Etykiety

piątek, 31 marca 2023

Zygmunt Wołoszyński 11.19.1902 z Kamienia. Akcja "Inteligencja".

autor: Dominika Pawlikowska

Zygmunt Wołoszyński ur. 11.19.1902, syn Ludwika i Marianny, w Kamieniu i tam zamieszkiwał pod numerem 1. Był żonaty i miał jedno dziecko. Był rzeźnikiem. Rzeźnicy byli na celowniku Niemców, ponieważ okupant chciał odciąć Polaków od żywności, poza tym rzeźnicy posiadali warsztaty i majątki na które zwykle czekali już miejscowi Niemcy. Poszukuję rodziny Zygmunta Wołoszyńskiego. W 1939 Niemcy - dawni koledzy i sąsiedzi - przygotowali listy proskrypcyjne tzw. "wrogów Rzeszy". Wszyscy Polacy, którzy, ich zdaniem, byli wrogo nastawieni do germanizacji, zdolni do skupienia wokół siebie konspiracji zostali umieszczeni na tej liście, aresztowani wiosną 1940 i deportowani do obozów koncentracyjnych. Celem polityki namiestnika Kraju Warty Arthura Greisera było całkowite wyniszczenie mieszkających tu Polaków. Niemcy byli doskonale poinformowani w lokalnych stosunkach. Wiedzieli, kto działał w organizacjach patriotycznych czy paramilitarnych takich jak np. „Strzelec” czy „Sokół”, kto słucha polskiego radia, kto odgraża się, że tu jeszcze będzie Polska. Mieli dostęp do polskich archiwów i wiedzieli, kto był weteranem wojskowym, organizuje konspirację, posiada broń, majątek, który miejscowi Niemcy chcieli przejąć, kto posiada wykształcenie bądź autorytet wśród miejscowych, jakie poglądy głosi miejscowy nauczyciel etc. W każdej wsi, mieście i miasteczku sporządzili listę osób, którzy stali na przeszkodzie do szybkiej germanizacji Polski. Listy proskrypcyjne sporządzane były w największej tajemnicy przy udziale miejscowych, zadomowionych tu Niemców i przez miejscowy Selbstschutz. Tak działo się również w gminie Ceków - Kolonia. O tym w artykule: Ceków. Treuensiegen. Akcja "Inteligencja" 1940.

Zachowała się lista proskrypcyjna (poniżej fragment) z nazwiskami mieszkańców gminy. Jest na niej Zygmunt Wołoszyński, miejscowy listonosz Marian Lipowski oraz dyrektor szkoły Roman Zawodziński i inni. Przeczytaj artykuł: Roman Zawodziński (04.02.1909 Adamów – 21.04.1941 w Gusen), kierownik szkoły w Kamieniu. Ofiara akcji "Inteligencja". 
Jest po pewien powtarzający się schemat w każdej miejscowości w gminie. Dyrektor szkoły - miejscowy inteligent, autorytet, pocztowiec, ponieważ miał kontakt z duża grupą osób i mógł być niebezpieczny, poza tym pocztę obsadzano kimś zaufanym, kto mógł cenzurować korespondencję i donosić Niemcom oraz rzeźnik, trzeba bowiem odciąć Polaków od żywności, aby ich powoli zagłodzić.

Zygmunt Wołoszyński 11.19.1902 z Kamienia.
Na liście "Woschinski"


Fiszka więźnia Dachau
Zygmunta Wołoszyńskiego 11.19.1902

Aresztowany został, jak wszyscy z tej listy proskrypcyjnej, 15.04.1940 w Kamieniu. Po kilkunastu dniach pobytu w obozie przejściowym w Hali targowej braci Szrajer (dzisiejsza Galeria "Tęcza") 26.04.1940  przewieziony do Dachau. 


Zachował się list Wołoszyńskiego, który w Dachau został oznaczony numerem 6068.

"Kochana żono, Twój ostatni list otrzymałem i dziękuję za wiadomości. U mnie nic nowego, jestem zdrowy i mam nadzieję, że to samo u was".

"Kochana żono, Twój ostatni list otrzymałem i dziękuję za wiadomości. U mnie nic nowego, jestem zdrowy i mam nadzieję, że to samo u was".

W Kamieniu zamieszkiwał niedaleko pracownika poczty Mariana Lipowskiego, który również znalazł się na liście proskrypcyjnej i wycieńczony, został poddany eutanazji w Hartheim 17.02.1942. (Źródło: Lista ujawnionych osób zamordowanych w Hartheim - Komunikaty - Instytut Pamięci Narodowej (ipn.gov.pl)) Zygmunt Wołoszyński w liście do żony dziwi się, że Lipowski zmarł na serce. Taką wersję śmierci przysłano w akcie zgonu żonie Mariana Lipowskiego. Nie wiedział jeszcze wówczas, że więźniowie Dachau i pobliskich obozów, gdy nie mogli już pracować byli mordowani w Hartheim - w pięknym zamku w Górnej Austrii przerobionym na centrum eutanazji. Na zamku Hartheim działała doświadczalna komora gazowa. Zabijano tu także więźniów z obozu w Dachau. Podróż śmierci z Dachau do Hartheim trwała 4 godziny. Okna autobusu były zasłonięte. Informowano, że jest to transport z chorymi. Na placu zamkowym więźniowie musieli zdjąć ubrania. Pod pretekstem, że mieli być fotografowani, prowadzono ich pod prysznice i tam ginęli zatruci gazem wypuszczanym z dyszy natrysków. W latach 1940–1944 zamordowano tam około 30 tysięcy osób.
List Zygmunta Wołoszyńskiego do żony, w którym dziwi się, że Lipowski zmarł na serce:
"proszę, aby pisać obszerniejsze listy i przesyłać więcej informacji o krewnych i znajomych. W ostatnim liście było za mało wiadomości. Dziwię się, że Marian Lipowski zmarł na serce, o ile mi wiadomo, do ostatniego momentu miał zdrowe serce. To musiała być jakaś nagła choroba serca. Mam nadzieję, że z boską pomocą niedługo się zobaczymy. Całuję Was wszystkich...."

List Zygmunta Wołoszyńskiego do żony,
w którym dziwi się, że jego sąsiad, więzień Dachau, 
Lipowski zmarł na serce.

