090. 1.06.1940 Władysław Pakułą zaniemógł w obozie Dachau i nie był w stanie wyjść do pracy. Kiedy pozostali osadzeni wrócili, nie zastali go już w braku.

Lista proskrypcyjna z nazwiskiem Władysława Pakulskiego/Pakuły
Lista proskrypcyjna z nazwiskiem Władysława Pakulskiego/Pakuły

Sąsiad Władysław Urbański, pozostający w bliskim kontakcie z Niemcami, po aresztowaniu Władysława Pakuły opróżnił jego warsztat, w którym pozostały tylko haki i wmurowana w ziemie wanna. Nie potrafił zrobić z tego użytku, ponieważ nigdy nie trudnił się rzeźnictwem. Po nadejściu armii rosyjskiej Urbański został oskarżony o ukrywanie Niemców - żandarmów z Blizanowa i zastrzelony. Pozostali Niemcy rozgrabili wszystkie sprzęty z domu, prawdopodobnie miedzy innymi do budynku żandarmerii, który urządzono na plebanii, gdzie do tej pory znajduje się dębowe lustro z domu państwa Pakułów.

 Lista proskrypcyjna z nazwiskami z Jastrzębnik

Vogelsang/Jastrzębniki


1.  Bachocki Jan, ur. 25.I.1920, technik włókienniczy, nr obozowy w Dachau 6273, 5.VI.1940 przewieziony do Mauthausen, wyzwolony 5.V.1945.

2.  Bachocki Stefan, ur.29.VIII.1885, kupiec. Na liście proskrypcyjnej napisano o nim: Rozprzestrzenia nieprawdziwe plotki. Odbywa potajemne spotkania. Zachodzi podejrzenie, że słucha zagranicznych rozgłośni. Zachowuje się bezczelnie. Nr obozowy w Dachau 6274, 5.VI.1940 przewieziony do Mauthausen, zm.13.XI.1940 w Gusen.

3.  Baranowski Józef, ur.23.II.1911, urzędnik, nr obozowy w Dachau 6079, 5.VI.1940 przewieziony do Mauthausen, zm.24.III.1941 w Gusen.

4. Gajda Jan, ur.30.X.1911, nauczyciel. Na liście proskrypcyjnej napisano o nim: Często widywany w towarzystwie Bachockich - ojca i syna. Przypuszczalnie należał do organizacji. Nr obozowy w Dachau 6272. 5.VI.1940 przewieziony do Mauthausen.

5. Kolański Witold, ur.15.I.1905, nauczyciel, kierownik szkoły w Rychnowie, oficer rezerwy, nr obozowy w Dachau 6270, zm. 15.11.1941 w Gusen.

6.    Proce Jan,ur.2.XI.1907, nauczyciel, zam. Zagorzyn. Na liście proskrypcyjnej napisano o nim: Politycznie podejrzany. Prawdopodobnie bierze udział w potajemnych spotkaniach. Wiodąca postać we wsi. Nr obozowy w Dachau 6078. 5.VI.1940 przewieziony do Mauthausen.


Post powiązany

poniedziałek, 25 października 2021

Zygmunt Kitt 1910-1942, komendant AK w Stawiszynie

oprac. Dominika Pawlikowska

W w lutym 1940 w Stawiszynie rozpoczęła działalność  ZWZ – AK, podporządkowana komendzie powiatowej w Kaliszu. Taka placówka powstała też w Długiej Wsi. Do placówki Stawiszyn należały wioski: Pólko, Werginki, Kiączyn Stary i Nowy, Filutów i Bolmów.

Komendantem placówki był Zygmunt Kitt, aresztowany we wrześniu 1941 przez „Gestapo” (tajna państwowa policja), rozstrzelany w Łodzi – Radogoszcz. Wytrzymał okrutne śledztwo i nikogo nie wydał. 
Stanowisko komendanta przejął po nim Władysław Pilarski, zastępcą został Leon Kitt.
Został rozstrzelany w Zgierzu 20.03.1942 r. 

