Etykiety

niedziela, 19 października 2025

Leokadia Wiewiórkowska (1885–1968)

 Tekst powstał z okazji prelekcji w bibliotece w Opatówku z okazji  obchodów 80-tej rocznicy zakończenia II wojny 

Dlaczego musiałam o Niej napisać?


Wspomnienie prawnuczki Dominiki Pawlikowskiej


   Bo w każdej rodzinie jest ktoś, kto niesie w sobie powinność przypomnienia — tego, że za każdym domem, za każdym nazwiskiem, za każdym starym zdjęciem kryje się żywy los człowieka.
Pisząc o Niej, przywracam głos kobiecie, której historia mogła zniknąć w cieniu wielkich wydarzeń i męskich biografii.
Kiedy pisałam biogram mojego dziadka, Jej syna, Mariana Wiewiórkowskiego na prośbę Klubu Byłych Więźniów Politycznych Obozu Koncentracyjnego Mauthausen-Gusen w celu zamieszczenia jej w księdze pamięci, uderzył mnie bezmiar Jej straty i cierpienia jako Matki.
 
   Jej życie nie mieściło się w podręcznikach historii – ale to właśnie z takich żyć – cichych, codziennych i wiernych, zbudowana jest Polska.
Musiałam o Niej napisać, bo nikt inny by tego nie zrobił. Bo tylko ja, Jej prawnuczka, mogłam usłyszeć w rodzinnych opowieściach ton Jej głosu, zrozumieć ból i siłę, które płyną z bycia matką w czasach, gdy Polska znów się rodziła i umierała na oczach swoich dzieci. 
Opisując Jej los – ocaliłam Ją od zapomnienia.

   Leokadia Wiewiórkowska nie ma pomnika ani orderów. Jej pomnikiem są żyjące pokolenia – ci, którzy wiedzą, że Jej łzy nie były oznaką słabości, lecz siły.
Była kobietą z krwi i kości, a dla mnie postacią niemal mityczną – Niobe, Demeter i Hekate w jednej osobie, która przetrwała wszystko: stratę, śmierć, ruinę. I mimo to pozostała wierna sobie, Bogu i rodzinie.
   Jak mityczna Niobe, matka boleści, straciła niemal wszystkich swoich synów – jednych zabrała wojna, innych obozy i choroby. I choć prawie skamieniała w żalu, Jej serce biło dalej – dla wnuków, dla pamięci o tych, którzy odeszli, lecz żyli we wspomnieniach.
   Była w Niej – siła i łagodność, rozpacz i nadzieja. W Jej codziennym trudzie można było dostrzec cień Demeter, która po utracie córki nie przestała troszczyć się o ziemię i o życie innych.
   Jak bogini urodzaju, Leokadia pielęgnowała w ludziach wiarę i dobro – choć sama przeżyła zgliszcza.
W późnych latach przypominała Hekate, strażniczkę domowego ogniska i pamięci zmarłych. Codziennie modliła się – za tych, których już nie było. W jej sercu wciąż trwało to, co najważniejsze: miłość.


Leokadia Wiewiórkowska (1885–1968)
Leokadia Wiewiórkowska (1885–1968)


Dzieciństwo i młodość

W Opatówku w roku 1885 przyszła na świat Leokadia Sowa – córka Łukasza Sowy i Marianny z Muszyńskich. Były to czasy zaboru rosyjskiego, gdy Opatówek znajdował się w granicach tzw. Królestwa Polskiego, zwanego potocznie Kongresówką, podporządkowanego carowi Mikołajowi II. W domach takich jak ten, w którym dorastała Leokadia, wciąż mówiono po polsku, uczono dzieci pacierza i historii ojczystej, choć w szkołach obowiązywał język rosyjski. Wychowana w duchu pracowitości, religijności i szacunku do tradycji, wyrastała w przekonaniu, że obowiązek wobec rodziny i wiara są najpewniejszym oparciem w trudnych czasach.

Małżeństwo i działalność społeczna


W październiku 1907 roku, mając dwadzieścia dwa lata, stanęła przed ołtarzem w kościele św. Katarzyny w Opatówku. Jej wybrankiem był Stanisław Wiewiórkowski (ur. 1883 w Cieksynie – zm. 1941) – młody działacz społeczny i patriota, przybyły z Warszawy.