O Marianie Lipowski, sąsiedzie z Kamienia, który również został umieszczony na liście proskrypcyjnej i deportowany do obozu koncentracyjnego tutaj: Marian Lipowski (1899 Kalisz - 1942 Dachau). Ofiara akcji "Inteligencja". Kamień, gmina Ceków-Kolonia.
Zamek Hartheim istnieje do dzisiaj, niby mieści się tam muzeum ośrodka eutanazji Schloss Hartheim. Znajduje się tam stała wystawa pt. „Wartość Życia”, ale ślady oczywiście są zacierane. Wyjechał niby do remontu?! piec krematoryjny, przypuszczalnie już nie powróci na swoje miejsce.

XVII-wieczny zamek w miejscowości Alkoven (nieopodal Linzu) w Górnej Austrii.
 Zdj. autorka.



Źródła:
  1. Dokument elektroniczny: Horror na zamku Hartheim | Nasza Historia
  2. List Zygmunta Wołoszyńskiego zachowany w Izbie Tradycji 25 Dywizji Piechoty w Cekowie-Kolonii. (Udostępnione dzięki uprzejmości wójta p. Mariusza Chojnackiego)

poniedziałek, 20 marca 2023

Stasiu, czy przeżyłeś?

      autor: Dominika Pawlikowska

W słoneczny marcowy weekend zwiedzałam bliską okolicę i trafiłam do opuszczonego Kościoła ewangelickiego w Prażuchach Starych. Stamtąd już tylko ok. kilometr do opuszczonego cmentarza ewangelickiego. Chwila zadumy nad ludzkim losem, przemijaniem. Nad ciężką pracą osadników z Niemiec, którzy szukali tu swojego miejsca na ziemi. Budowali domy w okolicy, własnymi rękoma karczowali lasy i nieużytki, czyniąc ziemię sobie poddaną. Rodziły im się dzieci, przychodziły kolejne pokolenia. I gdyby nie wybuch wojny, pewnie byliby tu do dziś.

Prażuchy Stare, cmentarz ewangelicki.
Zdj. autorka marzec 2023.

Robię zdjęcia, zdrapuję patykiem mech, którym porosły nagrobne płyty. Niewiele się ich zachowało, odsłaniam kilka nazwisk. 
I nagle, litera po literce, w bladych promieniach wiosennego słońca ujawnia się kolejne nazwisko - KURTZ
Wówczas przypomniałam sobie historię, w której przewinęło się to nazwisko, a którą odnalazłam w kaliskim archiwum podczas poszukiwań do mojej książki "Akcja Gestapo przeciwko polskiej inteligencji na terenie gminy Blizanów. Aresztowani i deportowani do obozów koncentracyjnych w III Rzeszy w kwietniu 1940”. 
Historię Stasia, lat 13, któremu na progu dorosłości, przez wybuch wojny zawalił się cały dotychczasowy świat. Świat, który nadszedł miał mu do zaoferowania wygnanie z rodzinnego domu, z powodu osiedlenia w nim nowych mieszkańców niemieckiego pochodzenia, niedojadanie, strach, rozbicie rodziny oraz wizję przymusowej pracy u miejscowego folksdojcza lub wyjazd do Niemiec w charakterze niewolnika, dokąd pojechali już jego koledzy. Nie było już tych, z którymi biegał po lesie, chodził do szkoły, spędzał wspólnie beztroski czas. A na końcu tej historii na Stasia czyhała już tylko okrutna śmierć.
Akta sprawy zachowały się w Archiwum Państwowym w Kaliszu, zajmowała się nią żandarmeria w Blizanowie[1]. Szesnastoletni wówczas Stanisław Przybylski (ur. 08.05.1926, syn Józefa) mieszkający w Piątku – Brzezina 26, napisał w marcu 1942 list do swojego przyjaciela Jana Walczaka, który przebywał na przymusowych robotach w Grüningen (niem. Przyranie) koło (Wurzelroden - niem. Korzeniew) u rolnika Rudolfa Schulza. Ów Niemiec przejął list i odesłał go na posterunek w Zbiersku, niem. Vorwalde. Żandarm Ritscher ze Zbierska odesłał go z kolei do Gestapo w Kaliszu, informując, że wieś Brzezina – Freienhalde[2] należy do posterunku żandarmerii Blizanów (niem. Schrammhausen) oraz że należy zająć się sprawą, ponieważ list zawiera groźby przeciwko Niemcom.
Przybylski opisał w liście swoje codzienne życie pod niemiecką okupacją wiosną 1942 (oryginał listu na dole artykułu), kreśląc ciekawy obraz wojennej rzeczywistości oraz miejscowej polskiej ludności, rolników ciemiężonych przez okupantów. Nękanie przez okupacyjnych urzędników i żandarmów, rekrutowanych spośród tutejszych, od lat zamieszkujących te tereny Niemców, osadników, którzy dobrze znali swoich polskich sąsiadów. Wcześniej Staś pracował u swojej rodziny, u Mielczarków w Blizanowie, ale zostali wysiedleni. Chłopiec poskarżył się w liście do przyjaciela, że musiał pokonać długą drogę na mrozie do sołtysa (niem. Ortsvorsteher) w Blizanowie po kartkę z przydziałem na ubranie, ale niestety niczego nie załatwił. Niemcy, pisze, są nierychliwi, żeby coś dać Polakom, natomiast z braniem nie maja kłopotów. Kartkę odzieżową otrzymał dopiero 15.03.1942, podczas gdy w innych dzielnicach karty wydano już w styczniu. Dalej stwierdził: "Nasi miejscowi Niemcy coraz bardziej zdają sobie sprawę z nadchodzącej klęski. W starej Rzeszy sami mieszkańcy mówią o tym, że okręg Kłajpedy podobno jest już pod znakiem radzieckiej gwiazdy i czerwonej flagi. Wojsko niemieckie zamarza na śmierć”.
Przybylski wyraził w liście nadzieję, ze niebawem pójdzie do wojska Ortsbauernführer [3] Kurtz nazywany „Miączek” lub „Piszczek”, ze względu na piskliwy głos i dopisuje: „mam nadzieję, że pierwsza kula mu łeb urwie”. Ów Kurtz pełnił też funkcję naczelnika straży pożarnej w Jarantowie[4]. Rodzina Kurtz zamieszkiwała w Piątku – Brzezina nr 9[5]. Na innego Niemca – Edmunda/Mundka Schulza też zdaniem chłopca powinien „przyjść czas”. W liście wymienia tez nazwisko znienawidzonego Bezirkslandwirta [6] w Brudzewie – Kohla, nazywanego przez Polaków „Skórką”, ponieważ nosił skórzaną kurtkę. Przybylski pyta przyjaciela o warunki pracy. Interesuje go czy „szwab” – niemiecki gospodarz, u którego przymusowo pracuje, ma sprzęt i ile ma ziemi? Czy ma we wsi kolegów i jak daleko jest stamtąd do Polski? Dalej pisze, że Polacy widzą już zbliżającą się klęskę Niemców. 
W dniu 19.05.1942 Przybylski, niespełna szesnastolatek, dziecko jeszcze, stanął przed Sądem Specjalnym[7] w Kaliszu. Oskarżyciel wnosił o 2 lata i 10 miesięcy obozu karnego, ostatecznie został skazany na 3 lata. 
21.08.1942 został zesłany do więzienia w Sieradzu. Stamtąd prawdopodobnie do obozu koncentracyjnego. Nie są mi znane jego dalsze losy. 
Stasiu, czy przeżyłeś obóz ? Czy wróciłeś na swoją rodzinną ziemię, do mamy i taty?