Marta  Zygmunt Kitt 1938, żołnierze Armii Krajowej
Zygmunt Kitt z żoną Martą,  1938
Oboje byli żołnierzami Armii Krajowej

20 marca 2002 r. na sesji popularnonaukowej „W 60. rocznicę zbrodni zgierskiej 20 III 1942 r.” z okazji 60. rocznicy przypomniano o egzekucji i rozstrzelaniu przez niemieckie władze okupacyjne stu Polaków na Placu Stodół w Zgierzu. Wśród ofiar, wytypowanych z więzienia gestapo przy ul.Sterlinga w Łodzi oraz więzienia policyjnego w Radogoszczu, znalazł się Zygmunt Kitt.
Przygotowania do egzekucji rozpoczęły się już 17 marca. Na miejsce przybyła grupa hitlerowskich funkcjonariuszy, uznali oni, że najlepszym miejscem egzekucji będzie plac u zbiegu ulic Sienkiewicza i Piątkowskiej, nazywany wówczas przez mieszkańców Placem Stodół. 19.03.1942 polscy robotnicy musieli przygotować miejsce egzekucji, a grupa więźniów z Radogoszcza została zmuszona do kopania dużego dołu.  

W odwecie za zabicie dwóch gestapowców przez żołnierza podziemia – Józefa Mierzyńskiego, Niemcy przeprowadzili masową egzekucję stu osób narodowości polskiej. Zmusili również okoliczną ludność do oglądania przebiegu masakry. Na placu zgromadzono ok. 6 tysięcy osób. Byli to ludzie złapani przygodnie, wyrzuceni siła z tramwajów, mieszkańcy Zgierza oraz okolicznych wiosek, którym kazano stawić się na miejsce zbiórki. Miejscowi Niemcy głośno wyrażali swoja radość z oglądania tej sceny, nazywając ją "teatrzykiem dla Polaków". Idący na śmierć byli powiązani sznurami i mieli zawiązane do tyłu ręce. Przybyli też niemieccy oficjele, między innymi prezes rejencji łódzkiej Friedrich Uebelhoer, Walter Peltzhausen komendant policyjnego więzienia na Radogoszczu i inni. Do tłumu Polaków wygłosił przemówienie prawdopodobnie Kurt Eifrig burmistrz Zgierza, choć twierdzi się, że był to Friedrich Uebelhoer. W przemówieniu padły m.in. te słowa "..za jednego naszego człowieka padnie piętnastu, a jeśli się to powtórzy, padnie stu ..."
Zamordowani zostali pogrzebani w Lesie Lućmierskim.

Cała rodzina Kitt była żołnierzami Armii Krajowej w Stawiszynie

Kitt Leon

Kitt Józef

Kitt Marta – zaopatrzenie w leki i środki opatrunkowe

Kitt Zygmunt
Leon i Zygmunt Kitt ( w środku), Józef Tomaszewski Kalisz 1936

Więcej o ruchu oporu w Stawiszynie w latach okupacji we wspomnieniach pana Tadeusza Pilarskiego tutaj 

Na podstawie wspomnień Tadeusza Pilarskiego oraz "Egzekucja 100 Polaków 20 III 1942 w Zgierzu", Wyd. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi, Łódź 1982


czwartek, 7 października 2021

STAWISZYN PO UCIECZCE NIEMCÓW I WYZWOLENIU W STYCZNIU 1945, Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza Warta


Opracowanie Dominika Pawlikowska 

 

      Serdeczne podziękowania dla pana Tadeusza Pilarskiego za udostępnienie nigdy nie publikowanego rękopisu wspomnień śp. ojca - Władysława. Są one interesującym przykładem indywidualnej pamięci  o przeżyciach okresu wojny oraz okresu stalinizmu. Zestawienie tych opisów - najpierw  okupacji niemieckiej, a następnie sowieckiej, pozwala porównywać losy jednostki w obliczu różnych form zniewolenia. Zachowano autentyczną pisownię. Zdjęcia pochodzą z kolekcji pana Jerzego Widerskiego. Część czwarta opowieści mieszkańca Stawiszyna, naocznego świadka wydarzeń z czasów okupacji.  

Wcześniejsze części:

Część I opowieści pana Pilarskiego tutaj: Kościół katolicki w Stawiszynie w latach okupacji hitlerowskiej wrzesień 1939 - styczeń 1945, Władysław Pilarski

Część II opowieści Stawiszyn w latach poprzedzających wybuch II wojny światowej w 1939 i w czasach okupacji hitlerowskiej 1939-1945 

Część III: Ruch oporu w czasie okupacji hitlerowskiej w Stawiszynie i okolicznych wioskach; Armia Krajowa


Część IV: STAWISZYN PO UCIECZCE NIEMCÓW I WYZWOLENIU W STYCZNIU 1945

 

Już w końcu 1944 nie było takiego Niemca, który by nie był przekonany o bliskiej klęsce Hitlera, o tym, że zbliża się dzień, w którym nastąpi wyzwolenie Stawiszyna i skończy się dla nas Polaków czas okrutnej okupacji hitlerowskiej. Nie byli oni już tak butni, jak w minionym czasie, kiedy to większość z nich wierzyła w ostateczne zwycięstwo Hitlera. Pozornie jednak nie było widać po nich jakiegoś lęku, strachu.

