Etykiety

piątek, 19 sierpnia 2022

Dlaczego nie dbamy o swoją tożsamość kulturową? na przykładzie małego miasteczka Opatówek

autor: Dominika Pawlikowska

   Na zdjęciu piękna Amanda Brauer, córka opatóweckiego Niemca, który gdy tylko Polska zniknęła z mapy, stał się bogaty, grabiąc Polaków.
Jej rodzicami byli Friedrich i Terese Brauer, „polscy Niemcy”, osiedleni tu „od przedwojny”. Przed wojną bardzo biedni, w momencie napaści na Polskę, natychmiast wzbogacili się o wszelkie dobra zagrabione Polakom.
Amanda Brauer, córka opatóweckiego Niemca.

   Grabież polskich obywateli dokonywała się najpierw prywatnie, później na drodze instytucjonalnej. Specjalnie w tym celu powołano do życia instytucje niemieckiej administracji państwowej, które organizowały i przeprowadzały konfiskaty majątku Polaków. Spośród nich najważniejszą instytucją był Główny Urząd Powierniczy Wschód (Haupttreuhandstelle Ost, HTO). Z dokonaniem konfiskaty wiązało się wyznaczenie zarządcy komisarycznego (powiernika). 
W Opatówku powiernikiem był Leo Pniok. 
Grabieżcza polityka administracji powierniczej spowodowała zupełne zniszczenie podstaw gospodarki prywatnej i przedwojennej struktury własnościowej, zrujnowała w wysokim stopniu polski dorobek narodowy oraz prywatny większości polskich rodzin. 
Zdjęcie pochodzi z Archiwum Państwowego, Zespół Martyna i jest podpisane "Amanda Brauer, córka SS-manna", ale nie wiem, czy Brauer był nim. SS czyli Die Schutzstaffel der NSDAP było formacją elitarną, kandydat musiał spełnić wiele warunków, np.: wzrost minimum 174, wzorcowa żona ( musiała zdać egzamin z zakresu historii, języków obcych, jazdy konnej, pływania i strzelania z broni palnej), sprawdzano drzewo genealogiczne od 1750 roku, więc taki Brauer nosił co najwyżej jakiś mundur, ale na pewno nie SS. Wówczas każdy Niemiec nosił jakiś mundur. Gardził Polakami, nie wahał się uderzyć.
Nie wiemy dokładnie, czego się dopuścił, ponieważ mógł - jako Niemiec, czuć się całkowicie bezkarny.
Zachowało się wspomnienie o Amandzie Brauer:
Z kaliskiego dworca PKP wyruszyłem piechotą w stronę Opatówka. W Zdunach spotkałem znajomą Brauerównę w towarzystwie oficerów Wermachtu jadących samochodem. Dziewczyna krzyczała do mnie po niemiecku: "Stefan! Auf Wiedersehen!". Kiwnąłem jej ręką i poszedłem dalej. (Źródło: Wspomnienia Stefana Melki "Moje wspomnienia")

Co wiemy jeszcze o rodzinie Brauer? Na stronie Gene 2015 odnalazłam listę Niemców z Opatówka, którzy rzekomo służyli w polskim wojsku w 1939, w 60-tym pułku piechoty / Ostrów Wielkopolski /. Po kampanii wrześniowej zapewne niektórzy w Wehmachcie. 

182BrauerViktorArbeiter1915.03.18Spatenfelde
Infanterie
183BechsteinEugenArbeiter1913.09.13Spatenfelde
Nachrichtendienst.
184FuchsWitoldSchlosser1907.03.25Spatenfelde
Infanterie
185WünscheKonradGutschesitzer1906.05.30Spatenfelde
Kavallerie
186SkibaGeorgBaemter1915.05.26Spatenfelde4Fliegerabteilg.
187WolfKarlWeber1909.03.18Spatenfelde
Infanterie
188CierpkeFriedrichGärtner1910.10.18Spatenfelde
Infanterie
189DrescherEmilBackerleit.1903.03.09Spatenfelde
Infanterie
190KellerJohannBeamter1909.03.16Spatenfelde
Panzertruppe
191LindnerJohannArbeiter1903.11.08Spatenfelde
Infanterie