Nagrobek z nazwiskiem Kurtz
na cmentarzu ewang. w Prażuchach.

Nagrobek z nazwiskiem Frantz
na cmentarzu ewang. w Prażuchach

Nagrobek z nazwiskiem Gellert
 na cmentarzu ewang. w Prażuchach

Brama wejściowa na cmentarz
w Prażuchach Starych

List S. Przybylskiego z Piątku Małego, marzec 1942. Archiwum Państwowe w Kaliszu. Należy kliknąć, żeby powiększyć.
Koperta listu Stasia z Piątku-Brzezina
do przyjaciela na robotach przymusowych w Grüningen


1. List S. Przybylskiego z Piątku Małego, marzec 1942.
Archiwum Państwowe w Kaliszu. Należy kliknąć, żeby powiększyć.

2. List S. Przybylskiego z Piątku Małego, marzec 1942.
Archiwum Państwowe w Kaliszu. Należy kliknąć, żeby powiększyć.

3. List S. Przybylskiego z Piątku Małego, marzec 1942.
Archiwum Państwowe w Kaliszu. Należy kliknąć, żeby powiększyć.


4. List S. Przybylskiego z Piątku Małego, marzec 1942.
Archiwum Państwowe w Kaliszu. Należy kliknąć, żeby powiększyć.



[1] Archiwum Państwowe Kaliszu. Zespół: Sondergericht Kalisch Die Strafsache gegen Przybylski Stanisław in Klein-Freienhalde [Sprawa karna przeciwko Stanisławowi Przybylskiemu z Piątku Małego]. Sygn. 11/87/0/1.1/416. Tłum. autorka.
[2] Wieś Piątek - Brzezina.
[3] Niem. Ortsbauernführer (OBF) (przywódca lokalny) czy Kreisbauernfuhrer (przywódca okręgowy) to stopnie kierownicze w Reichsnährstand, RNS (pol. Stan Żywicieli Rzeszy) narodowosocjalistycznej organizacji rolników, reprezentował miejscowe chłopstwo, najczęściej wioskę lub gminę, w której sam mieszkał. Nie miał własnego aparatu administracyjnego, ale miał do czynienia z lokalnymi przywódcami, takimi jak burmistrz i liderzy lokalnych grup NSDAP.
[4] Stanisław Małyszko, Na skraju Puszczy Pyzdrskiej. Wsie parafii Lipe na przestrzeni wieków, Blizanów 2017, s.171
[5] Archiwum Państwowe w Kaliszu, Zespół; Sąd Obwodowy w Kaliszu, Betreffend die Verfügung von Todes wegen der Kurtz Christian und Auguste in Brzezina [Odnośnie dyspozycji na wypadek śmierci z Kurtza Christiana i Auguste w Brzezinie, Sygn. 11/88/0/1/48.
[6] Na czele każdego powiatu stał agronom powiatowy (Kreislandwirt), któremu w powiecie podlegało minimum 5 agronomów obwodowych (Bezirkslandwirt), którym z kolei podlegali agronomowie lokalni (Ortslandwirt) realizujący zalecenia agronomów powiatowych.
[7] Przy Sądach Krajowych, m.in. w Kaliszu, tworzono sądy specjalne (Sondergerichte), których zadaniem było orzecznictwo w trybie doraźnym w sprawach dotyczących przestępstw antypaństwowych. Zaliczono do nich sprawy polityczne (podrzędne), nadużycia gospodarcze oraz pospolite przestępstwa kryminalne. Według zarządzenia z dnia 4 grudnia 1941 r. o prawie karnym dla Polaków i Żydów, I instancją sądową był Sondergericht i Amtsgericht. Sądom obwodowym przysługiwał niższy wymiar kary (do 5 lat obozu karnego lub 3 lat obozu koncentracyjnego), a sądom doraźnym wyższy wymiar kary (do kary śmierci włącznie). Sondergericht Kalisch zasięgiem swym obejmował tereny podległe Sądom Krajowym w Kaliszu i Ostrowie.


Jezus lebt! Jezus żyje!
Inskrypcja na nagrobku
w Prażuchach Starych.








wtorek, 14 marca 2023

Żydzi z gminy Ceków




W protokole zebrania z roku 1919 (Źródło: APK, Zespól: Wydział Powiatowy w Kaliszu, Inspektor Samorządu Gminy Ceków, Sygnatura 11/11/0/6/191) znalazły się nazwiska osób obłożonych podatkiem na szkoły, przedstawiciele "wolnych fachów", przemysłu, wśród nich nazwiska żydowskich mieszkańców Cekowa.

Mapa Cekowa 1944


Ceków:
Szaja Baum, Pinkus Arkusz, Markus Rosen, Majsie (Moyshe) Frenkiel, Mane Zand, Szlama Zomer, Aron Markusiewicz, Alan Kowalski.
Plewnia:
Bendet Markowski, Izaak Waksman.
Gostynie:
Josek Magnuszewski, Icek Ralewicz
Karczemka:
Szlama Jakubowicz



Z 18 mórg należących do szkoły w Porożu Starem pozostawić w majątku szkoły 2 morgi, wypuścić 13 mórg w dzierżawę i osiągnięty z tego fundusz wnieść do kasy na procent jako fundusz budowy szkół.