18 stycznia, na rozkaz miejscowych władz, zebrali się na rynku ze swoim dobytkiem, jaki mogli zabrać na wozy konne ci Niemcy, którzy nie chcieli pozostać i w należytym porządku odjechali do Niemiec. Na miejscu pozostała jeszcze tylko elita: Komisarz miasta i gminy, komendant żandarmerii, aptekarz i inni co ważniejsi. Urządzili sobie w gabinecie komisarza w ratuszu pożegnalną libacje zakrapianą alkoholem w czasie której strzelali do portretu Hitlera wiszącego na ścianie, tak dotąd uwielbianego, a teraz znienawidzonego. W końcu i oni też udali się samochodami na zachód do swojej ojczyzny. A no trzeba było opuścić Stawiszyn, gdzie przez 5 lat żyło się spokojnie i bardzo dostatnio. Trzeba tu zaznaczyć, że Niemcy pozostawili wszystko w należytym porządku, zabrali jedynie część dokumentów z urzędu miasta.

Zaraz też zawiązał się w mieście Obywatelski Komitet Ochrony Mienia Publicznego i utrzymania ładu i porządku w mieście. Na siedzibę Komitetu zajęto lokal po żandarmerii. Komendantem został wybrany jednogłośnie Władysław Pilarski. W komitecie byli przeważnie żołnierze Armii Krajowej. Praca Komitetu była bardzo trudna, ponieważ, z bólem trzeba stwierdzić, zaczęły się kradzieże i niszczenia mienia. Zrabowano, zanim rozpoczął swą działalność Komitet, izbę porodową, założoną przez Niemców w budynku starców przy ulicy Kaliskiej (obecnie poradnia dla dzieci), wspaniale wyposażoną i pozostawioną przez Niemców w należytym porządku. 20 stycznia 1945r przeszło przez Stawiszyn frontowe wojsko Armii Czerwonej, witane ze zmiennym uczuciem - radośnie że względu na koniec okrutnych lat okupacji i z obawą, co przyniesie najbliższa przyszłość, czy nie rozpocznie się druga okupacja. Z dnia na dzień zaczyna normować się życie w mieście. Powstaje Milicja Obywatelska, administracja miejska, którą kieruje, po rozwiązaniu Komitetu, Władysław Pilarski. Rozpoczynają swoją działalność partie polityczne: PPR (Polska Partia Robotnicza), PPS (Polska Partia Socjalistyczna), organizacje młodzieżowe: ZHP - drużyna pozaszkolna, ZMP ( Związek Młodzieży Polskiej). Do partii politycznych wstępują ludzie, którzy nie znają często programów działania tych partii. Otwiera też, zaraz po ucieczce Niemców, drzwi dla swoich wiernych Kościół Katolicki, który od września 1941r. służył tylko katolikom - Niemcom. Dla Polaków był wstęp surowo wzbroniony. Przybywa też do parafii ks. Aleksy Chrulewicz i obejmuje probostwa. Wznawia tez działalność chór kościelny pod dyr. org. Tomaszewskiego. Już w pierwszych dniach lutego 1945r. rozpoczęto naukę w szkole, która w czasie okupacji służyła tylko dzieciom niemieckim. Organizacją szkoły zajęły się nauczycielki: Janiszewska Genowefa, Herman Helena i Szmidt Maria. Rozpoczyna swą działalność służba zdrowia pod kierunkiem dr. Walentego Dolnego.