Viktor Brauer, robotnik,  umieszczony na tej liście musiał być bratem owej piękności ze zdjęcia.
Niemcy służący w wojsku polskim, byli tubylcami i pochodzili z rodzin od lat, a czasami od pokoleń osiadłych w Opatówku. Niektórzy po wybuchu wojny zwrócili się przeciwko Polakom, swoim sąsiadom.
W czasie wojny przybyło do Opatówka wiele innych rodzin niemieckich. Byli przesiedleńcami lub stanowili obsadę różnych niemieckich instytucji, między innymi administracji. Na miejsce wysiedlonych Polaków osiedlano ludność pochodzenia niemieckiego z krajów bałtyckich, Wołynia i Galicji, którym po włączeniu w sowiecką strefę wpływów na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow zagwarantowano prawo do ewakuacji. Rzesza Hitlera zmusiła ich do opuszczenia dotychczasowej ojczyzny m.in. Łotwy, Estonii i osiedlenia się w nieznanym im Kraju Warty i w Prusach Zachodnich. Akcję nazwano Heim ins Reich (pol. Dom w Rzeszy)
W poprzednim poście napisałam, że w Opatówku jest niewiele rodzin, które nie mają w swoim drzewie genealogicznym Niemców, bowiem osadnictwo niemieckie, z tej racji, że w 1826 właściciel fabryki włókienniczej A.G.Fiedler sprowadził z Niemiec prawie całą załogę ( 500 osób). Więcej tutaj.
Posiadanie niemieckiego przodka skutkowało w 1939 wpisem na listę folksdojczów, których w Opatówku było bardzo wielu. Warunkiem było posiadanie chociaż 25% krwi niemieckiej - choćby babki. 
     Przez wiele lat zastanawiałam się, dlaczego tak mało publikacji o żyjących tu przed wojną Niemcach i dlaczego ja,  wnuczka ofiary (Biogram Mariana Wiewiórkowskiego tutaj), a nie historycy, muszę zgłębiać ten temat. Dlaczego o tym nie mówiono i nie pisano?
Lokalni historycy nie zajmowali się tematem, bo panowała cenzura, bali się, twierdząc zapobiegliwie, że ich to "nie interesowało". Prywatnie też nie mówiono, bo nie było wiadomo, kto doniesie, szpiedzy i donosiciele UB byli wszędzie.
Ci historycy, z którymi rozmawiałam, nie znali w większości określenia "lista proskrypcyjna", a IPN twierdzi z kolei, że akcja "Inteligencja" nie zapisała się w ogóle w pamięci Polaków. Absolutnym unikatem jest więc zachowana lista proskrypcyjna dla okolic Kalisza. Tutaj.
W trakcie pisania książki nie dysponowałam zbyt dużym zbiorem fotografii z tego okresu, chociaż w Opatówku powinien być ich pokaźny zbiór, ponieważ wiele rodzin opatóweckich folksdojczów uczestniczyło w licznych nazistowskich wiecach, co było utrwalane na kliszy fotograficznej. 
Odpowiedz na pytanie, dlaczego tak niewiele wiadomo na temat wojennych przeżyć mieszkańców Opatówka znalazłam pisząc książkę "Historia w sepii. Opatówek. Wiewiórkowscy". Było to fascynujące i jednocześnie przygnębiające, a czasami wręcz szokujące  doświadczenie. 
Opowiem to w kilku osobnych postach, ponieważ zebrałam wiele obserwacji. 
Pierwszym, najważniejszym powodem był fakt, że po 1945 roku w naszym kraju nie mogły ukazywać się opracowania dotyczące walk o Niepodległą, gdyż godziło to w system i bezpieczeństwo narzuconej Polakom władzy. 