Żydzi z okolicy byli w czasie wojny deportowani do obozu w Czachulcu, koło Przespolewa.

niedziela, 12 marca 2023

Z folksdojczami będzie źle ! zdaniem kucharki Klementyny z dworu Weigtów w Morawinie. 1940.


autor: Dominika Pawlikowska

Morawin 

(Beerenfelde 1943–1945)

Niszczejący dwór w Morawinie

Pisząc o Morawinie w czasie niemieckiej okupacji miałam nadzieję, że odwołam się do książki Mieczysława Jałowieckiego “Requiem dla ziemiaństwa”, w której odmalował życie ziemian, właścicieli okolicznych majątków, swoich sąsiadów, zawarł celne charakterystyki postaci, ich sposób gospodarowania, opis majątku, a czasami nawet specyficzne cechy wyglądu zewnętrznego i że tam znajdę opinię na temat sąsiadów, ostatnich przedwojennych właścicielach Morawina –Weigtów. Wiemy, że Jałowieccy spotykali się z sąsiadami, ponieważ posiadłość Kamień graniczyła bezpośrednio z Morawinem. Pozostały też zdjęcia, na których uwieczniono te spotkania. Tymczasem odnalazłam tylko jedno zdanie w kontekście wizyty starosty:” Na koniec Wejgt jako prezes Morawińskiej Straży Ogniowej zdał raport o wyczynach tej straży, jak i o nowych zakupach: beczkowozie i dziesięciu metrach węża do sikawki ręcznej”. (Źródło: Mieczysław Jałowiecki, Na skraju imperium i inne wspomnienia, Wyd. Czytelnik, Warszawa 2014, str. 676)
W napisanej po wojnie książce nie wspomina o ziemianach niemieckiego pochodzenia. Być może doświadczenie wojny położyło się cieniem na tych wspomnieniach.
Rodzina Weigtów nabyła dobra Morawin w 1855. Po śmierci Gustawa Weigta w 1876 odziedziczyli je synowie: Karol, Robert, Teodor. We wschodniej części wsi do dziś stoi niszczejący dwór zbudowany prawdopodobnie po roku 1782 dla rodziny Jastrzębskich. Po wybuchu wojny Konrad Weigt i jego żona zostali internowani w Berezie Kartuskiej jako podejrzani o proniemieckie działania. Do Berezy Kartuskiej kierowano osoby zagrażające, w opinii władz, bezpieczeństwu państwowemu w czasie trwania wojny. We wrześniu 1939 wrócili do majątku.

Dzięki zachowanym aktom Sondergericht (niem. Sąd Specjalny) w Kaliszu, możemy choć trochę przeniknąć do świata tutejszych, osiadłych w Polsce w XIX wieku przybyszów z Niemiec w momencie wybuchu wojny, a w szczególności do dworku właścicieli dóbr Morawin Konrada Weigta i jego żony Elizabeth Weigt
W kuchni dworku rządy sprawowała kucharka dworska Klementyna Markiewicz, ur. 1890 w Kotlinie/K. Jarocina. W 1940 została oskarżona przez Heinricha Fibigera, ur. 1912 w Tłokini, folksdojcza, leśniczego, o antyniemieckie wypowiedzi. (Źródło: Archiwum Państwowe w Kaliszu, Zespół Sąd Specjalny w Kaliszu, Sygnatura 11/87/0/1.2/633, Die Strafsache gegen Markiewicz Klementyna in Beerenfelde (Sprawa przeciwko Markiewicz Klementynie z Morawina - tłum. autorka)
Gdy udał się służbowo po klucz do kuchni u Weigtów kucharka Markiewicz stwierdziła, że z folksdojczami będzie źle. Miała rzekomo powiedzieć, że teraz jeszcze chodzą z karabinami, ale wkrótce nadejdzie czas, kiedy wystarczą polskie noże, by ich przegonić. Wkrótce Rosjanie przyjdą z pomocą i dadzą szansę na odrodzenie Polski. Pani Weigt musiałaby wkrótce oddać samochód, którym jeździ, a poza tym jeździ nim już wystarczająco długo. Szkoda, że Weigtowie przyznali się do Niemiec (podpisali folkslistę- dopisek autorki), ponieważ i oni będą musieli z tego powodu cierpieć.
Jak widać pani Klementyna nie pochwalała podpisywania folkslisty. (Lista obywateli pochodzenia niemieckiego w okupowanym przez Niemcy kraju w okresie okupacji hitlerowskiej, którzy zadeklarowali przynależność do narodowości niemieckiej).
Na posterunku żandarmerii sporządzono 29.11.1940 Strafanzeige (niem. doniesienie o popełnieniu przestępstwa) z wnioskiem o aresztowanie kucharki. Przesłuchiwana zeznała, że w dobrach Weigtów w Morawinie pojawiły się ostatnio problemy z żywnością i dlatego wyraziła się, że lepiej było poczekać z wysiedleniem Polaków, aż wojna się skończy, bo wtedy Polacy nie zabraliby wszystkiego (żywności). Powiedziała również, że Anglicy nie zrobiliby tego tak, jak Niemcy. Zapytała też leśniczego Fibigera, czy Rosja nie prowadzi już przypadkiem wojny z Niemcami, bo można zobaczyć dużo lecących samolotów. Zadała mu następujące pytanie: Co zrobiłby pan jako folksdojcz, gdyby Niemcy się skończyli? Leśniczy odpowiedział jej: Sram na wszystkich Niemców, nie należę do partii ani do SS i od Polaków dostanę pracę
Ta rozmowa z Fibigerem odbyła się w kuchni, bez świadków. Kucharka stwierdziła, że leśniczy kłamie, kiedy wciska jej w usta wrogie słowa. Był polskim oficerem. Zawsze uważała go za Polaka. Nie jest świadoma winy i nie ma nic więcej do dodania.
Przesłuchujący świadków żandarm dopisał uwagę, że pani Elisabeth Weigt, która nie chce stracić swojej szefowej kuchni, chroni ją i tym samym kwestionuje jej wrogie zachowanie. Zamierza też przedstawić Fibigera jako kłamcę, który brał udział w sporach biznesowych.
27.12.1940 Fibiger zeznał na posterunku w Brzezinach (niem. Waldwasser), że został wysłany przez urząd pracy w Kaliszu do majątku Weigtów w Morawinie i jest tam zatrudniony od 22.10.40. Był tam dopiero tydzień, kiedy zwrócił uwagę na antyniemieckie wypowiedzi polskiej kucharki K. Markiewicz. Zacytował jej opinię, że na Niemców wystarczy już scyzoryk. Kiedy przyjdą Rosjanie, uwolnią Polaków, a ona pojedzie autem jak pani Weigt. Zapytała go też, dokąd pójdzie, gdy przyjdą Rosjanie? Postanowił więc poskarżyć się pani Weigt, ponieważ był poruszony słowami kucharki, a pani Weigt zapewniła, że zgłosi to żandarmerii. Ostatecznie nie wiadomo, kto doniósł, ale pani Klementyna została umieszczona w areszcie tymczasowym i oskarżona, że w październiku i listopadzie 1940 w Morawinie formułowała i rozpowszechniała nieprawdziwe stwierdzenia, mogące poważnie zaszkodzić dobru Rzeszy.
Przesłuchana została też żona właściciela dóbr Morawin folksdojczka Elisabeth Weigt, z domu Rothweiler ur. 05. 08.1893 w Leitzkau, powiat Jerichow. 