Do Opatówka uciekł przed zsyłką na Sybir za udział w strajku szkolnym 1905 roku. Był członkiem Narodowego Związku Robotniczego, organizacji narodowo-chrześcijańskiej, która przeciwstawiała się rusyfikacji. Zamieszkali w Opatówku, w domu przy ulicy Starokaliskiej, w którym wkrótce pojawiły się dzieci: Stanisław (1908–1990), Marian (1910–1941), Helena (1912–1943), Jan (1915–1979), Zygmunt (1917–1948) i Zofia (1923–1987). Stanisław działał aktywnie w życiu społecznym miasteczka: uczestniczył w zebraniach wojewódzkich NZR, współorganizował Macierz Szkolną, bibliotekę i straż pożarną. W jego domu często odbywały się spotkania z innymi działaczami.

W latach dwudziestych XX wieku Leokadia włączyła się w prace Narodowej Organizacji Kobiet (NOK) – organizacji kobiecej o profilu katolickim, związanej ze Stronnictwem Narodowym. Jej siedziba mieściła się w tzw. Domku Gotyckim przy ulicy Kościelnej.
Tu opatowianki zbierały fundusze na rzecz ochronki dla dzieci, ubogich rodzin i działań oświatowych. Dzięki ich pracy w 1923 roku powstała w Opatówku ochronka, którą NOK utrzymywała z własnych składek.
Leokadia była kobietą przedsiębiorczą. Wraz z mężem prowadziła sklep galanteryjno-pasmanteryjny z artykułami mleczarskimi przy Placu Wolności 13 (później sklep gs-owski a obecnie prywatny). W sklepie sprzedawano materiały, wstążki, nici i tkaniny oraz artykuły spożywcze – wszystko, co potrzebne w gospodarstwie i domu.
W domu dbała o wychowanie i naukę dzieci. Wszyscy synowie uczęszczali do kaliskich gimnazjów: Gimnazjum Humanistycznego im. Adama Asnyka i Gimnazjum Handlowego. Edukacja była dla niej świętością. Choć każde czesne i szkolny mundurek wymagały od rodziców wyrzeczeń, powtarzała, że „wykształcenie to jedyne, czego człowiekowi nie można odebrać.”


Czas wojny

We wrześniu 1939 roku na rodzinę Wiewiórkowskich spadła tragedia, jakich tysiące przeżywały polskie rodziny. Już 3 września przyszła wieść, że Jan Wiewiórkowski, strzelec pokładowy w 34 Eskadrze Rozpoznawczej Armii „Poznań”, zginął zestrzelony przez Niemców nad Brzezinami.
Leokadia przywdziała żałobę, nie wiedząc, że syn żyje i dostał się do niewoli.

Wkrótce potem, 15 kwietnia 1940 roku, Niemcy aresztowali kolejnego syna Leokadii – Mariana Wiewiórkowskiego, naczelnika poczty w Opatówku, oraz jej zięcia Zygmunta Gadzinowskiego (1909–1941), sekretarza gminy w Liskowie. Obaj trafili do obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen w Austrii, z którego nigdy nie wrócili. Leokadia miała świadomość że zginęli śmiercią męczeńską, kąsani 30-stopniowym zimnem, bici i gryzieni przez esmańskie psy.
W 1941 roku zmarł Stanisław Wiewiórkowski, mąż Leokadii – przeziębił się w drodze, szukając towaru do sklepu, tak lichego, że nawet Niemcy go nie odebrali. W tym czasie handel był reglamentowany i prywatne sklepy ledwie funkcjonowały.
Rok później zmarła córka Helena Gadzinowska, której serce nie wytrzymało, gdy w małej urnie otrzymała prochy męża z Gusen.

„Jak u Wiewiórkowskich zaczęto wynosić trumny, to nie było końca” – wspominali po latach mieszkańcy Opatówka.
Leokadia zajęła się osieroconymi wnukami – Teresą i Leszkiem Gadzinowskimi, którzy nie mieli już ani ojca, ani matki. Wychowywała ich z czułością, jak własne dzieci. Każdego dnia modliła się z nimi przy łóżku, a w niedziele prowadziła na cmentarz.

Podczas wojny Niemcy zburzyli dom Wiewiórkowskich przy ulicy Starokaliskiej (obecnie skrzyżowanie ulicy Łódzkiej i św. Jana), przebudowując drogę z Łodzi do Kalisza. Rodzina została wysiedlona, pozbawiona dachu nad głową i środków do życia. Przez kolejne lata tułali się po wynajmowanych izbach.