     Autorytetami mogli być tylko ci, którzy zostali namaszczeni przez sowieckich komendantów, tacy jak Feliks Dziubiński. Tutaj. Narracja historyczna była narzucona przez państwo. Nad wszystkim czuwały Urzędy Bezpieczeństwa i milicja obywatelska. Jeśli już takowe pracy powstawały, to wyłącznie ocenzurowane i w bardzo niskim nakładzie. Temat mordu na polskiej inteligencji traktowany był jako tabu i był bezwzględnie pomijany. 
Uczono mnie historii wymyślonej, zakłamanej, w której nie było miejsca na słowo "Katyń", a już w ogóle nie uczono mnie historii lokalnej. 
      Eliminacja polskich elit w 1939 następowała metodycznie w porozumieniu Gestapo z NKWD. 
Polskimi oficerami zajęli się Rosjanie, polską warstwą kierowniczą, inteligencją - Niemcy. Większość osób, która znalazła się na listach proskrypcyjnych sporządzonej przez Niemców w ramach akcji "Inteligencja" w kwietniu 1940 miała swoje korzenie w walkach z bolszewikami, byli weteranami wojny z 1920, członkami Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), oficerami, członkami organizacji, które po wojnie zostały zakazane i zdelegalizowane np. Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” lub Towarzystwo Sportowo-Gimnastyczne „Strzelec”, jako urzędnicy państwowi - piłsudczykami, członkami BBWR. Nawet jeśli wzmiankowano gdzieś nazwisko aresztowanego, to bez podawania przyczyn. Pisano o nich: "przyszli Niemcy i zabrali..." Tak pisali historycy, stosowano bowiem cenzurę. Zresztą rzadko podejmowali temat, bali się o swoje kariery, tłumacząc to brakiem zainteresowań. Wybierali bezpieczniejsze tematy. Nie było na to przyzwolenia władz. 
Tak o aresztowaniu opatóweckiej inteligencji pisze pan Jan Pogorzelec na stronach biblioteki w artykule "Okupacyjne wspomnienia Jana Pogorzelca" . Ani słowa o tym, kim byli.
"15 kwietnia 1940 r. nastąpiły kolejne aresztowania. Do obozów w Dachau i Mauthausen-Gusen wywieziono Kazimierza Banaszkiewicza, Zygmunta Gadzinowskiego, Kazimierza Kowalkiewicza, Kazimierza Leśniewicza, Leśniewskiego - kominiarza, Stefana Łowickiego ( tu chyba wkradł się błąd - Nowickiego), Piotra Olkiewicza, Aleksandra Wiewiórkowskiego, Mariana Wiewiórkowskiego."
Marian Wiewiórkowski to mój dziadek. 
Tak prezentował się w 1939, jak naczelnik urzędu pocztowego w Opatówku.



A tak wyglądali jeńcy po pobycie w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen:

ofiary Gusen II. Źródło: Gusen Memorial Committee


Zamęczono go w kamieniołomach. Czy był przestępcą? kryminalistą? złodziejem? Czy więźniem politycznym?
Brak informacji o powodach aresztowania uwłacza ofiarom. W nielicznych publikacjach aresztowanie inteligencji kwitowano jednym zdaniem: "Przyszli Niemcy i aresztowali...". Tak właśnie "duraczono" społeczeństwo. 
Co roku obchodzi się dzień pamięci o ofiarach akcji "Inteligencja" akcja edukacyjna "Zapal Znicz Pamięci". Moją książką chciałam przywrócić mu godność, żeby nie pozostał tylko bezimienną ofiarą, górą spiętrzonych bezładnie ciał, a później prochem, który spłynął doliną Dunaju.

     Władze Opatówka nie były zainteresowane podjętym tematem. Gdy poprosiłam o pomoc w wydaniu mojej książki, usłyszałam, że "nie obchodzi ich moja rodzina". Po prostu w Opatówku kontynuuje się tradycje PRL-u.
O kolejnych istotnych powodach napiszę w kolejnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.