Zdjęcie z artykułu Janiny Kraszkiewicz: Morawin – Moja nowa mała ojczyzna -
 Historia wsi w gminie Ceków (schondorf.pl)
Weigtowa (druga do lewej) i Weigt (czwarty od lewej) w towarzystwie gości
 – ostatnich właścicieli Kamienia, Jałowieckich;
w tle frontowa strona starej części dworu (ze zbiorów Jana Orczykowskiego z Cekowa)

Oświadczyła, że kucharka Markiewicz pracowała u niej już przed wojną, a teraz jest zatrudniona od marca 1940 roku i nigdy w jej obecności nie wyraziła wrogości wobec Niemców. Kucharka jest źle oceniana przez zazdrosny personel dworski, ponieważ nie wydaje niczego z kuchni bez zgody właścicielki. Jest stuprocentową Polką i nie można jej mieć tego za złe. W każdym razie zawsze chwaliła swoją panią.
Żona właściciela dóbr Morawin stwierdziła, że jest u niej 2 dzieci z Berlina. Nie pytane przeze nią powiedziały, że kucharka jest dla nich dobra. Jeśli kucharka nienawidziłaby Niemców, to zdaniem pani Weigt, nie byłaby tak dobra dla dzieci. Zaprzeczyła, że wygłosiła w obecności Fibigera jakąś antyniemiecką wypowiedź. Ona po prostu nie lubiła go za jego bezczelność. Nie wykluczyła, że kucharka powiedziała, że Polska znów będzie wolna. I wcale jej za to nie winiła. Wszak ona też zawsze miała nadzieję, że powiat kaliski stanie się kiedyś niemiecki. Nigdy jednak nie wypowiedziała tego w obecności Polaków.
Raport końcowy sporządził 22.12.1940 żandarm Schubert z miejscowego posterunku. Jego zdaniem na posterunku żandarmerii Markiewicz zachowywała się bardzo bezczelnie i prowokująco. Już po wejściu na posterunek powiedziała, że ma mało czasu. W związku z tym, wyraził oburzenie, że żandarmi muszą być zmuszani do tego, by polska kobieta narzucała im czas pracy! Gdyby to zrobił w czasach Polski Niemiec na polskim posterunku, co by się z tym stało? Często w ogóle nie udzielała odpowiedzi na pytania tłumacza. Oskarżona uważa, że jest bezwzględnie potrzebna w kuchni, a pani Weigt ją wspiera! Nie możemy jednak brać pod uwagę prywatnych spraw w naszej pracy. Nie możemy pozwolić, by takie wypowiedzi przemilczano jedynie ze względu na autorytet. Wiem, że pani Weigt lubi wtrącać się w sprawy urzędowe. Przykłady mogą być podane przez miejscowego przewodniczącego. Nawet Schubert, który dokonał aresztowania, został wczoraj nazwany przestępcą. Weigt sama przyznaje, że kucharka jest na wskroś Polką. Niech kucharka powstrzyma się od wyrażania swoich opinii!
Prokurator Generalny, jako szef prokuratury w Sądzie Specjalnym w Kaliszu, oskarżył Markiewicz o „wygłaszanie złośliwych, podżegających wypowiedzi na temat przywódców państwowych, ich rozkazów lub instytucji przez nich stworzonych, które mogą podważyć zaufanie ludu do przywództwa politycznego, licząc lub uznając, że wypowiedzi te zostaną ujawnione opinii publicznej. Uznał, że jest to naruszenie art. 2 ustawy przeciwko podstępnym atakom na państwo i partię z dnia 20 grudnia 1934” i wniósł o zarządzenie rozprawy przed Sądem Specjalnym w Kaliszu, zadecydował o przedłużeniu tymczasowego aresztowania na podstawie jego nakazu.
Ostatecznie 13.05.1941 oskarżona Markiewicz została uniewinniona. W sentencji wyroku sąd stwierdził, że zeznania leśniczego budzą obawy co do wiarygodności, ponieważ złożył on skargę wkrótce po tym, jak został zwolniony z pracy przez świadka Elizabeth Weigt z zarzutem defraudacji. Jak uważa świadek Weigt, Fibiger zrobił to, aby zaszkodzić tej kobiecie. Oskarżona, zgodnie z zeznaniem pracodawcy, zawsze zachowywała się prawidłowo, a w szczególności nigdy nie wypowiadała się przeciwko Niemcom, nie można z niezbędną pewnością poczynić ustaleń, które mogłyby uzasadnić skazanie oskarżonej. Oskarżona została zatem uniewinniona zgodnie z żądaniem prokuratury.
Elizabeth Weigt wybroniła swoją kucharkę i ocaliła przed niechybną wywózką do obozu koncentracyjnego.

Dwór w Morawinie


Tematyka związana z kwestią wojny, ziemiaństwa, wymordowania inteligencji, problem folksdojczów oraz przyjmowania folkslisty była w PRL cały czas przedmiotem zainteresowania cenzury komunistycznej. Peerelowska cenzura dbała o to aby monopol informacyjny miała komunistyczna partia rządząca Polską. 