Wznawia swą działalność ochotnicza straż pożarna i jej orkiestra. Pierwszym  komendantem został Andrzej Majewski, a pierwszym prezesem burmistrz Władysław Pilarski. W czasie okupacji zorganizowały władze niemieckie przymusową straż pożarną, w skład której wchodzili byli członkowie straży Polacy - przymusowo wcieleni - oraz miejscowi Niemcy. Kapelmistrz orkiestry – Franciszek  Sporecki. Wznawia tez działalność Klub Sportowy "Pogoń". Organizacją Klubu zajął się gorliwy piłkarz Józek Tomaszewski oraz Władysław Napruszewski, Władysław Pilarski, Stanisław Bukiewski. Był to okres stanu wojennego, a władzę sprawował radziecki kapitan NKWD Kubanow. /luty-maj 1945 r. Niebawem tez, ma podstawie zarządzania władz powiatowych w Kaliszu, wybrano Miejską Radę Narodową. Na I sesji MRN pierwszym burmistrzem został wybrany jednogłośnie - Władysław Pilarski - bezpartyjny, zastępca burmistrza - Eugeniusz Kwiatkowski - członek PPS, przewodniczący Rady - Kazimierz Janiszewski - bezpartyjny. Zaczęło się też pomału normować życie w miasteczku. Bardzo trudne były początkowo warunki bytowe mieszkańców, lecz ludzie cierpliwie znosili trudne warunki życia. Panowała natomiast ogólna radość z przeżycia tych okropnych lat okupacji. Nie było prawie rodziny która by w jakiś sposób nie była dotknięta cierpieniem. I wreszcie koniec wojny – 9 maja ogłoszona dniem Zwycięstwa.

Płyną łzy radości i smutku. Wracają do swoich domów wypędzeni w czasie okupacji, wracają z obozów jenieckich ci, którzy z bronią w ręku pierwsi stawiali opór nawałnicy hitlerowskiej na wszystkich frontach W 1939 r. i dostali się do niewoli. Wracają też, lecz nieliczni, którzy przeżyli tak bardzo okrutne lata w obozach koncentracyjnych. Wyczerpani, wygłodzeni, słabi, ale także radośni i szczęśliwi. Przybywają też wywiezieni na przymusowe roboty do Niemiec. W lutym, po wybraniu burmistrza, napisał ktoś znowu - jak w czasie okupacji do żandarmerii niemieckiej - anonim do komisarza wojennego:

 „Władysław Pilarski organizował bandy w czasie okupacji, a teraz pnie się do władzy !

Komendant wezwał mnie od siebie I już nie jak zwykle uśmiechnięty, lecz ponury, zdenerwowany, zaczął – ku mojemu zdumieniu – przeprowadzać śledztwo, takie jak miałem na gestapo, tylko bez bicia. Pyta, czy należałem do konspiracyjnej organizacji. Tak- odpowiedziałem. Do jakiej ? – pyta. Do wolnościowej – odpowiedziałem.  No przecież miała nazwę – kontynuuje śledztwo. AL – odpowiadam. Utrzymywałem kontakt z Wszędobyłem z Kalisza, on też dawał mi gazetki, Wszędobył, człowiek AL – organizacji lewicowej, uznawanej przez władze radzieckie, jak sojuszniczej, odwiedzał mnie i namawiał, bym przeszedł z AK do AL – normalnie nie czyniłem tego. A jak wyglądała gazetka! – pyta dalej (…)  Spisałem dokładnie wygląd gazetki i powiedziałem, że był też orzeł – godło. A jaki ? – pyta. Bez korony – odpowiedziałem. Wtedy podał mi anonim od przeczytania. Chciałem zatrzymać, nie pozwolił, odebrał, podarł  i wrzucił do kosza. Nalał w kieliszki gorzałki i toast – taki był przy każdej okazji ,, Za Stalina i zwycięstwo !’’. Spadł mi kamień z serca, poczułem ulgę. Unikałem ponownego aresztowania i niewiadomego dalszego losu. Szukano przecież AK-wców. Czyż to znowu nie opatrzność Boża! Miałem jakiegoś ,,przyjaciela” i jestem przekonany, że to ten sam, który pisał anonim na żandarmerię. W obu anonimach użył wyrazu, określającego org. podziemną, ,,banda’’. Niech mu Bóg wybaczy! Nie długo dano nam się cieszyć wolnością i niepodległością. Z tygodnia na tydzień zaczyna działać reżym stalinowski. Nieograniczoną władzę przejmuje partia, a najwyższą władzą  w mieście jest komitet Miejski (…) na czele z I sekretarzem, który ma wszechstronną władzę. W tej sytuacji rozpoczynają w całej Polsce swą działalność tajne organizacje podziemne, których zadaniem była walka o niepodległy byt państwa Polskiego. W Wielkopolsce, w miejscu rozwiązanej w styczniu 1945 r. ,,Armii Krajowej” powstaje nowa organizacja podziemna Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta”. Placówka tej organizacji, podporządkowanej komendzie w Kaliszu, powstaje też w Stawiszynie, a jej komendantem został Bolesław Brzęcki. W lipcu 1945 r rozpoczęły się, w Ostrowie Wlkp., Kaliszu, Turku i innych miejscowościach, aresztowania członków tej organizacji. Zostaje też aresztowany Brzęcki Bolesław i burmistrz Władysław Pilarski – członek organizacji. Ze Zbierska dyr. Cukrowni Janikowski, chemik – Cisowski Antoni elektryk – Sosinko Józef. Z Piątku W. – Pietras Bolesław, kier. Mleczarni w Stawiszynie – Wachowiak. W którym 1946 r odbył się pokazowy proces sądowy w Kaliszu. Na ławie oskarżonych zasiadło ponad 20 oskarżonych. Sąd wojskowy wydał rożne wyroki od kary śmierci dla komendanta powiatowego Albina Lisewskiego do 6 – 3 – 2 lat kary pozbawienia wolności Brzęcki Bolesław otrzymał karę 6 lat pozbawienia wolności, Pilarski Władysław 5 lat pozbawienia wolności i jemu na mocy amnestii kara została darowana całkowicie.