Ostatnie lata

Po wojnie Leokadia nie odzyskała już dawnej siły. Czas i cierpienie odcisnęły na jej twarzy głębokie ślady.
Wciąż miała sklep przy Placu Wolności z zapleczem. Tam umieściła najmłodszego syna Zygmunta, o którym mówiono, że był najzdolniejszy. Ogrywał wszystkich w szachy, dużo czytał, a w lipcu 1939 roku ukończył kurs podchorążych w Poznaniu. W 1945 roku powrócił z obozu koncentracyjnego Buchenwald, dokąd trafił za działalność w Armii Krajowej. Po wyjściu z obozu ciężko zachorował na gruźlicę i inne choroby poobozowe. Pielęgnowany przez matkę, skonał na Jej oczach.

Kiedy w 1945 roku ucichły ostatnie strzały, Leokadia Wiewiórkowska miała sześćdziesiąt lat – wiek, w którym człowiek powinien już zbierać owoce swojego życia: patrzeć, jak dorastają wnuki, cieszyć się spokojem w domu, który zbudował.
Tymczasem Ona nie miała już ani domu, ani męża, ani większości dzieci. Straciła niemal wszystkich mężczyzn swojego rodu – synów, męża, zięcia. Przeżyła to, co dla matki jest niewyobrażalne: pochować własne dzieci, jedno po drugim, czasem nawet bez trumny, bez pożegnania.
Jej dom – ten przy ulicy Starokaliskiej, z pachnącym chlebem i dźwiękiem kroków dzieci – zniknął. Na jego miejscu ciągnęła się nowa droga, szeroka, pusta i obca. Jakby ktoś wymazał nie tylko Jej adres, ale i całe życie, jakie tam przeżyła.

Władza, która przyszła po wojnie, mówiła o równości i sprawiedliwości, ale dla takich jak Ona – Dla kobiet, które całe życie spędziły w domu, w sklepie, w gospodarstwie, nie przewidziano miejsca w systemie. Nie miała emerytury ani pracy. Państwo, za które Jej synowie walczyli, nie dało nic w zamian: ani wsparcia, ani pociechy, ani zrozumienia. Niebawem sklep przy Placu Wolności przejęła Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”, w ramach upaństwowienia prywatnego handlu. Podobnie, jak wielu dawnych właścicieli, straciła źródło utrzymania.

W 1957 roku sprzedała działkę po wyburzonym przez Niemców domu nowym właścicielom, by kupić chleb swoim wnukom i opłacić ich edukację. Dopiero wówczas, po tzw. „odwilży gomułkowskiej”, pojawiła się możliwość regulowania prywatnych własności i sprzedaży działek po zburzonych posesjach.

Schyłek życia spędziła otoczona troską i opieką rodziny.
Zmarła w 1968 roku. Spoczęła na cmentarzu w Opatówku – wśród tych, których kochała najbardziej. Pozostała w pamięci rodziny jako kobieta silna, wierna, ofiarna – matka, która przetrwała wszystko: wojnę, biedę i śmierć swoich dzieci.


Przypisy

1. Kościół parafialny św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Opatówku – neogotycka świątynia wzniesiona w latach 1905–1912 z inicjatywy ks. Antoniego Marczewskiego, konsekrowana w 1912 r.

2. Narodowy Związek Robotniczy (NZR) – legalna organizacja polityczna i społeczna założona w 1905 r. w Warszawie. Jej celem była obrona praw robotników w duchu katolickim i narodowym.

3. Domek Gotycki – zabytkowy budynek w centrum Opatówka, należący pierwotnie do rodziny Schlösserów, właścicieli miejscowej fabryki sukna. Od 1923 r. mieściła się tam siedziba Narodowej Organizacji Kobiet i ochronka dla dzieci.

4. Gimnazjum im. Adama Asnyka i Gimnazjum Handlowe w Kaliszu – renomowane szkoły średnie w okresie międzywojennym, wychowujące młodzież w duchu patriotyczno-religijnym.

5. W 1939 r., podczas budowy nowej szosyŁódź–Kalisz, Niemcy dokonali przebudowy centrum Opatówka, wyburzając m.in. domy przy dzisiejszej ul. Kaliskiej i Św. Jana.

6. Po II wojnie światowej tysiące kobiet takich jak Leokadia Wiewiórkowska — żon, matek i wdów — znalazło się poza systemem pomocy państwowej. Nie miały prawa do emerytur, bo nie były zatrudnione etatowo ani objęte ubezpieczeniem społecznym. Państwo ludowe przyznawało świadczenia głównie pracownikom instytucji państwowych, robotnikom i urzędnikom. Dla kobiet, które całe życie spędziły w domu, w sklepie, w gospodarstwie, nie przewidziano miejsca w systemie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.