Post powiązany:
Ceków. Treuensiegen. Akcja "Inteligencja" 1940.





sobota, 4 marca 2023

Marian Lipowski (1899 Kalisz - 1942 Dachau). Ofiara akcji "Inteligencja". Kamień, gmina Ceków-Kolonia.

autor: Dominika Pawlikowska


W 1939 Niemcy - dawni koledzy i sąsiedzi - przygotowali listy proskrypcyjne tzw. "wrogów Rzeszy". Wszyscy Polacy, którzy, ich zdaniem, byli wrogo nastawieni do germanizacji, zdolni do skupienia wokół siebie konspiracji zostali umieszczeni na tej liście, aresztowani wiosną 1940 i deportowani do obozów koncentracyjnych. Celem polityki namiestnika Kraju Warty Arthura Greisera było całkowite wyniszczenie mieszkających tu Polaków.
Marian Lipowski listonosz z Kamienia.
16.07.1899 Kalisz - 20.04.1942 KL Dachau.

Niemcy byli doskonale poinformowani w lokalnych stosunkach. Już poczuli się "Herrenvolkiem" - panami tej ziemi i potrzebowali „przestrzeni życiowej”. Wiedzieli, kto działał w organizacjach patriotycznych czy paramilitarnych takich jak np. „Strzelec” czy „Sokół”, kto słucha polskiego radia, kto odgraża się, że tu jeszcze będzie Polska. Prawdopodobnie mieli dostęp do polskich archiwów i wiedzieli, kto był weteranem wojskowym, organizuje konspirację, posiada broń, majątek, który miejscowi Niemcy chcieli przejąć, kto posiada wykształcenie bądź autorytet wśród miejscowych, jakie poglądy głosi miejscowy nauczyciel etc. W każdej wsi, mieście i miasteczku sporządzili listę osób, którzy stali na przeszkodzie do szybkiej germanizacji Polski. 
Listy proskrypcyjne sporządzane były w największej tajemnicy przy udziale miejscowych, zadomowionych tu Niemców i przez miejscowy Selbstschutz. Tak działo się również w gminie Ceków - Kolonia. O tym w artykule: Ceków. Treuensiegen. Akcja "Inteligencja" 1940.
Zachowała się lista proskrypcyjna z nazwiskami mieszkańców gminy. Jest na niej m.in. miejscowy listonosz Mariana Lipowskiego oraz dyrektor miejscowej szkoły Roman Zawodziński i inni. Przeczytaj artykuł: Roman Zawodziński (04.02.1909 Adamów – 21.04.1941 w Gusen), kierownik szkoły w Kamieniu. Ofiara akcji "Inteligencja".

Fragment listy proskrypcyjnej
z nazwiskiem Mariana Lipowskiego.

Długa jest lista osób umieszczonych w ramach akcji "Inteligencja" na ocalałym fragmencie listy proskrypcyjnej „wrogów Rzeszy”. Cała lista tutaj. To aż 160 najważniejszych mężczyzn w każdej wsi i miasteczku w okręgu kaliskim: burmistrzowie, sołtysi, kierownicy szkół, nauczyciele, urzędnicy gminni jak np. sekretarze gmin, radni, aptekarze, działacze społeczni, rzemieślnicy, członkowie straży pożarnej, Związku Rezerwistów, Związku Strzeleckiego, Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, weterani wojny, posiadacze ziemscy, kupcy, przemysłowcy. Wszyscy zostali aresztowani w dniu 15 kwietnia 1940 w wyniku skoordynowanej akcji żandarmerii w podkaliskich wsiach i miasteczkach.

Znalazł się na niej również Marian Lipowski, syn Stanisława i Franciszki. 
Urodził się 16.07.1899 w Kaliszu. Ukończył szkołę średnią, miał maturę. Mieszkał z żoną Marianną z d. Przepiórka oraz dwiema córeczkami Marysią i Basią w Kamieniu, gmina Ceków-Kolonia pod numerem 22. Mieszkali na końcu wsi na przeciwko rodziny Kołodziejczyków.
Przed aresztowaniem 15.04.1940 był listonoszem w Kamieniu. Najpierw trafił do obozu Mauthausen, gdzie otrzymał numer obozowy 4074. Następnie 06.06.1940 do obozu Gusen (podobóz Mauthausen) numer jeniecki 6069. O Gusen tutaj. Następnie w dniu 14.08.1940 do obozu koncentracyjnego Dachau nr obozowy 14607, Block 13/2. Nie wiadomo, dlaczego nie został w Gusen, tak jak zdecydowana większość aresztowanych z okręgu kaliskiego wraz z nim. Został zamordowany w Dachau 20.04.1942.
Dachau był niemieckim obozem koncentracyjnym, założonym wiosną 1933 roku w opuszczonej fabryce amunicji na obrzeżach miasta Dachau, na północ od Monachium, w południowych Niemczech. Można obejrzeć księgę przyjęć do obozu Dachau, tzw. Dachauzugangsbuch, nazwisko Lipowskiego w sąsiedztwie wielu przyjętych do obozu z całej okolicy tzw. Landkreis Kalisch tutaj. Z obozu Dachau wysłał kilka listów do rodziny, które ocalały i znajdują się obecnie w Izbie Tradycji 25 Dywizji Piechoty w Cekowie-Kolonii. (Udostępnione dzięki uprzejmości wójta p. Mariusza Chojnackiego)
Brat Mariana Zygmunt Lipowski (był weteranem wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Zachowała się jego książeczka wojskowa, w posiadaniu wnuczki Wandy Dudzik). Zygmunt Lipowski mieszkał w Kamieniu, do końca musiał ukrywać udział w tej wojnie. Cała rodzina posiadała umiejętność gry na wszystkich instrumentach, na akordeonie, trąbce, saksofonie. Przygrywali na weselach i zabawach. Córka Mariana Lipowskiego Barbara Lipowska była po wojnie nauczycielką w szkole w Koźminku.

List Mariana Lipowskiego z obozu Dachau, gdzie przebywał w bloku 13. Listopad 1941.

List Mariana Lipowskiego, Dachau nr obozowy 14607, Block 13/2. (...)
Całuję mamę, Stefcię, Wawrzyńca, brata Józefa, Staśka z żoną i dziećmi,
 kuzynkę Helenę z Łodzi, Cieślewicza i Bałwasa. Dziękuję za myślenie o mnie.

Sam, niszczony przez głód, fizyczne katusze, warunki atmosferyczne (w jednym z listów pisał, że w Dachau panuje mróz -30 stopni), przeczuwając to, co nieuchronne, troszczył się o to, jak żyją i co jedzą najbliżsi:

(...) Na pewno masz, kochana żono, kartofle na nadchodzącą zimę.
Pamiętaj, żeby te kartofle dobrze chronić od mrozu.
Czy masz moje futro? Gdy wyjeżdżałem z Kalisza..