Brzęcki musiał jeden rok odsiedzieć w więzieniu, ponieważ sąd na mocy amnestii zmniejszył karę o 5 lat. Były to pierwsze ofiary okresu stalinowskiego, ale też nie ostatnie. Działały dalsze organizacje, w Stawiszynie również, ale ja już w nich nie uczestniczyłam i nie mogę nic o tym napisać.

Wycinek z gazety- relacja z rozprawy sądowej 6.02.1946 :

"Na karę śmierci skazał sąd wojskowy komendanta tajnej organizacji"

Wojskowy sąd okręgowy na sesji wyjazdowej w Kaliszu rozpatrywał ostatnio na rozprawie publicznej sprawę Albina Lisewskiego i 20 towarzyszy, oskarżonych o należenie do tajnej organizacji pod nazwą Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta”, celem której było obalenie obecnego ustroju demokratycznego. Wykrycie organizacji nastąpiło wskutek przytrzymania korespondencji związkowej. Jak wykazał przewód sądowy, komendantem organizacji na obwód Kaliski był właśnie Lisewski b. sierżant armii polskiej z 1939. Sąd uznał działalność Lisewskiego za wysoce niebezpieczną dla państwa i skazał go na karę śmierci i pozbawienie praw na zawsze; Jamrozińskiego Józefa zastępcę komendanta na 6 lat więzienia  i pozbawienie praw na 3 lata, Mrozińskiego Bolesława, Brzęckiego Bolesława, Sosinkę Józefa, Pawlaka AndrzejaWieteckiego Edwarda za należenie do nielegalnej organizacji lub pomaganie jej członkom na 6 lat i pozbawienie praw na 2 lata. Na mocy amnestii sąd zmniejszył karę o 5 lat każdemu.

Naglera Antoniego, Stępienia Czesława, Pilarskiego Władysława, Osińskiego Tadeusza i Karwasińskiego Andrzeja za należenie do tajnej organizacji lub pomaganie członkom, po 5 lat więzienia. Na mocy amnestii kara została oskarżonym darowana całkowicie. Sąd skazał dalej Wolfa Józefa za ukrywanie Lisewskiego na 3 lata więzienia i pozbawienie praw na 2 lata, Krysiaka Wiktora za przenoszenie korespondencji organizacji na 3 lata więzienia i pozbawienie praw, Łukomskiego Tadeusza za udzielanie pomocy członkom organizacji na 3 lata więzienia, Marcinkowskiego Edwarda milicjanta za ostemplowanie 12 blankietów pieczątką milicji, a użytych przez tajną organizację – na 3 lata więzienia z zawieszeniem, Jureckiego Michała i Gabrysiaka Władysława sąd uznał winnymi, ale na zasadzie amnestii przestępstwo im darowano. Szymkiewicz Stefan, Ludwiczak Stanisława, Blachowicz Józefa zostali całkowicie uniewinnieni. Poza tym sąd rozpatrzył sprawę Szablewskiego Czesława, który za 6-cio krotne udzielenie pomocy bandzie działającej na terenie powiatu skazany został na 2 lata więzienia. Wszystkim skazanym przysługuje prawo apelacji do Najwyższego Sądu Wojskowego.


Polecam opracowanie:

Agnieszka Łuczak: Rozpracowanie Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej "Warta" przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu 

Pokrewny post 

Zygmunt Kitt 1910-1942, komendant AK w Stawiszynie

https://buycoffee.to/historia_w_sepii