Listy pisane były ręką obozowego pisarza i ograniczały się do zdawkowych pozdrowień, rzadko zawierały coś osobistego. Korespondencję obozową regulowały surowe przepisy, więzień miał prawo do napisania jednego listu w miesiącu i otrzymania. Pisarze blokowi otrzymali szczegółowe zlecenia od blockführerów (urzędnik w strukturze hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Kierował jednym z bloków więźniarskich i był odpowiedzialny za przydzieloną mu grupę więźniów) odnośnie do dopuszczalnych treści. Kierownik poczty obozowej zarządził, aby każdy list zawierał sformułowanie jestem zdrów, powodzi mi się dobrze oraz podziękowania za list, paczkę lub pieniądze. List nie mógł zawierać żadnych informacji o więźniu. Korespondencja wzbudzająca podejrzenia była niszczona.        Z korespondencji obozowej Mariana Lipowskiego dowiadujemy się, że miał brata Edwarda, Antoniego, Stanisława, córeczki: Barbarę i Marysię, miał też siostrę. W jednym z listów pozdrawia znajomych: Przepiórkę, Bałwasa. Miał nadzieję, że jeszcze uściska córeczki, że wojna się skończy. Niestety, nigdy nie wrócił do domu. Wycieńczony, został poddany eutanazji w Hartheim 17.02.1942. (Źródło: Lista ujawnionych osób zamordowanych w Hartheim - Komunikaty - Instytut Pamięci Narodowej (ipn.gov.pl))
Z Dachau transportowano wyniszczonych, schorowanych, niezdolnych do pracy specjalnie do tego celu przystosowanym autobusem (pojazdy te miały np. oznaczenia Poczty Rzeszy Niemieckiej i zamalowane szyby). Tam mordowano ich w komorze gazowej, a  ciała palono, prochy zakopując po wschodniej stronie zamku – wraz z prochami 30 tysięcy pomordowanych.

Jestem dobrej myśli, że wkrótce będę mógł was objąć i serdecznie ucałować.
 Musimy czekać na koniec wojny. Mam nadzieję, że nastąpi to niedługo.
 

List z 25.01.1942, ostatni.

List z 25.01.1942

List z 25.01.1942 "Mróz tutaj do -30 stopni"

Miesiąc później już nie żył. O Marianie Lipowskim wspomniał w liście z obozu aresztowany wraz z nim jego sąsiad Zygmunt Wołoszyński. O tym tutaj: Zygmunt Wołoszyński 11.19.1902 z Kamienia. Akcja "Inteligencja".

Zdjęcia z mojej pielgrzymki do obozu Dachau w maju 2019:

Podobnie jak w Auschwitz, na bramie obozu w Dachau
widniał napis „Arbeit macht frei” (niem. Praca czyni wolnym).
Zdjęcie-autorka.

Miejsce w którym znajdował się blok 25




Po wyzwoleniu obozu koncentracyjnego Dachau i jego podobozów armia amerykańska
 i Międzynarodowy Komitet Więźniów stanęły przed zadaniem opieki nad ponad
 60 000 ocalałych i ich repatriacji. Panującą w obozie macierzystym epidemię 
tyfusu plamistego trzeba było zwalczać, leczyć chorych, grzebać 
kilka tysięcy zabitych. Pod koniec lipca 1945 r. z byłego obozu jenieckiego
 opuściła ostatnia grupa z ok. 30 tys. wyzwolonych więźniów, 
których przewidziano zaopatrzenie w obozie macierzystym.

Pomyślcie o tym, jak my tutaj umieraliśmy...

środa, 1 marca 2023

"Hauffe to świnia". O niemieckim zarządcy majątku w Kamieniu w czasie II wojny światowej.

autor: Dominika Pawlikowska

Kamień (niem. Steinhofen)
Przeglądając materiały zgromadzone w teczkach tzw. Sądu Specjalnego ( niem. Sondergericht ) i tłumacząc ich zawartość, pośród zeznań świadków, znalazłam dwa nieporadne rysuneczki dołączone do akt sprawy. Kto i dlaczego je wykonał wyjaśniło się dzięki dalszej zawartości przeglądanej teczki.

Dwór w Kamieniu. Rysunek z akt sprawy Archiwum Państwowe w Kaliszu,
Zespół Sąd Specjalny w Kaliszu, Sygnatura 11/87/0/1.1/130,
Die Strafsache gegen Hauffer Gustaw Wohnung in Steinhofen
(Sprawa karna przeciwko Gustawowi Hauffe z Kamienia - tłum. autorka).

Od 16.11.1939 majątkiem w Kamieniu zarządzał niemiecki urzędnik  Gustav Hauffe lat 62 ( syn Karla) ur. 12.03.1878 w Waldau, okręg Jüterbog. Przybył tu wraz z żoną Gretą Hauffe, lat 45. Było to jego drugie małżeństwo. (Źródło: Archiwum Państwowe w Kaliszu, Zespół Sąd Specjalny w Kaliszu, Sygnatura 11/87/0/1.1/130, Die Strafsache gegen Hauffer Gustaw Wohnung in Steinhofen (Sprawa karna przeciwko Gustawowi Hauffe z Kamienia - tłum. autorka).
Ostatnim polskim dziedzicem w majątku Kamień był Mieczysław Jałowiecki. Po zajęciu Polski przez wojska niemieckie we wrześniu 1939 w każdym ze sztabów szefów administracji cywilnej przy siedmiu dowódcach armii został powołany bezpośrednio przez Ministra Wyżywienia i Rolnictwa Rzeszy specjalny urzędnik ds. gospodarki gruntami. Do każdego specjalnego przedstawiciela przydzielono dwóch starszych kierowników gospodarczych odpowiedzialnych za zarządzanie gruntami z biznesowego i rolniczego punktu widzenia. W gospodarstwach, które nie były własnością „etnicznych Niemców”, wyznaczano administratorów powierniczych. Podstawą do tego było rozporządzenie z dnia 29 września 1939  w sprawie mianowania zarządców tymczasowych dla przedsiębiorstw i gruntów na okupowanych byłych ziemiach polskich. Niektórzy ziemianie opuścili swoje gospodarstwa, w przeciwnym razie byli wysyłani do obozów, do łagrów lub traktowani jako siła robocza. Tak właśnie postąpił Mieczysław Jałowiecki.

Dwór w Kamieniu. Zdjęcie dzięki uprzejmości wójta
Gminy Ceków-Kolonia M.Chojnackiego.

Już 16 listopada 1939 roku zawitał do majątku Kamień niemiecki powiernik (niem. Treuhänder) Gustav Hauffe.
Przed powierzeniem mu zarządu dobrami Kamień mieszkał we Wrocławiu, Aliziusstraße 34. Przez trzy miesiąc pobytu w majątku zatrudniane przez niego pokojówki nie zagrzewały długo miejsca. Bywało, że pracowały tylko jeden dzień. W dniu 23.01.1940 podjęła pracę kolejna pokojówka Mina Neumann, stanu wolnego, ur. 12.03.1918 w Hamburgu, lat 22, folksdojczka. Dziewczyna odważyła się oskarżyć zarządcę o obrazę i napastowanie. Sprawa toczyła się przez Sadem Specjalnym w Kaliszu. Jako kolejnego świadka wezwano Stanisławę B., stanu wolnego, Polkę, ur. 24.06.1919 w Brudzewie, mieszkającą w Kamieniu, która zeznała, że „od wczoraj tj. 23.01.1940 jestem zatrudniona w posiadłości Kamień jako pokojówka. Wczoraj w południe, około trzeciej, chciałam rozpalić ogień w moim pokoju. Zaraz za mną podszedł powiernik Hauffe, dotknął mnie i pocałował w policzki”. Dziewczyna przez cały dzień broniła się przed jego „zalotami”. Dalszego opisu oszczędzę czytelnikom. Poczucie bycia „panem życia i śmierci” uderzyło Niemcowi do głowy i wykorzystując swoją pozycję napastował zatrudnione we dworze kobiety. Prawdopodobnie owe rysuneczki są swoistą wizją lokalną opisywanej przez Polkę sytuacji, ponieważ na jednym z nich wyraźnie zaznaczony jest piec, w którym zamierzała napalić.

Dwór w Kamieniu. Rysunek z akt sprawy Archiwum Państwowe w Kaliszu,
Zespół Sąd Specjalny w Kaliszu, Sygnatura 11/87/0/1.1/130,
Die Strafsache gegen Hauffer Gustaw Wohnung in Steinhofen
(Sprawa karna przeciwko Gustawowi Hauffe z Kamienia - tłum. autorka).

25.01.1940 Hauffe po przesłuchaniu na posterunku żandarmerii w Kamieniu, został osadzony w więzieniu w Kaliszu za przemoc wobec kobiet. W dniu 12.02.1940 żandarm Lott z Kamienia napisał do prokuratora generalnego w Kaliszu, że poprzednie dziewczyny, które były zatrudnione przez Hauffe, nie mogły zostać zidentyfikowane, ponieważ były zatrudnione bardzo krótko, czasami tylko przez jeden dzień. Nie można było ustalić ich nazwiska, ani miejsca zamieszkania, ponieważ nie zostały one zgłoszone do urzędu. Można się domyślić, dlaczego tak szybko rezygnowały z pracy. Żandarm wystawił zarządcy Hauffowi złą opinię: „Nie ma najmniejszych wątpliwości co do prawdziwości zeznań świadków. W posiadłości Kamień ludzie uważają, że Hauffe to świnia. Wielokrotnie pojawiały się przypadki, że nie zostawiał kobiet w spokoju, prześladował je. Punktem kulminacyjnym jego wybryków jest przypadek Stanisławy B. W konfrontacji zaprzecza wszystkiemu, z wyjątkiem kilku pocałunków. Pod ciężarem dowodów, Hauffe powiedział: "Nie wiem", co jest oczywiste. Zauważono, że personel służba (kobiety) często zmieniały się. To byłoby śledztwo w sprawie zwolnionych pokojówek".
01.03.1940 w imieniu gubernatora Rzeszy w Kraju Warty (niem. Reichsstatthalter) do akt sprawy dołączono pismo: „Niniejszym zaświadczam, że kierownik ekonomiczny, dyplomowany rolnik Berengar Elsner von Gronow[1] jest zwierzchnikiem dyrektora ekonomicznego Gustawa Hauffe z Kamienia. Proszę o pozwolenie panu Elsnerowi von Gronow na udział w rozprawie przeciwko Hauffemu przed Sądem Specjalnym w Kaliszu i w razie potrzeby na złożenie wniosków.
29.03.1940 zapadł wyrok. Oskarżony został skazany na 5 miesięcy więzienia.
Z akt sprawy dowiadujemy się, że kolejnym zarządcą Kamienia był Riedel.

W okresie PRL też dążono do unicestwienia ziemiaństwa jako grupy społecznej oraz wymazania tej warstwy z kart historii, a jednym ze środków prowadzących do tego celu było systemowe „zapomnienie” o jej roli kulturotwórczej, o udziale ziemian w działalności niepodległościowej.

[1] Berengar Elsner von Gronow ( 1903; †  1981) niemiecki polityk i genealog (NSDAP) Od 1933 do 1936 był burmistrzem Świnoujścia.

Berengar Elsner von Gronow. Ord.-Nr.28, Polen, den 1. März Wilhelmftr. 3, 1940, Bescheinigung:Hiermit bescheinige ich, dass der Wirtschaftsoberleiter Diplomlandwirt Berengar Elsner von Gronow der Dienstvor- gesetzte des Wirtschaftsführers Gustav Hauffe aus Stein- hofen Kreis Kalisch ist.Ich bitte, Herrn Diplomlandwirt Elsner von Gronow zu gestatten, der Verhandlung gegen den Wirtschaftsführer Hauffe vor dem Sondergericht in Kalisch beizuwohnen und erforderlichenfalls Anträge zu stellen.
Berengar Elsner von Gronow. Ord.-Nr.28, Polen, den 1. März Wilhelmstr. 3, 1940, Bescheinigung:
Hiermit bescheinige ich, dass der Wirtschaftsoberleiter Diplomlandwirt Berengar Elsner von Gronow
der Dienstvorgesetzte des Wirtschaftsführers Gustav Hauffe aus Steinhofen Kreis Kalisch ist.
Ich bitte, Herrn Diplomlandwirt Elsner von Gronow zu gestatten, der Verhandlung
 gegen den Wirtschaftsführer Hauffe vor dem Sondergericht in Kalisch
 beizuwohnen und erforderlichenfalls Anträge zu stellen.